Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia po tragifarsie w Zabrzu

Krzysztof Sokólski
To niepojęte, jak na poziomie Ekstraklasy, zarabiający grubą kasę piłkarze Jagiellonii mogą prezentować tak nieudolną grę, jak w meczu Górnikiem.

Spotkania Górnika z Jagą nie dało się oglądać. Kto lubi futbol i w piątkowy wieczór chciał zobaczyć jak radzą sobie piłkarze z Zabrza i Białegostoku, ten srodze się zawiódł. Może nawet nie zawiódł, bo szybko pewnie zmienił telewizyjny kanał i potem uważał tylko, by przypadkiem do niego nie wrócić. Sportowa antyreklama została jedynie dla najwierniejszych kibiców obu klubów, rodzin i znajomych zawodników oraz dziennikarzy.

Trudno dobrać określenia na to, by opisać, co działo się na smutnym stadionie w Zabrzu. Na internetowych forach nie brakuje dosadnych sformułowań, a "popelina", to najdelikatniejsze z nich. Fani Jagiellonii nie mają litości dla swoich piłkarzy, ale trudno im się dziwić. Ostatnio przeżyli z ich strony wiele upokorzeń. W piątek przełknęli kolejną gorzką pigułkę. I nie chodzi o samą porażkę 0:2. Przegrane są częścią futbolu, a co do Jagiellonii, jeśli chodzi o mecze wyjazdowe porażka stanowi niemal pewnik.

Ale przegrać też trzeba umieć z godnością. Tym razem nie wolno zasłaniać się, że ktoś nas oszukał, wypaczył wynik, że graliśmy dobrze, lecz moment nieuwagi zniweczył cały wysiłek. W Zabrzu przez 90 minut zespół Czesława Michniewicza grał beznadziejnie, odrabiając na boisku pańszczyznę.

Górnik prezentował się niewiele lepiej, ale wystarczyło to, by w końcówce zdobyć dwie bramki. Gospodarzom po prostu bardziej się chciało, byli mocniej zmotywowani. I to też jest irytujące, że na usprawiedliwienie porażki padają słowa o tym, że zabrzanie grali z większą agresją. A Jagiellonia? Jej niby mniej zależało na zwycięstwie? Poza tym podejście mentalne to jedno, a taktyka drugie. Przecież białostocki zespół przez tydzień przygotowywał się do piątkowego meczu, wiedział z kim zagra. Tymczasem na boisku trudno było doszukać się jakiegoś pomysłu w poczynaniach drużyny, bo chyba nie opierał się on na bezsensownym wybijaniu piłki oby dalej od własnej bramki. Przez całe 90 minut żółto-czerwoni nie stworzyli ani jednej groźnej sytuacji, zdołali oddać zaledwie jeden celny strzał na bramkę Górnika i wywalczyć dwa rzuty rożne.

Zawodnicy Jagiellonii zawodzą. Wielu często schodzi poniżej niezbędnego minimum. I tak cud, że Jaga ma na swoim koncie 17 punktów. Pewne jest, że zimą dojdzie do kadrowej czystki, bo inaczej po prostu być nie może. Wietrzenie składu jest koniecznością. Teraz jednak trzeba skupić się na finiszu jesiennej części sezonu. Przed nami dwa mecze na własnym stadionie - z Legią Warszawa oraz Śląskiem Wrocław. Z taką grą ciężko będzie o punkty. Prawdopodobnie piłkarze "zepną się" jednak na przykuwające uwagę spotkania z ligowymi potentatami. Lecz problem leży właśnie w tym, żeby nie wybierać meczów, w których piłkarze chcą się pokazać. W spotkaniach typu z Górnikiem też trzeba pamiętać o kibicach i robić swoje, czyli biegać ze wszystkich sił, a nie udawać tylko grę w piłkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna