Jan Skibicki, sadownik z Kurian, został Rolnikiem Roku 2019. Jego oczko w głowie to odmiana jabłek Gold Milenium

Czytaj dalej
Fot. fot. A. chomicz
Barbara Kociakowska

Jan Skibicki, sadownik z Kurian, został Rolnikiem Roku 2019. Jego oczko w głowie to odmiana jabłek Gold Milenium

Barbara Kociakowska

Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem – mówił Hipokrates. Tą samą dewizą kieruje się Jan Skibicki, sadownik z Kurian, który w plebiscycie Mistrzowie Agro otrzymał 5150 głosów i został Rolnikiem roku 2019.

Jan Skibicki z Kurian, absolwent Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie na kierunku ogólnorolnym i ogrodniczym, jest wielkim zwolennikiem ekologii i żywności funkcjonalnej. Ciągle się dokształca, współpracuje z naukowcami i lekarzami, uczestniczy w grantach naukowych na różnych uczelniach.

– Wziąłem udział w plebiscycie „Gazety Współczesnej“, by promować żywność ekologiczną i funkcjonalną – mówi Rolnik roku 2019. – Jemy skażoną żywność i stąd biorą się różne choroby. Należy od tego uciekać.

Skibicki gospodarstwo sadownicze prowadzi od 1984 r. – wówczas to kupił ziemię w Kurianach, założył sad i szkółkę. Po 15 latach prowadzenia gospodarstwa w sposób konwencjonalny, w 1999 r. postanowił przejść na ekologię. Dokupił jeszcze dwa sady leżące w pobliżu jego gospodarstwa, a później trzeci położony w Folwarkach Tylwickich. Rolnik roku 2019 gospodaruje na 20 hektarach. Osiem hektarów zajmują jabłonie, 4 ha grusze, na 5 ha uprawiane są warzywa w systemie dwupolowym, a na kilku ha rosną zioła. Całość jest produkowana metodami ekologicznymi.

– Dziś już nie byłbym w stanie prowadzić gospodarstwa w sposób konwencjonalny – mówi Rolnik roku 2019.

Oczkiem w głowie sadownika z Kurian jest odmiana jabłek Gold Milenium. Uprawia ją od 2000 roku. Mógłby o niej opowiadać godzinami. Bo jabłka to nie tylko jego sposób na życie, ale też wielka pasja. Opowiada, że kiedy działania Balcerowicza dały się sadownikom mocno we znaki, rozpoczął współpracę z uczelnią. Szukając sposobu na ograniczenie kosztów, postawił na ekologię. Jak tłumaczy, najwięcej pieniędzy szło na ochronę przeciwgrzybiczną – od tzw. parcha. W jego gospodarstwie pojawiła się więc nowa odmiana jabłek Gold Milenium, mająca dużo przeciwutleniaczy i odporna na choroby grzybowe.

– Została ona skrzyżowana przez naukowców w Stanach Zjednoczonych, wyselekcjonowana w Instytucie Ogrodnictwa w Skierniewicach a wyhodowana i wprowadzona do produkcji w moim gospodarstwie Kurianach – opowiada.

Skibicki produkuje od 60 do 80 ton jabłek rocznie. Z hektara zbiera 10 ton, czyli dużo mniej niż w przypadku produkcji konwencjonalnej, gdzie plony sięgają nawet 80 ton z hektara.

– Stawiamy na jakość a nie ilość – wyjaśnia. I dodaje, że w sadownictwie konwencjonalnym w ciągu sezonu średnio wykonuje się około 30 oprysków: chemicznych, grzybobójczych, owadobójczych oraz tych najbardziej toksycznych – chwastobójczych. Jeśli to wszystko zsumujemy, to otrzymamy potężny arsenał chemiczny, który zabija system odpornościowy u człowieka. Chemia wywołuje raka, alergie, cywilizacyjne choroby.

Każda odmiana jabłek ma inny skład chemiczny. Mają na to wpływ makro i mikroelementy jak również przeciwutleniacze. Chodzi głównie o związki glukozowo- polifenolowe, które zapobiegają powstawaniu stanów zapalnych, prowadzących do mutacji komórki w nowotworową. Ze związków polifenolowych wytwarzane są leki przeciwnowotworowe. Jest około 8 tysięcy przeciwutleniaczy.

– Jedząc jabłko karmimy florę bakteryjną – mówi Skibicki. – Dobre jabłko jest prebiotykiem. Jeżeli w naszym organizmie jest dużo bakterii kwasu mlekowego i innych prozdrowotnych, wówczas wytwarzają one przeciwutleniacze i witaminy, dzięki czemu nie chorujemy.

Według Skibickiego, nie ma postępu rolnictwa bez nauki. W jego przypadku współpraca z Uniwersytetem Medycznym w Białymstoku, Politechniką Białostocką, Instytutem Sadownictwa w Skierniewicach oraz Texas University zaowocowała stworzeniem kapsułek zawierających skoncentrowane soki probiotyczne.

– Sam certyfikat ekologiczny to o wiele za mało, by żywość mogła leczyć – mówi Jan Skibicki. – Kluczem do sukcesu jest odpowiednie przygotowanie gleby.

Bo przeciwutleniacze jednego roku są, a drugiego ich nie ma, pomimo tego, że warzywa rosną na tym samym miejscu, używamy tych samych nasion. Czym to jest spowodowane?

– Ziemia, tak jak człowiek, musi być odpowiednio karmiona – mówi Rolnik roku 2019. I zdradza sposób, w jaki on to robi. Pierwszego roku tylko „karmi ziemię”, czyli daje obornik koński, na nim sieje poplon motylkowy plus owies. Wszystko to rozdrabnia, dodaje efektywne mikroorganizmy, które rozkładają biomasę, a następnie stosuje głęboką orkę. Pod koniec lata sieje drugi poplon motylkowy – wykę, peluszkę i gorczycę. Kiedy urosną, znów je rozdrabnia, po czym stosuje głęboką orkę. Tak nakarmiona ziemia ma wszystkie niezbędne składniki, do produkcji przeciwutleniaczy na poziomie stałym. I dopiero w następnym roku - w tak przygotowanej ziemi – sieje warzywa.

– Od kilku lat sprawdzamy zawartość przeciwutleniaczy i zawsze są na podobnym, stałym poziomie – opowiada Skibicki. – A jeżeli warzywa posadzimy po zbożach, to w jaki sposób możemy mieć przeciwutleniacze, skoro ziemia jest wyjałowiona. Z czego mają powstać, jak nie ma składników odżywczych w ziemi.

Barbara Kociakowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.