Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamieniarze: Suwalczanie mają inny gust niż mieszkańcy Zachodu

Helena Wysocka
Andrzej Waszkiewicz - właściciel zakładu przy ulicy Bakałarzewskiej pracuje w branży od dziesięciu lat. Firmę przejął po ojcu. - Polubiłem tę pracę, choć jest bardzo ciężka - mówi. - Kamienie, to trudny materiał do obróbki, ale i satysfakcja z dobrze wykonanej roboty bardzo duża.
Andrzej Waszkiewicz - właściciel zakładu przy ulicy Bakałarzewskiej pracuje w branży od dziesięciu lat. Firmę przejął po ojcu. - Polubiłem tę pracę, choć jest bardzo ciężka - mówi. - Kamienie, to trudny materiał do obróbki, ale i satysfakcja z dobrze wykonanej roboty bardzo duża.
Kamieniarz musi mieć dużo siły, głowę na karku i dryg w ręku. - W tym fachu nie ma miejsca na prowizorkę - twierdzi Andrzej Waszkiewicz, który pracuje w branży od dziesięciu lat. - Wystarczy źle ustawione dłuto i kamienia już nie ma.

W powiecie suwalskim funkcjonuje około 40 zakładów kamieniarskich, ale rzemieślników jest znacznie mniej.

- Większość zajmuje się handlem - mówią zainteresowani. - Kupują chińskie nagrobki i je sprzedają. Praca łatwa i zysk spory.

Uczyli się u innych

Jeszcze w latach 80. do zawodu przygotowywała izba rzemieślnicza. Dziś nie robi tego nikt. Stąd kamieniarze, to praktycy. Jedni uczyli się fachu u swoich przodków i po nich przejęli zakłady. Inni zaś byli pracownikami najemnymi. Gdy poznali tajniki obróbki kamienia, przeszli na swoje.

Żeby prowadzić zakład, trzeba sporo zainwestować. Kamieniarze szacują, że zakup wszystkich niezbędnych urządzeń, to wydatek rzędu miliona złotych. Sama ścinarka, która umożliwia równe przycięcie kamiennej płyty, kosztuje około 400 tys. zł. A za tarczę do piły np. trzeba zapłacić ok. 800 zł. W najlepszym wypadku zużywa się ona w ciągu miesiąca. A bywa, że i znacznie szybciej.

Ze względu na zbyt wysokie koszty urządzeń, suwalskie zakłady są tylko w części zautomatyzowane. Niektóre prace kamieniarze wciąż wykonują ręcznie.

Pracują tylko od wiosny do jesieni. Specjalizują się głównie w nagrobkach. A te należy montować na cmentarzach i to wyłącznie przy dodatnich temperaturach. Zima więc, to czas na porządki w zakładzie, robienie nagrobków "na zapas" oraz szukanie w internecie nowych wzorów. Choć, jak mówią zainteresowani, suwalczanie mają specyficzny gust.

Uważają bowiem, że im rzeźb na płycie jest więcej, tym ładniej. Na Zachodzie zaś oko cieszy sam kamień, a nie wyryte w nim figurki.

Tylko nieliczni suwalscy kamieniarze wykonują parapety, czy kamienne stopnie schodów.

- Nie kalkuluje się, chętnych na takie luksusy wciąż zbyt mało - uważa Zbigniew Radzaj.
O zarobkach kamieniarzy decyduje liczba klientów i rodzaju zamówień. Jedni potrafią zarobić miesięcznie i dziesięć tysięcy zł, inni - dwa, góra trzy.

- To nie są kokosy - przekonuje Stanisław Ryszkiewicz. - Ceny materiału i robocizny poszły w górę, a naszych wyrobów pozostały w miejscu. Ale koniec z końcem związać można.

Polne są do niczego

Jeszcze do niedawna dobre kamienie leżały na polach. Teraz to już przeszłość.
- Są zwietrzałe, nie nadają się do obróbki - twierdzi Waszkiewicz.

Kamienne płyty dostarczają więc hurtownie. Materiał sprowadzany jest z całego świata - Indii, Szwecji, Finlandii, Turcji, Włoch, Afryki. Największym powodzeniem wśród klientów cieszy się granit, który występuje w przeróżnych kolorach. Marmur natomiast można wykorzystywać jedynie w pomieszczeniach zamkniętych. Na zewnątrz, pod wpływem zmieniających się warunków atmosferycznych, kruszeje.

Kamieniarz powinien mieć duszę artysty. Żeby zaprojektować rzeźbę, musi ją sobie wyobrazić.

- A klienci są różni - dodaje Waszkiewicz. - Jedni przychodzą ze zdjęciami i proszą, żeby wykonać tak samo. Inni potrzebują fachowej rady.

Generalnie, ludzie nie znają się na kamieniu. - Niektórzy chcą go nie tylko dotknąć, ale nawet posmakować - śmieją się rzemieślnicy.

Praca jest bardzo ciężka. Płyta na duży nagrobek może ważyć np. nawet sto kilogramów. Zanim zostanie oszlifowana i odpowiednio przycięta, trzeba ją kilkakrotnie przenieść.
- Od dźwigania tych ciężarów siadają nam kręgosłupy - żali się Ryszkiewicz.
Młodzi nie garną się do zawodu.

- To marudna robota - tłumaczy Radzaj.- A młodzież chciałaby szybko i najlepiej z dużym zyskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna