Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zamiłowanie do polowań i mocny węgrzyn zabiły Stefana Batorego

Piotr Biziuk
Stefan Batory jest uznany za jednego z wybitniejszych polskich władców
Stefan Batory jest uznany za jednego z wybitniejszych polskich władców
"Bądź Wasza Królewska Mość dobrej myśli, nie ma żadnego niebezpieczeństwa" - rzekli medycy. "Wiem dobrze, że nie ma" - odparł król, po czym "słupem oczy podniósł do góry, zaczął zgrzytać zębami". Trzy dni później Batory zmarł na zamku w Grodnie.

Jeszcze na początku grudnia 1586 roku nikt chyba nie przeczuwał jak kiepski jest stan zdrowia monarchy. Zresztą, czy można było tak sądzić, skoro Stefan Batory wciąż polował? Chłody tego roku zaczęły się wcześnie, bo już 25 listopada siarczysty mróz skuł ziemię. Monarcha za nic miał sobie jednak rady cyrulików, którzy namawiali go, by wygrzał swoje kości w przytulnych izbach grodzieńskiego zamku. Nie w smak mu były takie gadki. 2 grudnia wybrał się do puszczy w pobliżu miejscowości Kundzin, by zapolować. Niektórzy powiadali, że wpadło mu w oko krasne liczko córki tamtejszego leśniczego. Ile było w tym prawdy - nie wiadomo.

Po dwóch dniach król powrócił do Grodna trapiony atakami duszności. Zlekceważył jednak ostrzeżenia medyka i w niedzielę, 7 grudnia, konno pojechał do fary Witoldowej, by wysłuchać tam mszy. Po południu powrócił, lecz poczuł się źle i kazał dworzanom dostarczyć sobie papier oraz inkaust, po czym zasiadł do spisywania testamentu. Wieczorem rozbolała go głowa, kazał więc przynieść mocnego wina, którego wypił dwa kielichy. Długo nie mógł zasnąć, wyszedł do sąsiadującego z sypialnią alkierzyka, a tam stracił przytomność i upadł. Na hałas przybiegli dworzanie.

Niewielką ranę opatrzono kurzym białkiem z "trochą mirry". Batory zabronił rozpowiadać o nocnym wypadku. Dwa dni później znów stracił przytomność. Nie pomogło ani stawianie pijawek, ani podawanie łosiowego kopyta.

12 grudnia król kazał przynieść sobie wina, bowiem dręczyło go pragnienie.

"Oddałem się już w ręce Boga, przygotowany jestem do śmierci, nie trwoży mię ona, jeżeli nie mówię, to dlatego, że mi cięży głowa i chciałbym usnąć". Zaraz potem chory doznał ataku paroksyzmów, których nie przetrzymał. Tak odszedł jeden z największych monarchów polskich. Miał zaledwie 53 lata.

Według historyków, którzy badali zapiski medyków leczących Batorego, król cierpiał albo na niewydolność nerek, albo na miażdżycę tętnic.

Dziś lekarze zabroniliby mu spożywać alkoholu i nakazali unikać mrozów. Czy jednak odniosłoby to skutek, skoro i 420 lat temu rady takie nie przyniosły żadnego rezultatu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna