Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest nauczycielem. Robi takie rzeczy, o jakich niektórzy nawet nie śnili [FOTO, REPORTAŻ]

Helena Wysocka [email protected]
A to Verzasca, szwajcarska rzeka, którą – jak mówi Iwankiewicz – też trzeba było sprawdzić.
A to Verzasca, szwajcarska rzeka, którą – jak mówi Iwankiewicz – też trzeba było sprawdzić.
Szukam następców - uśmiecha się. - Ja niedługo będę kończył swoją misję.
W meksykańskim wulkanie nurkowie znaleźli mityczne naczynie, które wykonano około 200 lat temu.
W meksykańskim wulkanie nurkowie znaleźli mityczne naczynie, które wykonano około 200 lat temu.

W meksykańskim wulkanie nurkowie znaleźli mityczne naczynie, które wykonano około 200 lat temu.

Za pięć tygodni wyrusza do Nepalu, by zanurzyć się w kolejnych polodowcowych akwenach. Tym razem w Himalajach. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem wyprawa potrwa miesiąc. - Każdy się boi - uprzedza pytanie. - Ale to doskonała okazja do tego, by opanować strach.

Chciał być pierwszy

Kamil Iwankiewicz ma 38 lat. Jest nauczycielem, politologiem i dr nauk ekonomicznych. Do tego grotołazem, alpinistą, a także specjalistą w nurkowaniu jaskiniowym oraz głębinowym. Na co dzień mieszka w Olsztynie, ale pracuje w Suwałkach. W Państwowej Szkole Zawodowej, gdzie ma wykłady, chce za wszelką cenę zmienić myślenie studentów. Drażni go, że niektórzy nie mają ambicji. Uczy ich konsekwencji. Próbuje zachęcić do działania, do podejmowania ryzyka.

- Wciąż powtarzam: nie bójcie się marzyć - mówi. - Tylko wtedy życie ma sens.
Sam od dziecka marzył o nurkowaniu. Po raz pierwszy zszedł pod wodę gdy miał 17 lat. Do tej pory spenetrował większość suwalskich i mazurskich jezior.

- Ale wciąż czułem niedosyt - mówi. - Pewnie dlatego, że chodziłem po utartych szlakach. Pomyślałem sobie, że warto byłoby zacząć coś nowego. Zrobić coś takiego, żeby być pierwszym.

Zainspirowany filmem "Życie mimo wszystko", w którym podróżnik ukazuje to, co dzieje się na najsuchszej pustyni świata wymyślił projekt "Korona Jezior Ziemi".

- Przewiduje on serię nurkowań w najwyżej położonych akwenach na naszej planecie, rozproszonych na siedmiu kontynentach - wyjaśnia.

Do pomysłu zaraził przyjaciół. I tak cztery lata temu stanął na czele kilkuosobowej ekipy i rozpoczął swoją misję.

Pobił rekord świata

Na pierwszy ogień poszedł krater wulkanu Licancabur (Ameryka Południowa), w środku którego znajduje się najwyżej położone jezioro na świecie.

- Po dwunastogodzinnej wspinaczce dotarliśmy na szczyt - opowiada Iwankiewicz. - Morderczy wysiłek, ale i nagroda wielka. Widok był bowiem nieziemski.

Zbiornik usiany głazami, które w ciągu milionów lat oderwały się od komina krateru i wpadły do jeziora.
- Najbardziej zszokowało mnie to, że Licancabur jest pełne życia - dodaje Iwankiewicz. - W zbiorniku bezustannie krążyło tysiące skorupiaków.

W Ameryce pobił rekord świata. Był pod wodą aż 40 minut. To znacznie dłużej niż poprzedni rekordzista, który nie wynurzył się przez 18 minut.

- Mało tego, wynurzyłem się po aparat fotograficzny i zanurkowałem jeszcze raz - dodaje.- Znowu wytrzymałem 25 minut.

Pięć miesięcy później odbyła się kolejna wyprawa, która objęła jeziora najwyżej położone w Europie. Iwankiewicz dotarł wówczas do dwóch, bardzo różnych akwenów. Schwarzsee w Austrii ma najwyżej 30 metrów głębokości. Krajobraz jak na pustyni.

- Gdyby nie kawałki skał miałbym wrażenie, że nurkuję w mazurskich jeziorach - śmieje się. - Po chwili pojawiły się pstrągi, które zostały wpuszczone do wody kilkanaście lat temu.

Poradziły sobie, choć w ich ciałach wykryto duże stężenie owadobójczego środka, który w Europie nie jest używany od ćwierć wieku. Skąd więc znalazł się w pstrągach? Okazuje się, że pochodzi z ... Egiptu, gdzie stosowany jest w walce z szarańczą. Wraz z wiatrem przeniósł się nad Morzem Śródziemnym i dotarł do Alp.

Główny cel wyprawy, czyli Matscherjochsee znajdował się we Włoszech.
- Jezioro było piękne i przypominało rogal - opowiada. - Tyle, że przypominało pustynię. Nie znalazłem żadnych śladów życia.

W Ameryce Północnej Iwankiewicz był na wulkanie Nevado de Toluca i zanurzył w Jeziorze Słońca. Żartuje, że szukał skarbu ukrytego przez Azteków. Znalazł stare, pochodzące sprzed 200 lat naczynie. Było puste.

Będzie nurkował w Himalajach

Kolejne cztery wyprawy zakładały zbadanie jezior w Tybecie, Kenii, Australii i na Antarktydzie. Już wiadomo, że plan zostanie nieco zmodyfikowany. Chińczycy nie zgodzili się bowiem na eksplorację himalajskich akwenów.

- Pojedziemy do Nepalu - zapowiada. - Będziemy nurkować w dwóch jeziorach.
Dziś trudno o nich mówić. Warunki bez przerwy się zmieniają. Zresztą tak, jak liczba akwenów. Ocieplenie klimatu prowadzi do topnienia lodowców. Na mapach pojawiają się wciąż nowe zbiorniki, o istnieniu których kilkadziesiąt lat temu nikt nie słyszał.

- Co gorsze dochodzi tam do zjawiska wybuchu jeziora - dodaje. - Wówczas woda zalewa położone u podnóża osady. Dla Nepalczyków, którzy żyją w skrajnej nędzy, to prawdziwa tragedia.
Wyprawa potrwa około miesiąca. Później, w ramach projektu pozostaną jeszcze trzy. Według pierwotnych planów "Korona Jezior Ziemi" miała zakończyć się w 2014 roku, w Australii. Czy tak będzie, jeszcze nie wiadomo.

- Nie ma pośpiechu - uważa. - Wyprawy są trudne kondycyjnie. Trzeba wspiąć się na górę dźwigając na plecach kilkudziesięciokilogramowy ekwipunek. Czasem spać na mrozie i myć się śniegiem. Później wejść do wody i zejść w dół. To ogromny wysiłek.

Logistycznie też nie jest łatwo. Najpierw trzeba wyszukać odpowiedni akwen. To znaczy taki, który ma co najmniej pięć metrów głębokości. Nie bez znaczenia jest także jakość wody. Jest bowiem sporo zbiorników wypełnionych roztworem arszeniku, gliny, soli i wody. Niektóre są skute lodem przez ponad pół roku. Dla takich jezior nie warto się wspinać. - Jesteśmy królikami doświadczalnymi, ale nie szaleńcami - dodaje. - Staram się, zwłaszcza ostatnio, maksymalnie ograniczać ryzyko. Mam żonę i malutkiego synka.

Nie ukrywa, że bywają też problemy z finansami. Jedna wyprawa to wydatek rzędu 100 tys. złotych. Na szczęście, znajdują się sponsorzy. Rozmówca ma nadzieje, że nie zabraknie ich do końca projektu.

Do odkrycia jest jeszcze wiele

Wyprawy, to nie tylko przygoda, ale też badania. Nurkowie pobierają próbki skał i osadów dennych, wykonują mnóstwo fotografii. - Mam nadzieję, że nasze ustalenia posłużą naukowcom do opracowania nowych tabel, przy pomocy których można będzie bezpiecznie zanurzyć się na dużej wysokości - mówi. - Dziś wiedza na temat nurkowania wysokogórskiego kończy się na wysokości 3000 m nad poziomem morza. To zdecydowanie za mało.

Rozmówca ma nadzieję, że efekty jego pracy zostaną opracowane. Być może zostanie wydana książka, która zawierać będzie opisy, zdjęcia, praktyczne rady dla przyszłych śmiałków.

Do odkrycia jest jeszcze dużo. Iwankiewicz chciałby zachęcić do tego młodszych. - Szukam następców - uśmiecha się. - Ja niedługo będę kończył swoją misję. Czy czuję się odkrywcą? Nie. Chyba, że mówimy o odkrywaniu własnych słabości.

W meksykańskim wulkanie nurkowie znaleźli mityczne naczynie, które wykonano około 200 lat temu.
W meksykańskim wulkanie nurkowie znaleźli mityczne naczynie, które wykonano około 200 lat temu.

W meksykańskim wulkanie nurkowie znaleźli mityczne naczynie, które wykonano około 200 lat temu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna