Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Łapińska: Lubię odkrywać filmy, które potrafią mnie totalnie zaskoczyć

Rozmawiała Urszula Krutul
Wojciech Wojtkielewicz
Rozmowa. Z Joanną Łapińską, białostoczanką, dyrektor artystyczną Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty, który odbywa się we Wrocławiu, o filmach, festiwalach, Białymstoku i o tym, czy Leonardo DiCaprio w końcu dostanie Oscara

Pochodzisz z Białegostoku. Jak to się stało, że znalazłaś się we Wrocławiu i zostałaś dyrektor artystyczną Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty?

W najprostszy możliwy sposób. Kończyłam studia i miałam poczucie, że czas na moje pierwsze CV, mój pierwszy list motywacyjny. I że jest jedna firma, w której bardzo chciałabym pracować. To był maj, kiedy pojawiłam się w firmie Gutek Film, bo to właśnie była ta moja firma marzeń. Zostawiłam dokumenty, usłyszałam, że Roman Gutek jest na festiwalu w Cannes, ale jak tylko się pojawi, to zostanie mu to wszystko przekazane. Po czym 1 czerwca odebrałam telefon i...

Usłyszałaś w słuchawce głos Romana Gutka.

Dokładnie. Usłyszałam: „Dzień dobry, nazywam się Roman Gutek. Czy nie przeszkadzam?”. Po czym zostałam zaproszona na rozmowę. Miałam cichą nadzieję, że może uda mi się być wolontariuszką na zbliżającej się właśnie, II edycji festiwalu, wtedy jeszcze Nowe Horyzonty, a pierwszej w Cieszynie. Ku mojemu zdumieniu, podczas rozmowy zorientowałam się, że nie to jest mi proponowane. Zostałam koordynatorem festiwalu, a potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pamiętam taki dzień, jeszcze czerwcowy, kiedy na moje biurko trafił plik CV. Koleżanka z sekretariatu powiedziała: „Zobacz. To są CV osób, które chcą być wolontariuszami na tym festiwalu. Wybierz, kogo uważasz”. Poczułam, że los jest zaskakujący. Dał mi wielki prezent - szansę.

Którą dobrze wykorzystałaś.

- Ewidentnie się sprawdziłam, bo moja współpraca trwa już 15 lat. I nie jestem już koordynatorką festiwalu, bo to nie jest już mała impreza z Cieszyna. To potężny, międzynarodowy festiwal z wieloma imprezami towarzyszącymi. A ja mam to szczęście, że mogę pracować w naprawdę fajnej atmosferze, z ciekawymi ludźmi.

Jak to się stało, że festiwal takiej rangi znalazł się w Polsce, we Wrocławiu?

To jest bardzo ciekawe pytanie. Na początku nikt nie planował robić festiwalu takiej rangi. My po prostu chcieliśmy pokazywać kino, którego w Polsce nie było. Festiwal pierwszą edycję miał w 2001 r. w Sanoku, ja dołączyłam w 2002 r., kiedy przeniósł się do Cieszyna, gdzie odbyło się kilka kolejnych edycji, zanim na stałe zagościliśmy we Wrocławiu. Te początki festiwalu to był czas, kiedy po pierwsze nie było tak dużo firm dystrybucyjnych, natłoku filmów w polskich kinach. Nie było też w Polsce tylu kin co teraz. Po drugie - oglądanie filmów w internecie też nie było jeszcze aż tak popularne. Stąd wśród polskich kinomanów pojawiło się zapotrzebowanie na miejsce, gdzie mogliby oglądać kino z największych festiwali, filmy nagradzane, ale też takie, o którym się na świecie dyskutuje.

Na przykład jakie?

Na przykład filmy z Korei Południowej, kiedy tam naprawdę działo się bardzo dużo ciekawego. Tworzył Kim Ki-duk, świetnie miał się Park Chan-wook. I wtedy my to kino przywoziliśmy tutaj. Uczyliśmy Polaków takich nazwisk jak Tsai Ming-liang czy Hou Hsiao-hsien. To teraz są klasycy. Kiedy trzeba było, pokazywaliśmy kino Rumunii czy Argentyny. Cały czas śledziliśmy kino na świecie, przywoziliśmy je do Polski i w wielu przypadkach odkrywaliśmy je. I trochę po to powstał festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty. Po to, żeby polska publiczność mogła przyjechać w jedno miejsce i zobaczyć trendy panujące w kinie na całym świecie. I nowe filmy dużych, głośnych reżyserów jak Pedro Almodovar czy Lars von Trier.

Do Białegostoku wracasz z sentymentem?

Zawsze! Bardzo lubię Białystok. Nie pojawiam się tutaj bardzo często, i też niektóre moje wizyty są skoncentrowane głównie na rodzinie. Ale to dla mnie bardzo sentymentalne miejsce.

Pod kątem filmowym też mamy się czym pochwalić. Co sądzisz o Międzynarodowym Festiwalu Filmów Krótkometrażowych ŻUBROFFKA, który od lat odbywa się w Białymstoku?

ŻUBROFFKĘ znam najbardziej z opowieści mojej przyjaciółki Agnieszki Koperniak, która zaangażowana jest w pracę przy tym festiwalu, a ze mną też współpracuje przy Nowych Horyzontach. To ona najwięcej mi donosi o tym, jaki to fajny festiwal. Nie byłam wprawdzie nigdy na ŻUBROFFCE, ale wiem, że trzeba to nadrobić.

Jakiś czas temu w środowisku filmowym zawrzało. Poruszenie wywołało to, że PiS zaczął bacznie przyglądać się Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej i rozdzielaniu funduszy na nowe projekty. Co o tym sądzisz?

Wiem, że jest pewne poruszenie. Rozmawiałam z różnymi twórcami, którzy okazywali pewien niepokój. Ale według mnie trochę za wcześnie o tym mówić. Trzeba poczekać, aż spłyną wszystkie wnioski o dofinansowanie kolejnych projektów. Pozwólmy komisjom pracować i wtedy tak naprawdę zobaczymy, co się dzieje. Mam nadzieję, że to nic niepokojącego. Bo przez ostatnie lata tyle zyskaliśmy, tyle dobrych rzeczy stało się dla polskiej branży filmowej i młodych twórców, że mam nadzieję, iż ciągle będziemy zbierać tego efekty, a nie - ograniczać to czy psuć.

Niedługo dowiemy się, komu Akademia Filmowa przyzna Oscary. O tych nagrodach można mówić również w kontekście Białegostoku. Niegdyś o statuetkę walczył Tomasz Bagiński, teraz być może podobną szansę będzie miała Monika Pawluczuk. Czy to znaczy, że wychodzą z naszego regionu utalentowani ludzie?

Myślę, że z każdego regionu wychodzą utalentowani i zdolni ludzie. Błędem byłoby myśleć, że z jakiegoś regionu nie mogliby wyjść. Myślę, że to jest bardziej pytanie do nich, o to w jaki sposób czują się ukształtowani przez Białystok i przez swoją przeszłość w tym mieście. Ja zawsze się cieszę, słysząc o kolejnym nazwisku w jakiś sposób związanym z tym regionem, a któremu udaje się pójść dalej i pokazać szerzej. Trzymałam kiedyś kciuki za Tomasza Bagińskiego, teraz będę trzymać za Monikę i jej nominację. Znamy się prywatnie, Monika też odwiedzała nasz festiwal, w tym roku pokazywaliśmy „Koniec świata” (film dokumentalny Moniki Pawluczuk - przyp. red.), który uważam za świetny.

Skoro już jesteśmy przy Oscarach. Myślisz, że Leonardo DiCaprio dostanie w końcu statuetkę za „Zjawę”?

(Śmiech) Trzymajmy kciuki, żeby w końcu dostał!

Jak myślisz, jakie filmy zostaną w tym roku nagrodzone?

Nie mam pojęcia. Nigdy tego nie obstawiam i zawsze pozwalam się zaskoczyć. Trzymałam tylko w ostatnich latach kciuki za „Idę” i miałam nadzieję, że uda się „Idzie”, uda się Pawłowi (Pawlikowskiemu, reżyserowi - przyp. red.). I bardzo się cieszę, że tak właśnie było. Tym bardziej, że również nominowany „Lewiatan”, to była silna konkurencja.

Znajdą się filmy na miarę „Idy”?

Wydaje mi się, że to był trochę słabszy rok, że nie było aż tak dużo wyrazistych tytułów i tak zażartej konkurencji. Za to oczywiście było przyzwoite kino. I myślę, że jest z czego wybierać. Teraz zobaczmy, jaka będzie ta ostateczna, finalna lista.

A na Berlinale, czyli Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie kogo zobaczymy?

Nie mogę jeszcze o tym mówić głośno, ale już docierają do mnie pierwsze głosy o filmach, które zostały zakwalifikowane. Zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że oprócz nazwisk dużych, nazwisk oczywistych, będzie tam miejsce na odkrycia. Przyznam, że dla mnie to jest chyba najbardziej interesujące na tak dużych imprezach jak Cannes czy Berlin. Ci duzi twórcy robią coraz częściej kino przewidywalne. Oczywiście chcę je oglądać, ale chciałabym też, żeby każdy festiwal pamiętał o tym, że my tam przyjeżdżamy także po to, żeby odkrywać. I żeby zawsze rezerwował miejsce dla filmów, które totalnie nas zaskoczą, za którymi stoją zupełnie nieznane nazwiska.

A Ty wybierzesz się na te festiwale?

Na Oscary nie jeżdżę, ale Berlin, Cannes, Rotterdam, Pusan w Korei Południowej to wszystko moje obowiązkowe festiwale w roku. Tam jestem zawsze.

Jesteś też w Białymstoku z festiwalem T-Mobile Nowe Horyzonty. Jak to się stało, że do nas zawitaliście?

Wszystko to w ramach T-Mobile Nowe Horyzonty Tournee. Przez wiele lat bardzo często słyszeliśmy pytanie przed, w trakcie i po festiwalu: które filmy będzie można zobaczyć na polskich ekranach? Odpowiedź była prosta: ważniejsze tytuły, większych reżyserów. Takie najbardziej „nowoho-ryzontowe” w duchu nieczęsto później trafiają na duże ekrany. Któregoś roku uznaliśmy więc, że jeśli nie inni, to może my to zróbmy. Wyjdźmy naprzód i odpowiedzmy na liczne pytania i prośby naszych widzów i kinomanów z całej Polski i pokażmy te filmy. To tournee jest też dla tych, którzy nie dotarli do Wrocławia. I tak, właściwie co roku wybieramy kilka filmów z festiwalu, i puszczamy je w Polskę. Dzięki temu zobaczy je więcej osób, otworzy się pole do dyskusji. Na początku byliśmy w około 20 miastach i już to cieszyło. W tym roku padł rekord - jesteśmy w 35 miastach. I bardzo nas cieszy, że aż tyle miejsc jest zainteresowanych naszym festiwalem i tym kinem, które my promujemy. A Białystok po prostu musi być na tej liście. Cieszę się, że mogę tu wracać również służbowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna