Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakby był kobietą, to by płakał. A tak - przepłynął rzekę na torcie

Helena Wysocka
Tegoroczne pływadło Wiktora Szatyłowicza nawiązywało do jubileuszu konkursu, ale nie tylko. - To takie słodkie pożegnanie - żartuje.
Tegoroczne pływadło Wiktora Szatyłowicza nawiązywało do jubileuszu konkursu, ale nie tylko. - To takie słodkie pożegnanie - żartuje. H. Wysocka
Najpierw chciał płynąć na sercu w plecaku. Później myślał o żółtym kalendarzu. W końcu zrobił potężny tort. Na pożegnanie, bo Wiktor Szatyłowicz z Czeremchy kończy przygodę z pływaniem na byle czym. - Co miałem pokazać, to pokazałem - uważa. - Teraz będę hodować kozy.

Tak podpowiada rozsądek. Pływadła dają ogromną satysfakcję, ale pochłaniają zbyt wiele pieniędzy, czasu i emocji. - Tort robiłem w ostatnich dniach, nocami. Zmieniała się koncepcja, denerwowałem się, że nie zdążę... - opowiada konstruktor. - Największe emocje były tuż przed wyjazdem na mistrzostwa. Pewnie gdybym był kobietą, to bym się rozpłakał.

Ale nie uronił ani jednej łzy. Przyjechał do Augustowa i zebrał gromkie brawa licznie zgromadzonej publiczności. Pływadło było okazałe, a poza tym, jako jedyny zawodnik nie prosił o holowanie swojej konstrukcji. Do tego, aby tort pokonał Nettę wykorzystał swoje mięśnie.
- Jak coś robić, to dobrze - kwituje pytania, czy warto było się męczyć. - Taką mam zasadę.

Żeby wstydu nie było

Mieszka w Czeremsze, pracuje w Straży Granicznej. Jest tam konserwatorem. Bardzo lubi swoje zajęcie. Ale ma też marzenia, takie z dzieciństwa: żeby być w telewizji. Przez lata zastanawiał się, co zrobić, aby zauważyli go dziennikarze. Kiedyś wpadł na pomysł, by kręcić filmiki. Akurat w telewizji nadawali program "Śmiechu warte". Wysłał kilka, a może kilkanaście swoich produkcji. Były to różne, zatrzymane w kadrze sceny. Wszystkie wydawały się zabawne, ale w telewizji mieli odmienne zdanie. Nagrody zgarniał kto inny.

W 1999 roku dowiedział się o konkursie w pływaniu na byle czym. Z Czeremchy do Augustowa - myślał sobie - nie taki szmat drogi, a na tego typu mistrzostwach telewizja na pewno będzie. Skonstruował więc pływadło i ruszył do grodu nad Nettą. Czy pojawił się na szklanym ekranie, nie wiadomo. Być może, ale nikt nie widział. Jedno jest pewne: przepłynął Nettę. Od startu do mety. A nie wszystkim to się udało.
Rok później Szatyłowicz wygrał augustowskiej mistrzostwa. Płynął wtedy na czołgu. Do stworzenia konstrukcji wykorzystał... dach malucha.
- Wciągnęła mnie ta zabawa i to bardzo szybko - śmieje się. - To jest tak, że człowiek wracał z mistrzostw i już zastanawiał się, z czym wystartuje w przyszłym roku. Poza tym, chciałem pokazać dzieciom, że warto mieć pasje.

Pomysły na pływadła czerpał z życia. Na przykład w drodze z pracy do domu zauważał coś i już kombinował, jak to utrzymać na wodzie. Później składał, próbował i dalej składał. Bo to, co wymyślał, musiało pokonać nurt rzeki. - Żeby nie było wstydu - śmieje się.
Niektóre konstrukcje tworzył z myślą o konkretnych osobach. Na przykład "Nikotynowego potwora" zbudował po tym, jak ojciec zmarł z powodu choroby nowotworowej.

- Palił papierosy, a w Augustowie jest fabryka tytoniu - przypomina rozmówca. - Nie wiem, czy jej produkty kupował. Ale tytoń, to tytoń. Chciałem ostrzec innych, że palenie szkodzi.
Później apelował do włodarzy o zgodę. Płynął więc na trzech ogromnych, ozdobionych dziesiątkami wiatraczków dętkach. Swój pojazd nazwał słowami popularnej piosenki "Chodź pomaluj mi świat".

- Każdy może odczytywać to jak chce - wyjaśnia. - Mnie chodziło przede wszystkim o to, by skończyły się waśnie polityków. Dziś świat jest szary. Tam, na górze, ciągle się kłócą. A tak być nie powinno.
Wspierał też niepełnosprawne, przykute do wózków inwalidzkich dzieci i szydził z chciwych.
- Któż by to wszystko pamiętał, co było - macha ręką. - Fakt, że na pływadła poświęciłem pół życia.

Z satysfakcji żyć trudno

Już kilka lat temu chciał skończyć z tą, jak mówi, zabawą. Przede wszystkim dlatego, że jest kosztowna. Samo przewiezienie konstrukcji z Czeremchy do Augustowa kosztuje nie mało. A gdzie pieniądze na materiały?
- Trzeba wydać, lekko licząc, kilka tysięcy - kalkuluje Szatyłowicz. - O sponsorów trudno, a satysfakcji do garnka włożyć się nie da.
W Augustowie, z przyczyn losowych, nie był przez dwa ostatnie lata. Nie pasowały terminy. Ale w międzyczasie pływał w Bartoszycach, gdzie odbywa się podobna impreza.

- Byłem też w Kędzierzynie Koźlu, Lublinie i w Turowie - wspomina. - Parę razy wygrałem "na wyjeździe".
W styczniu tego roku, w radiu Białystok zaczął dociekać, kiedy będzie tegoroczna impreza. Gdy usłyszał, że w pierwszy weekend sierpnia, zapytał: - a dostanę dwudziesty numer? To przyjadę.
Dostał od ręki. Miał parę pomysłów na pływadło, ale ostatecznie zbudował tort. Okazały, wysoki na ponad dwa metry. Z wisienką na górze. Na konstrukcji zamieścił tabliczkę z napisem "Czeremcha", bo - poza zabawą - chce też promować swoją gminę. Zresztą, jak płynął, to cały czas wykrzykiwał jej nazwę. Niech ludzie wiedzą, że taka istnieje. Może kiedyś zajrzą.
- Warto! - zachęca. - Piękna okolica.

Parę miesięcy temu Szatyłowicz podjął ostateczną decyzję: kończy z pływaniem.
- Mam nową pasję - śmieje się. - Hoduję kozy. Są bardziej dochodowe.
Poza tym, wymagają sporo zachodu. Na dwie fantazje czasu więc nie ma.
Co zrobi z pływadłami? Pewnie je zniszczy. Musi bowiem opróżnić garaż.
- Pozostawię tylko ten tort - zapowiada. - W jego przygotowanie włożyłem chyba najwięcej serca. Niech będzie, na pamiątkę. Chyba, że kiedyś...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna