Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetka zostawiła ją w zimnym domu

azda
Pani Maria mieszka samotnie w zaniedbanej chacie, ale o domu opieki nie chce słyszeć.
Pani Maria mieszka samotnie w zaniedbanej chacie, ale o domu opieki nie chce słyszeć. azda
Dziecinne (gm. Boćki): Samotna staruszka trafiła do szpitala, bo była osłabiona. Po tygodniu karetka odwiozła ją do domu, w którym od kilku mroźnych dni nikt nie palił w piecu.

Warunki, w których mieszka 92-letnia pani Maria, są tragiczne. Do domu wchodzi się przez stare, wykrzywione drzwi. Między nimi a futryną są takie dziury, że swobodnie przejdzie przez nie choćby szczur. W środku jest brudno, ściany to tylko nieobite niczym poczerniałe od dymu bale. Z wyposażenia ma parę koślawych stołków, stary kredens i łóżko. Wszędzie walają się jakieś szmaty.

Gdy weszliśmy, w domu było zimno.

– Parę godzin wcześniej karetka przywiozła tu staruszkę ubraną jedynie w cienką koszulę – żali się pan Leszek, który jest spokrewniony z panią Marią.

To on zadzwonił do „Nowin” z prośbą o interwencję.

Tuż przede mną na miejsce dotarły także pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Boćkach.
Starsza kobieta siedziała na krześle w szpitalnej koszuli przykryta jakąś kurtką i rozmawiała z pracownicami GOPS-u.

– Czemu pozwalacie, by ta kobieta mieszkała sama w takich warunkach – wykrzykiwał swoje pretensje pan Leszek. – Przecież tu nikt się nią nie zajmuje. Nawet nie ma komu w piecu napalić lub ciepły obiad podać. Ona powinna trafić do domu opieki.

– To nie takie proste – odpowiada będąca na miejscu Barbara Tołoczko, kierownik GOPS-u w Boćkach. – Pani Maria jest w stanie samodzielnie się poruszać. I od dawna kategorycznie nie zgadza się na umieszczenie w domu opieki. Nawet, gdy probowaliśmy wynająć jakąś opiekunkę, która by się nią zajęła, mówiła nie. To jest osoba w podeszłym wieku, ma swoje przyzwyczajenia i, nawet jeśli mieszka skromnie, nie chce opuszczać domu. Jak to się mówi, chce tu dożyć.
Faktycznie, gdy spytałem panią Marię, czy nie chciałaby przynajmniej na jakiś czas pomieszkać w domu opieki, odpowiada stanowcze – nie.

– Mam chleb i mleko. Jeść jest co – mówi. –Piec kaflowy niedawno nowy postawili, więc zaraz będzie ciepło. Na razie nigdzie nie pójdę. A jak będzie mi gorzej, to zobaczymy.

– Przecież ona do szpitala trafiła z wyziębienia, miała 35 stopni Celsjusza – przerywa jej rozgoryczony pan Leszek. – Byłem akurat, jak ją zabierali. Jakiś rok temu przewróciła się w progu, to prawie całą noc leżała pod drzwiami. Dopiero rano sąsiadka ją znalazła. Pogotowie zabrało ją do szpitala, a później do ZOL-u, bo biodro miała złamane. Jak zaraz wszyscy stąd pójdziemy, ona dalej będzie siedziała na tym krześle. W piecu wygaśnie, leków nie weźmie i znów będzie to samo. Tak nie można.

Ostatecznie opieka społeczna ma zapewnić jej opiekunkę.

– Będzie dojeżdżać z Bociek, bo w tej wsi nie mogliśmy nikogo znaleźć, tu w większości starsi ludzie mieszkają – mówi Tołoczko.

A póki co w piecu palić będzie sąsiad, a obiady przynosić kuzynka z końca wsi. Pan Leszek też, mimo złości, zajrzy, bo pani Maria to siostra jego babci.

– Wszyscy narzekają, że ona w takich warunkach mieszka, a na cmentarzu już trzeci pomnik sobie postawiła – mówi jeden z sąsiadów. – Wnuczkowi też pieniądze daje. To taka mentalność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna