Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Czesiek Tarasewicz zwiedzał dżunglę

Redakcja
Białystok. Rozmowa z Cześkiem Tarasewiczem, mieszkańcem okolic ulicy Młynowej.

Co tam słychać, panie Czesiu?

- U mnie głównie, że ja dżungiel zaostatnio źwiedził.

Słucham?

- Nie wie, co to dżungiel jest, czy jake licho? To so krze, mamory i bagniaste uroczyska, razem wziente, plus do tego jeszcze rzeka jakasć oraz i kawałek lasu… znaczy puszczy oczewiscie..

Już rozumiem! Zapewne był pan nad Biebrzą.

- A nie, bo bliżej. I powiem dla jego, że Biebrza sie nie umywa. Na jej tam równina prawie goła tylko i wyłoncznie, a tu…dobra, niech od poczontku posłucha.

Zamieniam się w słuch.

- W zejszłe srode Zenek srania do mnie wpad do chaty i mówi: - Źbiera sie wujek, jedziem na wycieczke przyrodniczo. Ja na take rzeczy zawsze łasy, nu to Lilke wzioł poprosił o kanapków pare i zaodraz potem wsiedlim do Zenkowej nowo- starej bryki…

Do czego?

- Żesz do samochodu oczewiscie. On starego z zagranicy przywioz za małe gotówke, a u jego liczy sie nowy, rozumie?

Nie… to znaczy tak… mniejsza z tym. I co było dalej?

- Dalej to my pojechali pare kilometry aż za Supraś rzeke i potem w Puszcze Knyszynsko skrencili. Goscincami piaskowemi kilkanascie wiorstow przejechali… czego oczy wybałusza? Take droge trzeba liczyć w wiorstach albo w milach, a nie w kilometrach, bo ona nie z tego wieku jest obsolutnie. Nu a jak my dojechali już na miejsce, to z wrażenia aż mnie przytkło. Wyobrazi sobie duże skarpe, na jej kilkanascie domow, a na dole krenta rzeczka plus szeroki pas mamorow. I dalej, jak okiem siengnoł, już tylko puszcza.

Znowu te mamory! Co to w ogóle jest takiego?

- Do ich jeszcze dojdziem, tylko troszku pózniej. Terez Zenek wyjoł z bagażnika gumowego pontoniaka, wzioł nadmuchał jego, my wsiedli i płyniem.

A co z samochodem?

- Ot ź jego skropulant. Trzeci człowiek jeszcze z nami był, przyjechał, Zenka kumpel. On nie płynoł, tylko wrócił ze Dworzyska samochodem - tam dzie przyjechalim to Dworzysko - nu i czekał na nas w Miendzyrzeczu… to taka wioszczyna. A my jak ja już powiedział popłyneli i ja bez całyczas oczy tylko wybałuszał. Długo żyje na tym swiacie, ale takej dziczy jeszcze nie obglondał, mowy nie ma! Czcina ze trzy metry zwrostu i pokrzywy dwuchmetrowe… płyniem nu i słyszym, że sie za zakrentem cóś telepie w wodzie. Dopływamy, patrzym, a to kompiel sobie bioro dwa łosie… znaczysie biez rogow czyli łosice.

Klempy.

- Jak ich zwał, tak ich zwał, grunt że dzike. My przy drugim brzeżku, one tyłem… różne w życiu miał spotkania, nu takiego mieć sie dla mnie nie zdarzyło… poszli w mamor i tyle ich było widać… już już.. Mamor to zielicho różne, co powyżej głowy sienga…w jednym miejscu wyjszlimy na brzeg i co widzim?

Co widzicie?

- O to sie rozchodzi, że nic. Pod nogami grzonske kempy, nu a w górze jedna zieleń wyżej uszow. - Wujek niechaj dobrze sie rozglonda - Zenek do mnie tak zagaił - bo niedługo może nie być tego cudu.

Dlaczego?

- O to samo ja sie jego też zapytał, nu i słucha terez, co on dla mnie mówił: We wsi Miendzyrzecze na Sokołdzie - ta tu rzeczka to Sokołda - stoi zbudowany starodawny jaz. Taka tama, która wode pientrzy i bez której w całym dolnym biegu rzeczułka by wyjschła. Ona jest drzewianna, a najlepsze nawet drzewo w wodzie gnije. Temu syn Młynarza - kiedysć tam był wodny młyn - imieniem Stanisław, jo co roku troszku remontuje. Tyle, że już remont jest za mało, trzeba nowy jaz zbudować i wszystko. A wie, dzie ten jaz, a z im rzeczke i rzekowe otuline, która terez cudem jest natury majo nasze urzendniki?

Mogę się domyślać, panie Czesiu.

- Otoż ito Dzie on już nie pisał, komu nie wyjasniał… jedna jest odpowiedź - tu rolnictwa prawie, że już nie ma i sie temu żadne rzeki ulepszanie nie należy. Finito.

No cóż, jest to jakiś argument.

- Niech nie robi z siebie głupa. Chiba słyszał, że unijne so dopłaty dla rolnikow, które swojo ziemie ugorujo? Tutej ludzi siejo terez tyle, co dla siebie… paruch po pare mleczne krowy hoduje i wszystko. Ale czy dziś rolnik musi sie zajmywać rolnistwem? Tu by mógby pierszorzendny kwitnonć przemys turystyczna, ludzi z całej Ełuropy moglip tutej źjeżdżać i podziwiać, bo ze swieco szukać drugiej takej pienknej okolicy, a tym czasem jazu sie nie zrobi, bo nie ma rolnistwa! Trzymajcie mnie ludzi! Stawiam terez tu pytanie: czy Polaki zawsze muszo mondre być po szkodzie… albo jeszcze lepiej… czy my zawsze musim być aż takie strasznie głupie?

No wie pan…

- On jak zawsze chce być polityczny. Ale je nie musze, temu powiem prosto z mostu - skarb tu mamy niebywały, może i ostatnia taka w Ełuropie jak to mówi sie anklawa przyrodnicza, nu a nasze urzendniki robio wszystko żep do jej ratunku nie dopuscić. Na mamorze krowy sie nie paso, nu to niech on ginie sobie, rzeczka niech wysycha… rency opadajo, żal serce sciska… a ja jaj, u ju juj!

Ma pan rację, panie Czesiu. Może jednak ktoś zmądrzeje w końcu.

- By ja na to raczej i nie liczył. Dobra. Już sie wściekać zaprzestaje, bo mnie jeszcze jakasć apopleksia chwyci. Dobra. Idzem terez na te nasze polske, biezankoholowe, czy nie idziem?

No cóż… Chodźmy, panie Czesiu złociutki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna