Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasia Walicka-Maimone zrobiła stroje do nowego filmu Spielberga "Most szpiegów"

Tomasz Kubaszewski
Jak mówi Kasia Walicka-Maimone, ze słynnym reżyserem Stevenem Spielbergiem (na małym zdjęciu) nadawali na tych samych falach
Jak mówi Kasia Walicka-Maimone, ze słynnym reżyserem Stevenem Spielbergiem (na małym zdjęciu) nadawali na tych samych falach Filmweb
Tom Hanks powiedział, że tak wspaniałe kreacje rzadko kto może zaprojektować. Ich autorka, suwalczanka Kasia Walicka-Maimone jest jednym z najbardziej cenionych kostiumologów na świecie! Jej stroje można zobaczyć w „Moście szpiegów” w reżyserii samego Stevena Spielberga.

To było fantastyczne przeżycie! - tak suwalczanka opowiada o współpracy z jednym z najwybitniejszych reżyserów w historii kina. - Szybko znaleźliśmy wspólny język.

Przy projektowaniu strojów miała wiele swobody. I budżet taki, który pozwalał niemal na wszystko. Spielberg za małe pieniądze filmów bowiem nie robi.

Do „Mostu szpiegów” Kasia Walicka-Maimone zaprojektowała wszystkie kreacje. Najwięcej problemów sprawiały te męskie. Akcja filmu toczy się bowiem w Berlinie Wschodnim, czyli mieście rządzonym przez komunistów. Ubierali się oni inaczej niż mieszkańcy Zachodu. Dotyczyło to zarówno garniturów, jak i płaszczy czy kapeluszy. Jeżeli ktoś dobrze się temu w „Moście szpiegów” przyjrzy, to dostrzeże różnicę. Inne garnitury nosi Tom Hanks, odtwórca głównej roli amerykańskiego prawnika, a inne mieszkańcy ówczesnej stolicy NRD. Wszystko wygląda bardzo wiarygodnie i świetnie prezentuje się na ekranie. Po tym poznaje się dobrego kostiumologa. Choć nie zawsze jego praca jest doceniana, to spełnia on w filmie niesłychanie ważną rolę. Może go nawet „położyć”. Albo - wynieść na wyżyny.

Szyła od małego

- Od małego lubiłam szyć - podkreśla Kasia Walicka-Maimone. - Nauczyły mnie tego babcia i mama.

To były czasy PRL - lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Ponura, pełna szarości rzeczywistość. W sklepach odzieżowych trudno było o jakiekolwiek ciekawe ubrania.

- Niczego fajnego nie dało się tam znaleźć - tłumaczy pani Katarzyna. - Trzeba było więc jakoś sobie radzić. Wydawało mi się zresztą, że w tamtym okresie niemal wszyscy szyli w domach.

Spod ręki Kasi wychodziły jednak wyjątkowe kreacje. - Były piękne, kolorowe i z takim artystycznym, trudnym do podrobienia rysem - wspomina Agnieszka Walicka-Pyłko, suwalska lekarka, młodsza siostra Katarzyny. - Ona szyła nawet skórzane kurtki. Były naprawdę bardzo oryginalne.

Przyszła współpracowniczka Spielberga maturę zdawała w I Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Konopnickiej w Suwałkach. Potem wybrała się na studia na Uniwersytet Warszawski. Skończyła tam anglistykę i zaczęła pracować jako tłumaczka przyjeżdżających z Zachodu grup muzycznych. W ten sposób poznała swojego pierwszego męża - Tony’ego Maimone z amerykańskiej grupy Pere Ubu. W 1989 r. zdecydowała się na wyjazd do niego do USA. I tam już została. Zaczął się nowy etap jej życia.

Hoffman grał w jej szlafroku w groszki

Za oceanem nie za bardzo wiedziała co ma ze sobą i swoim zawodowym życiem zrobić. Zapisała się do nowojorskiego Fashion Instytute of Technology. Tam mogła rozwijać swoje zdolności do projektowania strojów.

Wykonywała je potem na potrzeby amerykańskich teatrów czy do reklamówek. W końcu jej kreacjami zainteresował się film. - Trochę czasu, co tu kryć, minęło - odpowiada na pytanie dotyczące szybkiej kariery. - Zaczynałam od małych projektów i ostatecznie doszłam do tych wielkich.

Pierwsze filmy z jej strojami pochodzą z początków tego wieku. To m.in. „Syn Jezusa” czy „Trzynaście rozmów o tym samym”.

Jako projektantka strojów została zauważona w 2005 roku. Ubierała aktorów grających w „Capote” w reżyserii Bennetta Millera. W roli głównej występował Philip Seymour Hoffman.

Kasia Walicka-Maimone wspomina, że wykonała wtedy gigantyczną pracę. Razem ze swoimi współpracownikami zgromadziła kilka pudeł zdjęć Trumana Capote i jego znajomych. Ważne były też miejsca, w jakich przebywali. Wszystko to zostało dokładnie udokumentowane.

- Liczył się każdy szczegół - mówiła w jednym z wywiadów Walicka-Maimone. - Na przykład - wystrój domów. On odkrywa naszą psychikę.

W jednej z filmowych scen Hoffman miał wystąpić w szlafroku. Pani Katarzyna przygotowała ich dziesięć - na podstawie archiwalnych zdjęć Trumana Capote’a. Kiedy jednak Hoffman się w to ubrał, uznała, że coś jest nie tak. Bo szlafrok odciąga uwagę od intymnej sceny.

Zaczęła się zastanawiać, jak to zmienić. Ze zdjęć Capote’a wynikało, że lubił materiały w groszki. I z czegoś takiego Katarzyna Walicka-Maimone uszyła mu szlafrok.

- Na ekranie wygląda to całkiem dobrze - podsumowuje.

„Capote” był pierwszym filmem, za który dostała nominację do prestiżowej nagrody Amerykańskiej Gildii Kostiumologów. Parę lat później została wyróżniona w ten sam sposób za „Kochanków z Księżyca”, w reżyserii Wesa Andersona, z Brucem Willisem i Billem Murray’em w rolach głównych.

Kto wie, jakie zaszczyty mogą ją spotkać w związku z „Mostem szpiegów”. Wcześniej nie współpracowała raczej z największymi reżyserami rodem z Hollywoodu. Ale Steven Spielberg to już prawdziwa czołówka. A jak film jest dobry, to różne nagrody mogą się posypać.

Trudno znaleźć inną osobę z naszego regionu, która zrobiłaby w światowym kinie taką karierę.

Deep, Pitt, Swank i inni

Poza Spielbergiem i Andersonem współpracowała z takimi reżyserami jak Bennett Miller czy George Nolfi. Z tym pierwszym zrobiła zresztą kilka filmów. Z kim najlepiej się współpracowało?

- Ze wszystkimi - odpowiada Walicka-Maimone. - Każdy film to nowe wyzwanie, nowa, ciekawa opowieść, ciekawi ludzie.

Jednak pracując przy „Moście szpiegów” po raz pierwszy miała okazję uczestniczyć w gigantycznej, hollywoodzkiej produkcji. Jeśli miała nawet jakiekolwiek obawy związane ze współpracą ze Stevenem Spielbergiem, chodzącą legendą kina, to szybko się ich pozbyła. - Nadawaliśmy na tych samych falach - tłumaczy.

Atmosfera na planie była taka, że nawet jak jej obecność nie była konieczna, zostawała. Spielberg pracuje ponoć tak, że można się temu przyglądać bez końca.

W stroje suwalczanki ubierały się już największe gwiazdy. Oprócz Hanksa, Hoffmana i Willisa, także Johnny Deep, Brad Pitt, Hilary Swank, Richard Gere, Matt Damon i Uma Thurman.

Troszczy się o rodziców

Katarzyna Walicka-Maimone jest dzisiaj osobą bardzo zajętą. Jeździ z planu na plan.

- O rodzinie jednak nie zapomina - opowiada siostra Agnieszka Walicka-Pyłko. - Z rodzicami, którzy mieszkają oczywiście w Suwałkach, kontaktuje się chyba codziennie. Bardzo się o nich troszczy.

Rodzice są emerytowanymi lekarzami.

Pani Katarzyna bywa też w Polsce.

- Staram się przyjeżdżać przynajmniej raz w roku - mówi. - Moje dzieci i mąż bardzo lubią Suwalszczyznę. A ja się przecież tutaj wychowałam. Zawsze, jak jestem, odżywają wspomnienia. Woda, żagle, przestrzeń, ostre zimy, śnieg, gorące lata, świetni ludzie.

Rok temu była we Wrocławiu. Część zdjęć do „Mostu szpiegów” Spielberg kręcił bowiem właśnie tam. Katarzyna spotkała się wówczas z młodszą siostrą i jej dziećmi. W filmie wystąpiły one zresztą w rolach statystów.

- Ciotka załatwiła - śmieje się Walicka-Pyłko. - Miałam okazję poobserwować, jak wygląda kręcenie filmu. Byłam pod wrażeniem organizacji. Tam wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku.

Suwalska rodzina odwiedza też czasami słynną krewną w Stanach Zjednoczonych.

- To są niezapomniane chwile - dodaje Agnieszka Walicka-Pyłko. - Mimo wielkiej kariery, Kasia pozostaje normalną, sympatyczną osobą. Woda sodowa bynajmniej do głowy jej nie uderzyła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna