Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kącik Samotnych Serc. Poznali się dzięki Gazecie Współczesnej

Dorota Naumczyk
Janina Malinowska i Leszek Milanowski są rówieśnikami, mają po 61 lat
Janina Malinowska i Leszek Milanowski są rówieśnikami, mają po 61 lat Andrzej Zgiet
Janina Malinowska z Brańska anons we "Współczesnej" zamieściła w marcu 2013 r. Odpisało ośmiu panów. Z kilkoma z nich się spotkała i wybrała Leszka Milanowskiego. Zamieszkali razem i są bardzo szczęśliwi. - I nawet nazwisk nie musimy zmieniać, takie są podobne - śmieją się.

Mieszkam w małym, białym domku (...) z sadem i ogrodem. Jestem rozwiedziona, co jest niemałą przeszkodą. Jestem średniego wzrostu, taką małą pyzą okrąglutką, ale wesolutką. Lubię przyrodę, zwierzęta, filmy, podróże, a przede wszystkim kocham taniec. Nie palę, a piję tyle, co wszyscy przy okazji. Może i dla mnie znajdzie się jakiś fajny chłopak, który pokocha mnie taką, jaka jestem? A ja w zamian obdaruję go swoją miłością. Pan nie musi być bogaty, byle był dobry i uczciwy. Podpisane: Janeczka, 58 lat.

Anons takiej właśnie treści ukazał się 28 marca 2013 roku w "Kąciku Samotnych Serc" Gazety Współczesnej. Przysłała go Janina Malinowska z Brańska. Dziś ma 61 lat i jest szczęśliwą kobietą. Bo to dzięki gazecie znalazła wspaniałego partnera na resztę życia.

Pół życia w Brańsku, pół na Śląsku

Janina Malinowska pochodzi z Brańska. Tu spędziła całe swoje dzieciństwo i młodość. W wieku 21 lat wyszła za mąż za siedem lat starszego mężczyznę i razem z nim wyjechała "za chlebem" na Śląsk, do Bytomia. Tam pracowała w różnych zawodach.

- Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję - cytuje ze śmiechem Irenę Kwiatkowską z serialu "Czterdziestolatek". - Na początku mleko po blokach od piątej rano rozwoziłam i pod drzwiami ludziom rozstawiałam. Potem byłam listonoszką. Oj, dobra to praca była! Napiwki dobre miałam i trochę świata wtedy zobaczyłam.

Z mężem na Śląsku spędziła ponad 30 lat. Urodziła dwójkę dzieci. A w małżeństwie, jak to w małżeństwie, różnie się układało. Kiedy dzieci już dorosły i poszły na swoje, postanowiła się rozwieść i wrócić w rodzinne strony, by opiekować się schorowanym, 85-letnim ojcem.

Jeden był za chudy, drugi za wybredny

Do zamieszczenia anonsu w gazecie namówiła ją koleżanka. Janina napisała, wysłała... I nawet się nie spodziewała, że odpisze jej aż tylu panów.

- Chyba z ośmiu napisało, że chce się ze mną spotkać - wspomina z uśmiechem. - Zapraszałam więc ich do siebie, do Brańska, po kolei, dzień po dniu na herbatkę. A różne, oj różne to były osobniki - śmieje się brańszczanka. - Jeden, jak tylko wszedł na moje podwórko, od razu zaczął rozporek rozpinać i mnie do spichlerza ciągnąć... Od razu go pogoniłam! Drugi przyjechał taki malutki, chudziutki, w bluzie z kapturkiem i mówi, że szuka miejsca, gdzie by tu zamieszkać... Nie spodobał mi się. A trzeci z kolei taki wielki pan: sportowym samochodem przyjechał i od bramki wołał, żebym mu herbatę w szklance z cienkiego szkła szykowała, bo on w kubkach nie pija! Pomyślałam sobie: oj, już ty ze mną mieszkać nie będziesz. Herbatę mu zrobiłam i zaraz po tym grzecznie pożegnałam.

aż pojawił się Leszek...

Leszek przyjechał w piątek, zaraz na początku kwietnia. Oboje doskonale pamiętają ten dzień. Strasznie wtedy lało. Janina wyjechała po niego rowerem na przystanek PKS-u, a on dzwonił, że pięciu facetów jedzie tym samym autobusem i żeby rozpoznała, który to on...

- Stoję taka mokra kura na tym przystanku i patrzę na tych facetów, jak wysiadają... - wspomina Janina. - No i od razu go poznałam. Pomyślałam: "no, niebrzydki, tylko strasznie chudy, ale już ja cię do swoich kształtów szybko doprowadzę!" - śmieje się brańszczanka. - I pamiętam, że wtedy przyszła mi do głowy taka myśl: "na tymczasem niech będzie!"
Na drugi dzień razem poszli na tańce do klubu seniora w Brańsku.

- I wtedy wszyscy do nas mówili: "oj, wy to chyba długo już się znać musicie, tacy jesteście w tym tańcu do siebie dopasowani" - wspominają ze śmiechem. - A my przecież mieliśmy za sobą dopiero pierwszy dzień znajomości!
Po dwóch tygodniach Leszek się do Janeczki wprowadził. Od razu okazało się, że to prawdziwa złota rączka. W miejscu nie usiedział. A to coś naprawiał, stukał, reperował, to znowu od podstaw budował.

- Takie ludziki z drewna mi porobił i koło domu je ustawiliśmy. Kwiaty razem podlewamy, o obejście wspólnie dbamy... - wylicza Janina.

A na podwórku ich domu można znaleźć istne cuda-dziwy. Już przy bramie wita gości nietypowa stacja pogody - wysoka na dwa metry konstrukcja z drewnianymi tabliczkami i sznurkiem. Można tam przeczytać, że kiedy sznurek jest suchy, zapowiada się słoneczny dzień, sznurek mokry oznacza deszcz, oblodzony - mróz, a oszroniony - zawieję. Zaraz obok stoi tzw. dupoklaps. Wystarczy wypiąć pupę i pokręcić specjalną korbą, aby gumowe nakładki z odpowiednimi napisami "oklepały" nam tylnią część ciała. Na niektórych nakładkach napisane jest: za pijaństwo, na innych - za zdradę, a na kolejnych - "już ty wiesz za co".

Ze starego chlewika Leszek garaż i warsztat sobie zrobił. Kupił stolarskie maszyny i codziennie coś tam majstruje.

- A i okna w tym warsztacie od strony ulicy wstawił, żeby móc na spacerujące dziewczyny zerkać - śmieje się pani Janina.

- A i jest na co popatrzeć, bo wieczorami tu się robi prawdziwa ścieżka spacerowa - ripostuje z przekornym błyskiem w oku jej partner.

Sołtys w przystupach

Leszek Milanowski pochodzi z Biernatek w gm. Augustów. Przez całe życie był rolnikiem pełną gębą - gospodarzył na 50 hektarach ziemi, trzymał kilkadziesiąt krów. Do tego przez 20 lat był sołtysem wsi Biernatki, a przez 15 - przewodniczącym Augustowskiej Spółdzielni Mleczarskiej. Jednak przyszedł czas, że przekazał całą gospodarkę dzieciom. Kilka lat temu rozstał się też z żoną.

- I wtedy pomyślałam: a co ja na przystawkę u syna będę się chował? - wspomina. - Przeczytałem w gazecie anons Janeczki, od razu spodobała mi się jej szczerość, więc odpisałem... I tak jestem u niej w "przystupach" już blisko 2,5 roku.

Oboje należą do brańskiego Klubu Młodszego Seniora. Razem jeżdżą na wycieczki, a to Szlakiem Tatarskim, to znowu do Ziołowego Zakątka w Korycinach czy Muzeum w Ciechanowcu.

- No i wszyscy w tym klubie seniora Leszka lubią - podkreśla z dumą pani Janina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna