Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Smoleńsku. Niewygodne fakty o tragedii

kp
Katastrofa w Smoleńsku
Katastrofa w Smoleńsku
Poznaj niewygodne informacje o katastrofie smoleńskiej.

Jak podaje "Gazeta Polska" wcześniej w wyjaśnieniu sprawy zajął się tygodnik "Wprost", jednak skupił się on na winie pilotów i generała Błasika. Według "Gazety Polskiej", "Wprost" pominął to, że za katastrofę winę może ponosić Rosja.

Z zeznań pilotów wojskowych, które zapisane są w aktach, wynika, że piloci Tu-154 otrzymali karty podejścia z błędnymi danymi lotniska. W tych kartach określone było błędne położenie radiolatarni naprowadzających, a także błędne współrzędne progu pasa startowego na lotnisku Siewiernyj.

W obu przypadkach dane z kart podejścia, różniły się od rzeczywistości. Możliwe, że piloci zostali zmyleni przez fałszywe dane zawarte w karcie podejścia.

Jak poinformował "Gazetę Polską" kpt. Janusz Więckowski, pilot latający na tupolewach: "To absolutnie niedopuszczalne. Wobec osoby, która podpisała się pod taką kartą podejścia, powinno się wyciągnąć odpowiedzialność".

W aktach doszukano się także zakłóceń w działaniu radiolatarni.

Artur Wosztyl, który także lądowała w Smoleńsku, zauważył, że radiokompas nie pokazuje prawidłowych, jednoznacznych wskazań. Według pilota, świadczyło to o nieprawidłowościach w działaniu radiolatarni, poza tym piloci prezydenckiego samolotu nie przelecieli nad radiolatarnią, a 40 metrów w bok.

Jak napisała gazeta, "pilotów mogło także zmylić zakłócenie sygnałów GPS, mających m.in. wpływ na pracę autopilota, przy użyciu którego piloci Tu-154 wykonywali manewr podejścia do lądowania i odejścia na drugi krąg".

Według pilota Grzegorza Pietruczuka zakłócenia w pracy GPS-1 i GPS-2 mogą mieć wpływ w nawigowaniu przy podejściu do lądowania.

Zmiany w pogodzie, na lotnisku w Smoleńsku określane były na oko. Jak zeznał Michaił Jadgowskij, naczelnik stacji meteorologicznej jednostki wojskowej w Smoleńsku, stację powinno obsługiwać trzech pracowników, jednak 10 kwietnia był tylko on.

Powinien roztroić się i sprawdzać stan techniczny sprzętu pomiarowego, powinien obserwować pogodę na stacji na samochodzie i mierzyć ciśnienie, dolną granicę chmur, prędkość wiatru. Jednak obowiązki trzech pracowników wykluczają się i Michaił Jadgowskij nie mógł wykonywać tych zadań, poza tym, jako naczelnik powinien być w stacji.

W Dzienniku Roboczym stacji meteorologicznej, znajduje się papier z odciskiem pieczęci wojskowej, świadczący o ilości stron, a w miejscu wklejenia papieru z pieczęcią, znajduje się ślad jego oderwania.

Jak napisała gazeta: "Jadgowskij miał odpowiedzieć: "Całość Dziennika jest nienaruszona, karty są numerowane. Kart z dziennika nie wyrywałem, zmian nie wprowadzałem, niczego nie przyklejałem i nie odrywałem".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna