Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil miał 18 lat, gdy zginął. Rodzina chce prawdy o śmierci

Michał Modzelewski
Syn Barbary Walendziewskiej z Łomży zginął tragicznie w 2006 r. Mimo wielu rozpraw i sterty wyroków, kobieta wciąż nie może doczekać się osądzenia winnego tej tragedii.
Syn Barbary Walendziewskiej z Łomży zginął tragicznie w 2006 r. Mimo wielu rozpraw i sterty wyroków, kobieta wciąż nie może doczekać się osądzenia winnego tej tragedii.
Rodzina Walendziewskich czeka na wyjaśnienie tragedii.

Kamil miał osiemnaście lat, kiedy zginął w wypadku. Od tamtej pory jego rodzice, państwo Walendziewscy z Łomży, nie ustają w wysiłkach, by sprawa miała sprawiedliwy finał i znalazł się winny jego śmierci. Jednak ani długie śledztwo, ani proces na to nie pozwoliły. Gdy byli już u kresu sił, w sprawie wypowiedział się Sąd Najwyższy i dał im ponownie nadzieję.

Śledczy nie wątpili
Do tragedii doszło w gminie Łyse 28 maja 2006 r. Młodzi mężczyźni wracali z zabawy. Prócz Kamila w aucie było jego dwóch kolegów (jeden również nie przeżył, drugi odniósł poważne rany) oraz 20-letni wówczas Cezary T., właściciel hondy, która rozbiła się o drzewo. Tuż po wypadku miał ponad promil alkoholu w organizmie. I to jego, po długim śledztwie, ostrołęcka prokuratura wskazała jako sprawcę, oskarżając przed sądem o spowodowanie pod wpływem alkoholu wypadku ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 12 lat więzienia.

- Śledztwo trwało dość długo, ale pieczołowicie zbierany przez nas materiał dowodowy, taki jak analizowane ślady biologiczne, wskazywały na niego - mówi Edyta Luścińska, prokurator rejonowy w Ostrołęce. - Sąd jednak naszej argumentacji nie podzielił.

I to zarówno w I, jak i w II instancji, kiedy to Cezarego T. nie skazano za wspomniany czyn, a jedynie za prowadzenie pod wpływem alkoholu. Ostrołęckie sądy uznały jedynie, że dowody wystarczą, by wskazać, iż tej nocy prowadził auto pijany, ale nie na tyle, by wykazać, że również w chwili, kiedy doszło do wypadku.

- To kto nim jechał, krasnoludki? - rozkłada ręce Waldemar Walendziewski, ojciec Kamila, zawodowy kierowca. - Wszyscy wiedzieli, że on nigdy nikomu nie dawał prowadzić. Powinien wyrazić skruchę i zostać przykładnie ukarany.

Meandry sprawiedliwości
Mimo uniewinnienia, zarówno rodzina (matka chłopca jest oskarżycielem posiłkowym), jak i prokuratura, nie odpuściły.

- W naszej ocenie sądy dotychczas zbyt pobieżnie oceniły nagromadzony materiał dowodowy - tłumaczy prok. Luścińska. - Dlatego została przygotowana kasacja od wyroku.

I jak się okazało skuteczna. Sąd Najwyższy uwzględnił uwagi śledczych i uchylił oba wyroki uniewinniające Cezarego T. Sprawa ponownie wraca na wokandę Sądu Rejonowego w Łomży.

- Był taki moment, że straciłam już nadzieję - mówi Barbara Walendziewska, matka Kamila. - Kiedy słuchałam tego orzeczenia w Warszawie, poczułam jednak ogromną ulgę. Jednocześnie przeraża mnie wizja, że to wszystko zaczyna się od nowa. To jak rozdrapywanie rany, która i tak się nigdy nie zabliźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna