Katastrofa w Smoleńsku. Fragment wraku tupolewa w brzozie. Czy ktoś wbił go po katastrofie?

Katastrofa w Smoleńsku. W drzewo na smoleńskim lotnisku wbił się kawałek wraku. Od tego momentu brzoza stała się miejscem, w którym rodziny poległych składają kwiaty, znicze i doczepiają biało-czerwone wstążki. Ostatnio jednak pojawiły się wątpliwości, czy część samolotu wbiła się w drzewo w wyniku impetu uderzenia, czy ktoś umieścił ją tam już po katastrofie celowo. I w jakim celu?

Jak pisze dziś "Rzeczpospolita", niejasności wynikają z dokumentów. Natrafił na nie Andrzej Majcher, prokurator, szef biura lustracyjnego w katowickim IPN i organizator wyjazdów do Katynia. Przeglądając zdjęcia z miejsca katastrofy zauważył, że wbity w brzozę kawał blachy nie znajdował się tam 13 dni po katastrofie, ale jest już na zdjęciach z września. Majcher wysunął hipotezę, że ktoś wbił fragment wraku wiele dni po wypadku.

Z kolei przedstawiciel władz w Smoleńsku zapewnia, że blacha była tam od początku. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Andriej Jewsiejenkow mówi, że początkowo próbowano wydostać fragment samolotu, ale okazało się to zbyt trudne. Blacha za głęboko wbiła się w pień i trzeba by ściąć drzewo, by ją wydostać. Na razie więc wszystko zostanie pozostawione.