Sądzę, że jeśli załodze wystarczyłoby cierpliwości, to katastrofa w Smoleńsku nie miałaby miejsca - twierdzi Wasilij Jerszow rosyjski instruktor i autor książek o pilotażu Tu-154. Wywiad z nim opublikowała Polska Times.
Jak twierdzi parametry zniżania lotu przed lądowaniem były niewłaściwe. Zawiniła też pogoda. Lotnisko w Smoleńsku ma przestarzały system naprowadzania. Minimalne warunki pogodowe do lądowania w Smoleńsku to widoczność ponad tysiąc metrów w dzień katastrofy widoczność wynosiła 400 metrów.
***
Czytaj też:
- Katastrofa w Smoleńsku. Tajemnice filmu rozwiązane. To oficerowie BOR bronili ciała prezydenta i strzelali. Są zawieszeni (wideo)
***
Pilot prezydenckiego Tupolewa mógł nie zauważyć progu pasa do lądowania. Obok pasa lotniska w smoleńsku biegnie betonowa dróżka. Być może pilot uznał ją za krawędź do lądowania - wynika ze słów rosyjskiego pilota. Gdyby tak było, to leciałby na stanowisko postojowe samolotów. W momencie, gdy się zorientował, że popełnił błąd "rozpoczął odejście na drugi krąg". Było już za późno, prędkość opadania samolotu była zbyt duża. Maszyna zahaczyła o drzewa i doszło do katastrofy.
Zbyt szybkie podchodzenie do lądowania to najczęstszy błąd niedoświadczonej załogi samolotu - twierdzi Jerszow. Rosjanin zachwala zalety Tu-154. Prowadzenie tego samolotu nie przysparza problemów, ale pod warunkiem, że cała jego czteroosobowa załoga jest dobrze zorganizowana - mówi w wywiadzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?