Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak przestaliśmy wierzyć w świętego Mikołaja?

Urszula Ludwiczak [email protected]
Wiara w św. Mikołaja to nieodłączny element dzieciństwa. Podobnie jak wymarzone prezenty, które znajdowaliśmy pod choinką. A jak traciliśmy wiarę w św. Mikołaja?

Któż z nas nie pamięta, jak w dzieciństwie buszował po domu, usiłując znaleźć "dowody“ na nieistnienie Mikołaja? Albo jak bacznie przyglądaliśmy się wystającym mu spod długiego płaszcza butom, które dziwnie przypominały te dziadkowe... Jako dorośli zazwyczaj tęsknimy za tamtymi, jakże rozkosznymi czasami słodkiego dzieciństwa. I chcemy żeby Mikołaj nadal do nas przychodził...

Nie ma to jak starszy brat
- W Mikołaja przestałam wierzyć dość wcześnie, w wieku 7-8 lat, za sprawą mego starszego brata Grześka - wspomina Małgorzata Wnuk, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku. - Pokazał mi szafę, w której rodzice chowali prezenty i nawet dla takiego szkraba nie było wielkim wyzwaniem rozwiązać tajemnicę, że zamiast Mikołaja prezenty kupują rodzice... Potem wystarczyło podczas kolejnych Wigilii doskonale odgrywać zaskoczenie, zdziwienie i radość. Robiliśmy to z taką wprawą, że oficjalnie przesłałam wierzyć w Mikołaja dopiero jako nastolatka.

Marek Tyszkiewicz, aktor z białostockiego Teatru Dramatycznego był w III klasie szkoły podstawowej, gdy jego wiara prysła. I to nie za sprawą bardziej uświadomionych kolegów, ale... dociekliwości.
- Dostałem wtedy pod choinkę wymarzony magnetofon - opowiada. - To było duże wydarzenie, bardzo się cieszyłem. Ale jako że byłem niezmiernie dociekliwym dzieckiem, wyczaiłem, że na karcie gwarancyjnej magnetofonu jest podpis mojej mamy. Rozczarowałem się niezmiernie i przestałem wierzyć w świętego.

W bardziej dramatycznych okolicznościach wiarę w świętego stracił zaś wiceprezydent Białegostoku Tadeusz Arłukowicz:
- Pamiętam, że wcześniej zawsze bezgranicznie wierzyłem w Mikołaja, czekałem na niego - opowiada. - Zawsze przychodził do nas na rodzinną Wigilię, która odbywała się u dziadków w Kętrzynie.
Kiedy mały Tadzio miał 6 lat, Mikołaj przyniósł mu wór prezentów i zimne ognie. - I spytał mnie, czy jestem grzeczny, czy słucham rodziców, a potem, czy jestem odważny. I skoro tak, to kazał mi chwycić zimny ogień, twierdząc, że jest zimny. Chwyciłem i się poparzyłem. I z tą chwilą przestałem w niego wierzyć. Nie mogło tak przecież być, że prawdziwy święty Mikołaj kazałby dziecku zrobić coś tak przykrego. Gdy w następnym roku Mikołaj przyniósł mi jakąś rózgę, to się tym już wcale nie przyjąłem, bo wiedziałem, że jest nieprawdziwy.

Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk, pamięta z kolei jak we wczesnym dzieciństwie odkrył z innymi dziećmi z rodziny, że Mikołajem jest dziadek. A Rozalia Mancewicz, Miss Polonia 2010, wielką mistyfikację odkryła w II klasie podstawówki: - Tata kazał mi wynieść śmieci i wtedy zobaczyłam, że w naszym samochodzie leży dużo prezentów - opowiada. - Potem te same pakunki zobaczyłam pod choinką...

Tomasz Andrukiewicz, prezydent Ełku, pierwsze zwątpienie w istnienie świętego miał w wieku 6-7- lat. - Razem z bratem buszowaliśmy po domu i odkryliśmy schowane wysoko w szafie prezenty, które potem znalazły się pod choinką - wspomina. - Oczywiście rodzice natychmiast nam wytłumaczyli, że to Mikołaj je przyniósł, ale kilka dni wcześniej, bo jednego dnia do wszystkich dzieci by nie zdążył... Trochę nas to uspokoiło. Pamiętam też, że zawsze baliśmy się, że jak nie ma śniegu, to Mikołaj nie przyjdzie. Mama nam mówiła, że przyjdzie, a właściwie przyjedzie, dużym fiatem, który stał u nas pod blokiem.

Breloczek w Shakinem
Mikołaj, jak przyznają nasi rozmówcy, przynosił zazwyczaj wyjątkowe prezenty.
- Moje największe wzruszenie wiązało się z breloczkiem z idolem z lat młodości: Shakinem Stevensem - opowiada Małgosia Wnuk. - Do tej pory pamiętam moje łzy w oczach i prawdziwe zdumienie mojej rodziny, gdy w wigilijną ekstazę wprawiły mnie nie wspaniałe ciuchy, a dołączony w ostatniej chwili mały drobny bibelot. Ale dla prawdziwych fanów Shakina to był jedyny w swoim rodzaju amulet.

Tadeusz Arłukowicz praktycznie co roku dostawał piłkę. - I zawsze na nią czekałem, wiedziałem, że będzie nowa, skórzana "biedronka“. To było "coś" w tamtych czasach - wspomina. - Nie zapomnę też NRD-owskiej kolejki, wtedy szczytu marzeń. A najbardziej niezwykłym prezentem, jaki dostała w sumie cała moja rodzina był pies. Moja starsza siostra bardzo chciała mieć psa, rodzice bardzo długo nie chcieli się zgodzić. I którejś wigilii pojawił się u nas gość - czarny cocker spaniel. Tamta suczka zapoczątkowała historię psów w naszej rodzinie.

Czesław Renkiewicz wspomina zaś... owoce cytrusowe: - Dostawaliśmy różne prezenty, ale właśnie pomarańcze czy banany były tym, na co wtedy czekało się najbardziej.

Tomasz Andrukiewicz najmilej wspomina zaś model dużego fiata.
- Bardzo się z tego prezentu cieszyłem - podkreśla. - Sam nie wiem dlaczego... Może to ten Mikołaj mi się z nim kojarzył? Do dzisiaj uwielbiam dostawać prezenty, każdy sprawia mi ogromną radość.

To ja byłam Mikołajem!
Joanna Zapolska, wicemistrzyni świata fitness, nie pamięta, kiedy w Mikołaja wierzyć przestała. Ale pamięta, że od młodych lat sama tym Mikołajem bywała.

- Już jako 9-latka wyjeżdżałam jako gimnastyczka za granicę, np. do RFN - wspomina. - Zawsze przywoziłam stamtąd prezenty. Tamten świat był bardziej kolorowy od tego naszego, jakąś namiastkę mogłam ze sobą przywozić i bawić się w świętego Mikołaja. To były rzeczy podstawowe: kosmetyki, ubrania, a przede wszystkim słodycze. Wszystko sprawiało ogromną radość obdarowywanym, byłam najlepszym Mikołajem. I tak mi zostało do dziś, że lubię dawać prezenty.

Zdarzało się, że mała Joanna spędzała całe święta za granicą.
- Koleżanki gimnastyczki wiedziały, że w Polsce jest nie najlepiej, więc chciały nam tym bardziej osłodzić dzieciństwo - opowiada. - I jako 12- latka odwiedziłam tego prawdziwego św. Mikołaja w Laponii. To było niezapomniane przeżycie, a myślę, że dla osoby, która wierzy w tę postać taka wizyta jest zupełnie magiczna. Zostały po niej wspaniałe wspomnienia. Potem przez wiele lat moje dziecko pisało listy do św. Mikołaja, a ja starałam się, aby jak najdłużej w niego wierzyło.

Kilkakrotnie święta poza Polską - w Australii, spędzała też Rozalia Mancewicz.
- Ale zdecydowanie wolę spędzać je w Polsce, bo Wigilia w krótkich rękawkach i 40-stopniowym upale nie ma klimatu prawdziwych świąt - wyjaśnia.

Cały czas w niego wierzę...
- Cały czas wierzę w świętego Mikołaja - zapewnia Tadeusz Arłukowicz.
- I ja myślę, że Mikołaj istnieje - dodaje prezydent Ełku. - Wiele razy mamy dowody na jego istnienie.
- Urok dzisiejszych świąt to rodzinne tradycje podporządkowane naszym wspaniałym maluchom - mówi Małgosia Wnuk. - W rolę Świętego Mikołaja przebierze się mój mąż Artur. Czteroletni Jacek się nabierze, sześcioletnia Julka zapewne już nie, bo już podczas ubiegłorocznej Wigilii nabrała podejrzeń co do skarpetek podejrzanie znajomo wyglądających na tatowe. W tym roku, zanim zdradzimy jej, że zapracowany Mikołaj poprosił tatę o zastępstwo, będzie musiała dla wesołego staruszka zaśpiewać co nie co. Bo rózgi nikt nie lubi dostawać …

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna