To była duża osobowość - wspominają ją suwalczanie Helena i Wacław Omilianowie. Dla pani Heleny Jadwiga Jaraczewska była cioteczną siostrą. Miały tego samego dziadka. Aleksandra Szczerbińska, urodzona w 1882 r., późniejsza żona marszałka Józefa Piłsudskiego oraz ojciec Heleny byli rodzeństwem.
- W Jadwidze płynęło bardzo dużo suwalskiej krwi - zauważają Omilianowie.
Z jej barwnego życia można by pewnie zrobić niezły film. Być może kiedyś ktoś się o to pokusi.
Najpopularniejsze dzieci
Suwalskie wątki z Józefem Piłsudskim zaczynają przeplatać się na początku ubiegłego wieku. To wówczas Aleksandra Szczerbińska, działaczka Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Organizacji Wojskowej, która po ukończeniu gimnazjum wyjechała z Suwałk, poznała późniejszego Marszałka.
Dzisiaj o tym romansie prasa bulwarowa rozpisywałaby się na pierwszych stronach. Bo Piłsudski był żonaty. W 1918 roku Aleksandra i Józef doczekali się pierwszej córki. Dali jej na imię Wanda. Dwa lata później na świat przyszła Jadwiga. To były dzieci z nieformalnego związku. Żona Piłsudskiego - Maria na rozwód nie chciała się bowiem zgodzić. Aleksandra i Józef pobrali się więc dopiero w 1921 roku, już po śmierci Marii.
Wanda i Jadwiga stały się najpopularniejszymi dziećmi przedwojennej Polski. Prasa pisała choćby o tym, jak to nastoletnia Jadwiga, nazywana Jagódką, lata szybowcami. Córki często pojawiały się razem z ojcem na zamieszczanych w ówczesnych mediach zdjęciach. Towarzyszyły mu nawet podczas bardzo poważnych spotkań.
- Był dla nas ukochanym, najtroskliwszym tatą - wspominała młodsza z córek.
I dodawała, że ojciec pozwalał im na znacznie więcej niż matka. Do jego gabinetu mogły wchodzić właściwie o każdej porze i w każdych okolicznościach.
A Aleksandra Szczerbińska-Piłsudska twierdziła, że mąż tylko dzieci "psuł i rozpuszczał".
Dziewczynki żyły pod swego rodzaju kloszem. Piłsudski w przedwojennej Polsce miał wielu wrogów. Grozili, że jeśli nie dorwą jego, to zemszczą się na córkach. Do szkoły matka odwoziła więc dzieci samochodem i niemal cały czas kręcił się wokół nich ochroniarz.
Żona marszałka o rodzinnym mieście nie zapominała. Niektórzy historycy twierdzą nawet, że mocno zachęcała Piłsudskiego, by w 1919 roku wdał się w wojnę z Litwinami, którzy zajęli m.in. Suwałki. Po ciężkich walkach miasto i jego okolice zostały oswobodzone. Jesienią 1919 r. Piłsudski przyjechał do Suwałk. Na głównej ulicy obywatele zbudowali nawet specjalną bramę powitalną. Piłsudskiego przyjmowano ze wszelkimi możliwymi honorami.
- Panowie suwalczanie, powiem wam to otwarcie, kosztowaliście mnie osobiście bardzo drogo - stwierdził.
Aleksandra Piłsudska organizowała też wiele akcji na rzecz rodzinnego miasta. M.in. to dzięki niej powstała duża, istniejąca do dzisiaj szkoła podstawowa. W 1935 r. żona Marszałka otrzymała tytuł honorowego obywatela miasta.
Jadwiga Piłsudska, honorowa obywatelka Suwałk
Na początku II wojny światowej matka wraz z córkami wyjechała do Anglii. Jadwiga skończyła tam architekturę. Wyszła za mąż za Andrzeja Jaraczewskiego. O powrocie do komunistycznej Polski nie było mowy. Dawno już nieżyjący Józef Piłsudski był bowiem wciąż traktowany tu jako najgorszy wróg. Głównie z tej racji, że w 1920 roku powstrzymał sowiecką inwazję. A po II wojnie Sowieci stali się najbliższymi przyjaciółmi ludzi rządzących Polską.
Wolnego kraju Aleksandra Szczerbińska-Piłsudska nie doczekała. Zmarła w Londynie w 1963 r.
Decyzję o powrocie do Polski podjęły natomiast w 1990 r. jej córki. Zamieszkały w Warszawie. Angażowały się m.in. w tworzenie muzeum Piłsudskiego w Sulejówku. Ale w mediach zbyt często nie występowały. Jadwiga Jaraczewska tłumaczyła, że chcą chronić swoją prywatność. Poza tym, obie były już w podeszłym wieku.
W 2008 roku 88-letnia Jadwiga Jaraczewska została odznaczona przez prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
O rodzinie Piłsudskich przypomniano sobie także w rodzinnym mieście Aleksandry. W czasach PRL był to temat tabu. Nikt nie śmiał nawet wspomnieć, że żona Marszałka została przed wojną wyróżniona honorowym obywatelstwem. Historyczny paradoks polegał na tym, że przywracaniem pamięci o słynnej mieszkance zajęły się osoby, które w czasach PRL robiły wszystko, co możliwe, by tę część historii Polski wymazać raz na zawsze, a za demokracji wróciły do władzy. Szkole przywrócono imię Aleksandry Piłsudskiej, znowu stała się też honorowym obywatelem miasta.
W 2009 r. identyczny tytuł za "wybitne zasługi w popularyzowaniu historii i tradycji narodu polskiego oraz pielęgnowanie pamięci o dokonaniach marszałka i jego żony, ze szczególnym uwzględnieniem ich związku z Suwałkami" nadano także Jadwidze Jaraczewskiej. Do miasta swojej matki jednak nie przyjechała. Prawdopodobnie zresztą nigdy tutaj nie była. A jeśli już, to przed 1939 r. Tytuł suwalskie władze wręczyły więc jej w Warszawie.
Dumni, że są rodziną
Z Jadwigą Jaraczewską kontaktowali się też nauczyciele i uczniowie Szkoły Podstawowej nr 2 w Suwałkach imienia Aleksandry Piłsudskiej.
- Za każdym razem to były bardzo sympatyczne spotkania - wspomina Ewa Brzozowska, dyrektor placówki.
Córka Marszałka organizowała m.in. specjalny konkurs dla szkół, noszących imię Piłsudskiego i jego żony.
- My już z nią rzadko się spotykaliśmy - opowiadają natomiast państwo Omilianowie. - Nie najlepiej się czuła, więc nie było możliwości, by dłuższej porozmawiać choćby o suwalskich korzeniach jej matki. Z Krzyśkiem Jaraczewskim, jej synem i wnukiem Marszałka, mamy natomiast dobry kontakt. I z tego, że dzięki Aleksandrze staliśmy się rodziną jednego z najwybitniejszych Polaków wszyscy zawsze byliśmy bardzo dumni.
Rodzina Piłsudskiego ma problemy
Państwo Omilianowie z Suwałk, jak wielokrotnie pisaliśmy, od lat zmagają się z niemal wszelkimi możliwymi urzędami, chcąc odzyskać rodzinną własność z lat 50. ubiegłego wieku. Władze PRL skonfiskowały ich rodzinie kilka działek znajdujących się na terenie miasta. W tamtych czasach nikt nawet nie próbował protestować. Omilianowie postrzegali to jako szykanę za to, że są rodziną Piłsudskiego.
- Wychodzi jednak na to, że w Polsce demokratycznej niewiele się zmieniło - twierdzą.
Urzędy wydają sprzeczne decyzje, sprawy ciągną się latami. Niby potwierdzono ich prawo do jednej z działek, ale zaproponowana kwota odszkodowania była wręcz śmieszna. Ostatnie odwołanie wysłane do ministerstwa utkwiło tam na dobre. Omilianowie na odpowiedź czekają już grubo ponad rok.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?