Kawaleryjska - Bazar ma już 20 lat. To szkoła białostockiego biznesu (zdjęcia)
Kawaleryjska - Bazar ma już 20 lat
Zarobić można było głównie na odzieży. Nasi przedsiębiorcy dość szybko spostrzegli się, że nie warto przywozić ciuchów z zachodu. Przecież można zatrudnić u siebie krawcowe i kazać im szyć to, czego akurat szukają i potrzebują ludzie.
Tu nikt nie miał do nikogo żalu o skutki bratniego sąsiedztwa.
– Targowisko stało się przykładem prawdziwej, a nie udawanej jak w minionym ustroju, współpracy między narodami – ocenia Zbigniew Sulewski. – I nikomu nie przeszkadzały rosyjskojęzyczne napisy. Nikt ich wówczas nie zamazywał, co obrazuje przewagę zdrowego pragmatyzmu nad różnego rodzaju ideologiami.
Nie zawsze wszystko odbywało się całkiem legalnie. Znający tamte realia opowiadają, że to tu Polacy skupowali olbrzymie ilości papierosów, przyjeżdżających ze wschodu. Gromadzili je, po czym ładowali na TIR-y, które wysyłane były do Słubic. Tam przejmował je już ktoś inny i jechały dalej na zachód: do Niemiec, Francji czy Belgii.
Białystok żył i rozwijał się dzięki temu bazarowi. Z Kawaleryjskiej powyrastały całkiem spore fortuny. Niektórzy z handlujących tam pobudowali nawet po trzy domy, jeździli drogimi samochodami. Po sąsiedzku z targowiskiem wyrosło całe osiedle wystawnych jak na owe czasy domów – Śródlesie. Spora część Nowego Miasta zabudowała się dzięki dochodom, które przynosiła Kawaleryjska.