Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Waliński, kolekcjoner znaczków, opowiada o pracy i pasji

Katarzyna Asijewska
Andrzej Zgiet
Znaczki pocztowe kiedyś zbierał prawie każdy. Dziś kolekcjonerów jest mało. Z Januszem Walińskim, właścicielem - coraz rzadziej spotykanych - zakładu zegarmistrzowskiego i sklepu filatelistycznego rozmawiamy o jego pracy i pasji.

Zegarmistrzem został Pan dzięki swemu ojcu. A jak było z filatelistyką?

Ojciec, mając już ponad 80 lat, postanowił zrezygnować z działalności. Wtedy ja przejąłem rodzinny interes i rozszerzyłem działalność o filatelistykę, która jest moim hobby. Znaczki zacząłem zbierać w II klasie szkoły podstawowej i dalej mnie to bawi.

Czy dużo osób naprawia zegarki?

Na 100, które do mnie przychodzą, najwyżej jedna nosi zegarek mechaniczny, czyli nakręcany. Pozostali mają zegarki na baterie, a młodzi korzystają z telefonów. Ruch w zegarmistrzostwie ogranicza się zatem do wymiany paska, baterii i drobnych napraw. Dlatego zakładów jest coraz mniej.

Czy naprawiał Pan jakieś rzadko spotykane zegary?

Nietypowe zegary to te najtrudniejsze do naprawy, czyli takie, które wybijają godziny, półgodziny i kwadranse, tzw. kwadransiaki.

Jak rozpoczęła się Pana przygoda ze znaczkami?

Kiedyś bułeczka słodka kosztowała 1,40 zł. Mama codziennie dawała mi 2 zł na bułeczkę, a ja - zamiast na jedzenie - wydawałem je na znaczki. Tak wyglądały początki mojego kolekcjonowania. Lubię zbierać znaczki z krajów, które już nie istnieją - Księstw Niemieckich sprzed zjednoczenia i Księstw Indyjskich. Mało kto wie, że na terenie Indii Brytyjskich było około 30 feudalnych księstw. Filatelista musi znać historię i geografię, aby wiedzieć, z jakich czasów dany znaczek pochodzi.

Co decyduje o cenie znaczka?

Decydujący jest jego stan. Znaczek, który jest trochę zniszczony lub widać na nim linie papilarne, znacznie traci na wartości. Przykładowo znaczek z prezydentem Wojciechowskim z 1924 r. o numerze katalogowym 193 w idealnym stanie kosztuje 450 zł. Jeżeli na kleju jest ślad podlepki lub palców, to cena spada do 50 zł. Ten sam stemplowany znaczek kosztuje tylko 4 zł.

Co roku ukazuje się katalog, w którym obok fotografii znajduje się numer znaczka oraz aktualna cena. Ludzie, którzy przychodzą do mnie z prośbą o wycenę, sądzą, że o cenie decyduje jego wiek. A tak niestety nie jest. W im mniejszym nakładzie znaczek się ukazał, tym jest on droższy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna