Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jego serce kocha bieganie

Kazimierz Radzajewski
W. Olesiewicz nie dorobił się na biegach. Jego trofea to tylko puchary i medale, ale nie żałuje ani jednego przebytego kilometra.
W. Olesiewicz nie dorobił się na biegach. Jego trofea to tylko puchary i medale, ale nie żałuje ani jednego przebytego kilometra.
Knyszyn. W ciągu pół wieku pięć razy obiegł całą Ziemię. I nie zerwał ze swą pasją, chociaż ma już 65 lat.

Pochodzący z Knyszyna Wiesław Olesiewicz był najlepszym Polakiem na dystansie 100 km i siódmym zawodnikiem na świecie w tym morderczym supermaratonie. "Zwykłe" maratony wygrywał zaś jeden po drugim. W Knyszynie zaczynał bieganie i tam uczcił jubileusz 50-lecia kariery maratończyka.

Uzależniony od wysiłku
W połowie czerwca Olesiewicz pobiegł na ten sam szlak, który pokonywał podczas pierwszych treningów. Swoim prywatnym maratonem przypomniał się mieszkańcom Knyszyna, dumnym z tego, że mają tak utytułowanego ziomka.

- Nie kończę biegania, bo moje serce uzależniło się od wysiłku. Przebiegłem zaś już blisko 200 tysięcy km. To pięć razy wokół Ziemi - mówi Olesiewicz, który biegać zaczął 50 lat temu w knyszyńskim SKS-ie.

- To moi bracia kazali mi biegać, a trenerami byli wymagającymi. I tylko nasi sąsiedzi stukali się wtedy w czoło, mówiąc, że "ten wariat znowu biega" - wspomina maratończyk.

Potem Olesiewicz trenował w monieckim Promieniu, Flocie Gdynia, Iskrze i Podlasiu Białystok, Gryfie Słupsk, Zawiszy Bydgoszcz. Wówczas był m.in. rekordzistą Polski na 50 i 100 km. W 1976 r. jako pierwszy z Polaków przebiegł 100 km poniżej 7 godzin. Był trzykrotnym mistrzem w maratonie górskim (1976, 1977 i 1978 r.). Jest też wielokrotnym mistrzem Polski weteranów.

Sport to jego życiowa pasja. Nie dorobił się pieniędzy na bieganiu, bo stypendia sportowe wprowadzono dopiero w 1977 r., gdy Olesiewicz nie miał już szans w rywalizacji z młodzieżą.

Siedem kilogramów lżejszy po... biegu

Pracował zatem przez osiem godzin dziennie jako ślusarz, po czym przebierał się w dres i biegał, pokonując każdego dnia po 30 km.

- Biegłem kiedyś w Czechosłowacji na 100 km. Na 85. kilometrze byłem drugi i już wyprzedzałem Czecha, gdy na punkcie żywieniowym powiedziano mi, że nie ma dla mnie... wody i jedzenia. Opadłem z sił. Gdy zobaczyłem ogród i kobietę w sadzie, poprosiłem ją o dwa jabłka i do mety dobiegłem ostatkiem sił - Olesiewicz wspomina swoje bieganie w tzw. krajach demokracji ludowej.

Najcięższym jego biegiem był maraton w byłej NRD. Spośród 380 zawodników do mety dobiegło zaledwie 49. Olesiewicz dotarł na metę 19. i... siedem kg lżejszy. Innym razem sędzia pokazał mu niewłaściwą drogę. Potem co prawda zawrócił go, ale knyszynianin ukończył bieg na 4. miejscu, choć wcześniej był pierwszy.

Wiesław Olesiewicz mieszka teraz w Białymstoku, nadal trenuje i można go spotkać na linii startu wielu biegów ulicznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna