Konstanty Ildefons Gałczyński, wtedy już dość popularny poeta, w 1926 r. został powołany do odbycia służby w szkole podchorążych rezerwy. Przydział odebrał do 41. pułku piechoty w Suwałkach.
Nie chciał, ale musiał popijawy w stołecznej "Ziemiańskiej" zamienić na wegetację w dawnych carskich koszarach, poddawać się bezsensownym rygorom, od rana do nocy wysłuchiwać wrzasków tępych kaprali.
Na mundurowe udręki skarżył się w listach do warszawskich przyjaciół. Za koszarowym płotem niewiele mógł wskórać. Był jednak konsekwentny.
- Co to jest karabin? - pytali go niezmiennie zwierzchnicy. - Narzędzie szatana! - odpowiadał konsekwentnie.
Suwalski epizod trwał półtora miesiąca. W tym czasie zdążył jednak zawrzeć znajomość z Janem Ciecierskim, późniejszym aktorem. Jego rodzice mieli hotel i cukiernię przy ul. Kościuszki. Gałczyński ponoć bywał tam chętnie, jeśli udało się mu zdobyć przepustkę, bo mógł liczyć na porządny obiad i darmowe napitki. Przypuszczalnie właśnie trunki interesowały go najbardziej.
Miarka wreszcie się przebrała. Podchorążemu Kostkowi zerwano biało-czerwone sznurki z pagonów i karnie odesłano do zasadniczej służby wojskowej. Powędrował dalej na wschód, do jednostki w sławnej później Berezie Kartuskiej.
Nigdy nie przekonał się do munduru.
- Wojsko z każdego durnia zrobi człowieka, ale z was, szeregowiec Gałczyński, nic nie da się zrobić. W was nie ma ducha - mawiał wówczas szef kompanii.
Z zesłania poeta wrócił do Warszawy dopiero w 1928 r. Konsekwencje usunięcia go ze szkoły podchorążych odczuł podczas wojny. Trafił do niewoli i zamiast w oflagu musiał ją przeczekać w stalagu Altengrabow.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?