Kamil Pełszyński wracał przez łąkę ze szkoły, gdy nagle ze studni usłyszał przeraźliwie miauczenie. Zajrzał w cembrowiny i zobaczył kota. Sam nie mógł nic poradzić, bo to ok. 6-metrowa studnia - zawołał więc ojca. Razem próbowali wyciągnąć zwierzę. Spuszczali koszyk do studni, sądząc, że kot wejdzie i pozwoli wyciągnąć się na powierzchnię. Kocur nie zrozumiał jednak szczerych intencji ludzi, tylko miauczał przeraźliwie. Powiadomiono więc miejscową straż pożarną.
Tymczasem druhowie jadąc na akcję ratowania kota natrafili po drodze na mężczyznę, który zasłabł na ulicy. Wezwano lekarza. Medyk sam nie potrafił pomóc, więc wezwano pogotowie z Moniek. Okazało się, że wszystkie karetki były zajęte przy innych akcjach ratowniczych. Wezwano zatem helikopter ratowniczy. Mieszkaniec Goniądza odleciał do szpitala w Białymstoku, gdzie udzielono mu skutecznej pomocy.
Z naszych informacji wynika, że uratowany mężczyzna był... pijany i już na drugi dzień przyjechał do swojego domu. Kocia akcja ratownicza była prostsza. Strażak wszedł po drabinie do studni i wyciągnął zwierzaka. Uratowany kocur nie wymagał... interwencji weterynarza, tak jak goniądzanin lekarza - wyrwał się z rąk strażaka i
uciekł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?