Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Już nie chcę być księdzem

Helena Wysocka [email protected]
W sejneńskim kościele ksiądz Witold pracował przez trzy lata. Nie chce tu wracać.
W sejneńskim kościele ksiądz Witold pracował przez trzy lata. Nie chce tu wracać. H. Wysocka
Jestem księdzem, a to mój syn - mówi, tuląc do piersi dwuletnie dziecko. - Co mówią ludzie?! Niewiele mnie to obchodzi. Nie będę niczego udawał, chcę żyć uczciwie.

Po dziesięciu latach kapłaństwa zrzucił sutannę. - To była bardzo trudna decyzja, ale jej nie żałuję - mówi ksiądz Witold. - Zrobiłem to dla swojego dziecka. Uważam, że tak powinien postąpić każdy ojciec.
Cztery dni temu poprosił o zwolnienie z obowiązków kapłana. Kiedy dostanie zgodę papieża, będzie mógł stanąć na ślubnym kobiercu.

Miał odwagę wybrać
Sejny, niewielkie przygraniczne miasteczko, trzęsie się od plotek. W ostatnią niedzielę proboszcz miejscowej parafii ogłosił, że księdza Witolda prawdopodobnie nie będzie już w kościele. Nie podał przyczyny. Ludzie zaczęli gubić się w domysłach.
- Podobno zbałamucił jakąś młodą dziewczynę i musiał wyjechać do innej parafii - wychodząca ze świątyni staruszka macha ręką. - Szkoda, bo dobry to był ksiądz. Ludzi szanował, dla każdego zrozumienie i czas miał. A i za pieniędzmi nie gonił.
- Znał wszystkich, stąd pochodził - dodaje towarzyszący jej sejnianin. - Wie, jakie troski mamy, czego nam potrzeba. Z takim księdzem łatwiej dogadać się było można.
- Podobno w grzechu żył, dzieckiem swoim się afiszował, z wózkiem po ulicy spacerował - wtrąca inna kobieta. - Kto to słyszał, takie herezje wyczynić! Komu jak komu, ale duchownemu to nie przystoi.
- Wypowiadał się publicznie, że wątpić zaczyna. To co za pożytek z takiego księdza? Jak miał nauczać?
- Niejeden Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek pali - kwituje dyskusję emerytowany sejneński nauczyciel. - Ksiądz Witold różni się od innych tylko tym, że dokonał wyboru. I za to go cenię, bo w takiej mieścinie o odwagę jest wyjątkowo trudno.

Zamknąć się w klasztorze
W rodzinnej wsi mówią o nim Witek. - Spokojny, uczynny - takim go pamiętają. Wyjechał zaraz po podstawówce. Za namową rodziców zapisał się do niższego seminarium, czyli szkoły średniej prowadzonej przez osoby duchowne.
- Pojechałem na drugi koniec Polski, kilkaset kilometrów od domu. Dzieciak jeszcze byłem - wspomina. - Szkoła, w pewnym sensie, przygotowywała do seminarium, ale nie tylko. Poziom nauczania był bardzo wysoki. Uczyliśmy się łaciny, języka greckiego. Niektórzy koledzy bez problemu podjęli studia na różnych specjalnościach. Dziś pracują, są fachowcami w swoich dziedzinach. Ja postanowiłem spróbować życia w zakonie.
Pierwsze chwile zwątpienia dopadły go na drugim roku seminarium.
- Przeczuwałem, że mogą być kłopoty - mówi. - I są. Dlaczego wtedy nie zrezygnowałem? Nie wiem. Może strach zwyciężył, może wstyd, a może przestraszyłem się braku alternatywy.
Dokonał niewielkiej zmiany, przeniósł się na inny "wydział". Zrezygnował z zakonu. Sądził, że klerykowi łatwiej będzie wytrwać w ślubach.

Uwiodła księdza?
Dziesięć lat temu przyjął święcenia i trafił na puńską parafię. Nie bez powodu. Jest Litwinem, a Puńsk to kolebka mniejszości litewskiej. Władających ich językiem duchownych jak na lekarstwo. Ksiądz Witold odprawiał więc nabożeństwa w ojczystym języku i prowadził katechezę. Wrósł w to środowisko, zdobył szacunek ludzi.
Wszystko runęło trzy lata temu, kiedy na lekcji religii poznał jedną z licealistek, dziś matkę swojego dziecka. We wsi mówią, że to dziewczyna go uwiodła. Ale nieważne, jaka jest prawda. Fakt, że przypadli sobie do gustu, zaczęli się spotykać. Nikomu nie przeszkadzała różnica wieku. Duchowny jest starszy od swojej wybranki o ponad dziesięć lat.
We wsi zawrzało.
- Ksiądz paraduje z panną, kto to słyszał! - oburzali się miejscowi. - Jak może zasiadać w konfesjonale, spowiadać nas, głosić nauki, skoro sam w grzechu żyje!
Posypały się skargi do biskupa. Ludzie zażądali przeniesienia duchownego. I tak się niebawem stało. Ksiądz Witold został karnie "zesłany" do odległej o 30 kilometrów sejneńskiej parafii. Ale znajomości nie zerwał...

Chcę być ojcem!
Dwa lata temu urodził mu się syn.
- Wtedy zrozumiałem, gdzie jest moje miejsce - opowiada duchowny. - Do wszystkiego w życiu trzeba mieć powołanie. Ja odkryłem, że chcę być ojcem.
Sąsiedzi twierdzą, że lepszego tatusia trudno sobie wymarzyć. Ksiądz Witold był wyjątkowo troskliwy, z maleństwa nie spuszczał oka. Nie tylko łożył na jego utrzymanie, ale się nim też opiekował, i to w dosłownym tego słowa tego znaczeniu. Przyjeżdżał niemal codziennie, kąpał syna, przebierał, chodził z nim na spacery.
Ludzie nie mogli tego znieść.
- Ksiądz powinien świecić przykładem - mówili. - Chce mieć rodzinę, niech zrzuci sutannę i do uczciwej roboty się weźmie, a nie wstyd przynosi!
- Podobno dziewczyna znowu w ciąży - mówią we wsi. - To kpina z naszej wiary i Kościoła! Co my swoim dzieciom mamy mówić, jak ich wychowywać, jakie autorytety wskazywać! To ksiądz był dla nas zawsze autorytetem. A teraz co?
Pretensje parafian dotarły do ks. Jerzego Mazura, biskupa ełckiego, który dwa tygodnie temu wezwał księdza Witolda na "dywanik".

Trzeba było wybrać
- Musi zdecydować, co w życiu chce robić - mówił Antoni Skowroński, kanclerz kurii biskupiej w Ełku. - Wyjścia są dwa. Albo zerwie z tą kobietą, odpokutuje winę i wróci do kapłaństwa, albo przestanie być duchownym. Takiej sytuacji, jaka jest w tej chwili, tolerować nie można.
Rozmówca dodaje, że tego typu przypadki w historii Kościoła nie są czymś wyjątkowym. Zdarza się, jak w życiu, że duchowny "zbłądzi". Liczy się jednak jego ostateczna decyzja. Jeśli chce w dalszym ciągu być księdzem, zostaje zawieszony i trafia do klasztoru. Później, gdy wykaże żal, może znowu wrócić do kościoła i dalej sprawować swoją funkcję.
Ksiądz Witold na podjęcie decyzji, co w życiu chce robić, miał czas do minionej soboty. I zdecydował. Cztery dni temu wystąpił do biskupa z prośbą o zwolnienie z obowiązków kościelnych. Taka decyzja pozostaje wyłącznie w gestii papieża. Kiedy zostanie podjęta, nie wiadomo.
- Poprzedni papież nie spieszył się z tym - mówi zainteresowany. - W pewnym sensie dawał duchownemu szansę na powrót. Jak będzie teraz, nie wiem.
Jednego jest pewien, nie chce już być kapłanem. Spakował więc walizki i wyniósł się z plebanii, próbuje sobie ułożyć życie od początku. Nie ma przyjaciół, boi się reakcji krewnych i znajomych. Obawia się, że nie zostanie dobrze zrozumiany.
- Sytuacja jest wyjątkowo trudna - przyznają suwalscy księża. - W dużych miastach dewocyjna atmosfera jest przeszłością. Wieś w dalszym ciągu rządzi się swoimi prawami. Ale zawsze jest jakieś wyjście. Można wyjechać, odseparować się od środowiska i już. Trzeba jednak mieć wiele optymizmu i siły.

Boi się o syna
Podpuńska, niewielka wieś. Kilkanaście dymów i dwa, należące niegdyś do spółdzielni rolniczej, wielorodzinne bloki. W jednym z nich drzwi otwiera niezbyt wysoki, krępy mężczyzna w okularach. Uśmiecha się nieśmiało i zaprasza do środka. To mieszkanie rodziców narzeczonej księdza. Oficjalnie jest on tutaj od kilku dni. Po pokoju kręci się dwuletnie dziecko. Na kuchence kipi zupa. Ksiądz siada przy kuchenny stole.
- Muszę to wszystko sobie poukładać - wzdycha. - Nie będę już księdzem, ale kapłanem tak. Nikt nie odbierze mi prawa do nauczania ludzi, kierowania nimi. Ale nie w tym rzecz. Nie mogę siedzieć bezczynnie, muszę znaleźć jakąś pracę, zarobić na utrzymanie rodziny.
Nie jest łatwo. Pierwsze rozmowy ma już za sobą. Czy będą owocne, nie wiadomo. Ludzie podchodzą do byłych księży z rezerwą.
Ksiądz może robić wszystko. Potrafi murować, kłaść płytki, handlować. Może też, jeśli będzie taka potrzeba, wynająć się do pomocy w gospodarstwie.
- Pracy się nie boję - zapewnia. - Gnój mogę rozrzucać, orać, krowy doić...
Sam zniesie wszystko, ale boi się o syna. Nie teraz, za parę lat. Kiedy podrośnie i wyjdzie na wieś. Jak wówczas zareagują rówieśnicy, czy będą szydzić?
Jednego jest tylko pewien. Nigdy nie pozwoli mu iść w swoje ślady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna