Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Zabielska-Cieciuch: Chcemy, aby nasz system był bardziej przyjazny pacjentowi

Urszula Ludwiczak
Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz rodzinny, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, kierownik NZOZ „Przychodnia Rodzinna” w Białymstoku.
Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz rodzinny, ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, kierownik NZOZ „Przychodnia Rodzinna” w Białymstoku. Andrzej Zgiet
Rozmowa z Joanną Zabielską-Cieciuch, lekarzem rodzinnym z Białegostoku, laureatką plebiscytu Kobiety Medycyny.

Zdobyła Pani drugie miejsce w ogólnopolskim plebiscycie Kobiety Medycyny 2015. Gratuluję, to duży sukces.

Koledzy nawet uznali, że jestem najbardziej wpływową lekarką w Polsce… (śmiech) (pierwsze miejsce zdobyła pielęgniarka, Grażyna Rogala-Pawelczyk, do niedawna prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych - przyp. red).

W uzasadnieniu czytamy, że to wyróżnienie m.in. za aktywne działanie na rzecz rozwoju medycyny rodzinnej, podkreślanie jak ważna jest rola lekarza rodzinnego w systemie ochrony zdrowia, a także za aktywnie działanie w Porozumieniu Zielonogórskim od początku istnienia tej federacji.

Ta nominacja była dla mnie dużym zaskoczeniem. Jestem przedstawicielką Porozumienia Zielonogórskiego, skupiającego lekarzy rodzinnych w Polsce. Nasza organizacja ma wpływ na organizację ochrony zdrowia w kraju. Od lat staramy się, aby był to wpływ pozytywny, abyśmy nie byli postrzegani tylko jako ci, co „zamykają gabinety”. Dlatego mamy też dużą grupę ekspertów do pomocy, prawników. Mamy swoją wizję opieki podstawowej i ambulatoryjnej. Chcemy, aby system był bardziej przyjazny pacjentowi i wykorzystywał środki finansowe, które posiada. Jestem lekarzem rodzinnym od 20 lat i serce mnie boli, bo przez ostatnie lata nie poszliśmy do przodu z medycyną rodziną, ale cofnęliśmy się. I każda sytuacja, gdy mogę promować i mówić o medycynie rodzinnej, mnie cieszy.

Przeczytaj też Białystok. Śmierci dziecka lekarzowi nie darują. Ginekolog, który już odpowiada przed sądem za nieumyślne doprowadzenie do tego, że dziecko zmarło, mógł popełnić kolejny, tragiczny błąd.

To wyróżnienie odbieram jak wyróżnienie dla wszystkich naszych działań i mnie, jako reprezentantki Porozumienia Zielonogórskiego. Ja sama dla siebie nie mam motoru do działania, mam wysoki poziom lenistwa i zwykle nic mi się nie chce. Ale jak mam telefon od koleżanki, że potrzebuje porady, pomocy, to jest to dla mnie woda na młyn i dodaje energii.

Praktykę lekarza rodzinnego, zakładała Pani jako jedna z pierwszych w Polsce.

Tak, jestem też pierwszym świadczeniodawcą w Polsce, który podpisał umowę w ramach systemu ubezpieczeń zdrowotnych, z ówczesną Podlaską Kasą Chorych, w samo południe, w Wigilię 1998 r. Mieliśmy wtedy dużo entuzjazmu, ale też bardzo duże wsparcie i zrozumienie ze strony ówczesnej dyrekcji PKCh.

Dlaczego została Pani właśnie lekarzem rodzinnymi?

To wybór przemyślany. Akurat, gdy kończyłam studia, pojawiła się w Polsce specjalizacja z medycyny rodzinnej i pierwsze nabory rezydentów. Wiedziałam, że w szpitalu się nie odnajdę, doszłam do wniosku, że medycyna rodzinna jest czymś, co pozwoli mi organizować pracę tak, jak bym chciała i to widziała, dawała niezależność. Z koleżankami w pięć tygodni zorganizowałyśmy wtedy przychodnię, zebrałyśmy pacjentów. I tak to się zaczęło.

Medycyna rodzinna po tych 20 latach nadal się Pani podoba?

Cały czas bardzo mi się podoba. Teraz mogę więcej czasu poświęcać młodym lekarzom, mam już wyszkolonych ponad 50 specjalistów medycyny rodzinnej. Mają swoje praktyki na Podlasiu i w Polsce, pomagałam je zakładać. Robię wszystko, aby nie wyjeżdżali z kraju. To bardzo wdzięczna część mojej pracy zawodowej. Jestem ekspertem PZ, od kilkunastu lat biorę udział w opiniowaniu aktów prawnych, wiem co się dzieje w Sejmie w zakresie problemów medycyny rodzinnej.

Co jest teraz największą bolączką podstawowej opieki?

Ogromne niedobory lekarzy rodzinnych. 60 proc. osiągnęło wiek emerytalny. Nowych lekarzy dotychczas nie było, bo szkoliło się zaledwie pięciu rocznie. Dopiero w ubiegłej sesji przyznano nam 15 miejsc na taką specjalizację, teraz doszło 10, ale ci lekarze będą szkolili się przez 4 lata. Sytuacja się poprawia, ale efekty obecnych działań, zobaczymy dopiero za 10-15 lat. Tymczasem niedobory lekarzy rodzinnych są ogromne. Gdy jeden zachoruje, to jeszcze znajdzie się może ktoś na zastępstwo. Ale gdy trzeba znaleźć dwóch zastępców, to już duży problem. To dotyczy Białegostoku, bo w terenie sytuacja jest jeszcze gorsza. Są tam lekarze, którzy od 10 lat nie byli na urlopie, bo nie ma ich kto zastąpić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna