Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kayah: Nie sprzedaję jabłek z sadu, ale owoce przemyśleń

Kayax
Plotkowanie nawet na temat nieprzyjaciół uważam za naganne  - mówi Kayah
Plotkowanie nawet na temat nieprzyjaciół uważam za naganne - mówi Kayah Kayax
Rozmowa z Kayah, wokalistką i Honorowym Obywatelem Ziemi Podlaskiej

Kiedy ładnych parę lat temu rozmawiałem z Tobą po wspaniałym koncercie w białostockim amfiteatrze, z którego musiałaś być ewakuowana przez strażników miejskich, powiedziałaś, że można do Ciebie mówić - Kayasiu. To chyba dobrze odzwierciedlało Twój ówczesny radosno-beztroski nastrój. Po wysłuchaniu płyty "Skała" nie mam wątpliwości, że "Kayasią" już nie jesteś. Ile pozostało w Tobie tej radosnej, "rozbrykanej Zebry" sprzed lat?
- Ewakuacji, niestety, nie pamiętam, ale pamiętam, jak być rozbrykaną i wesołą Kayasią, choć na co dzień jestem już dużo poważniejsza. Wbrew pozorom dziś mam większy dystans niż kiedyś do siebie samej i do świata, o wiele łatwiej mi jest śmiać się z trudu czy pogmatwania planów. Dojrzałam nie tylko do lepszego pojmowania rzeczywistości, ale i do godzenia się z nią, również na wesoło. To bardzo w życiu pomaga.

A czy faktycznie - jak śpiewasz - czujesz się "jak skała samotna"?
- Poczucie samotności mam chyba trwale wpisane w moją osobistą formę, nawet gdy otaczają mnie kochający i życzliwi mi ludzie. Towarzyszy mi to przez całe życie, co - myślę - jest bardzo ludzkie, bo przecież tak naprawdę wszyscy jesteśmy bardzo samotni. Tylko są chwile, kiedy czuje się to bardziej i gdy bardziej niż zwykle pragnie się życie z kimś dzielić. Jestem w takim momencie w życiu, że czuję, że mam wszystko i nic zarazem, bo jako 200-procentowa kobieta chciałabym mieć obok choć 80-procentowego partnera. Spełniam się na wielu płaszczyznach, ale na tej osobistej jakoś nie mam ostatnio okazji. I zaczęło mi to przeszkadzać. Ale ponieważ wolę nic niż nic, mam wokoło pustkę.

Czy bardzo się pomylę, odbierając "Skałę" jako płytę, która ma charakter oczyszczającego rozliczenia, ale z wyraźną nutą optymizmu i nadziei, że odradzasz się jak "Feniks z popiołu"?
- Dzięki za tę nutę, bo ja także ją wyczuwam, dzięki niej płyta nie jest skargą. Odradzam się co dzień, a najbardziej przez dobre myśli i uczynki względem innych. Płytą nie rozliczam się, ale raczej dzielę się wszystkim, czego duchowo nauczyłam się ostatnimi czasy, z radością i ogromną nadzieją, że tak, jak pomogło to mnie, może nieść pomoc również ludziom wokół.

Czy fakt, że na "Skałę" czekaliśmy aż sześć lat - nie liczę płyt "The Best…" i "MTV Unplugged" - wynika wyłącznie z długości owego procesu oczyszczania się i odradzania?
- Byłam bardzo zajęta. Poza wymienionymi płytami, których proces powstawania, jak i promowania był dość żmudny, zagrałam setki koncertów po świecie, prowadziłam "Sopot", "Opole" i "Fryderyki", wydałam ponad 30 płyt innych artystów w Kayaxie (wytwórnia założona przez Kayah - przyp. red.), w tym Krzysztofa Kiljańskiego, Marysi Peszek, Andrzeja Smolika czy zespołu Zakopower. Powołałam do życia dwa koncertowe projekty - Kayah Prestige Tour i Kayah Plus Royal String Quartet, z którymi zdążyłam nagrać już płytę, a której premiera odbędzie się w najbliższe walentynki. Prowadziłam też normalne życie matki. By napisać piosenki na nową płytę "Skała", musiałam coś przeżyć i się temu przyjrzeć, zdystansować, a potem nazwać i ubrać w słowa. To wszystko trochę trwa. Nie sprzedaję ludziom jabłek z corocznych zbiorów z mego sadu, ale owoce przemyśleń, za które czuję się piekielnie odpowiedzialna.

Jak udaje Ci się to, że Twoje życie nie jest częstym tematem plotkarskich portali i pism kolorowych? Zamknęłaś się na nie, zagroziłaś im, że jeżeli wejdą z butami w Twoje życie prywatne, nie będzie "zmiłuj się" i spotkacie się na sali sądowej?
- Kiedy dzieje się krzywda moim bliskim lub gdy cierpi przez plotki moja praca, finał zawsze ma miejsce na sali sądowej i to zawsze z korzyścią dla mnie. Wygrałam już sześć procesów o ochronę dóbr osobistych. Nie pracuję na scenie po to, by dostarczać ludziom sensacji, lecz swoją sztuką chcę wzbudzać emocje i refleksje. Natomiast moje życie jest moją osobistą sprawą i nic nikomu do tego. Proszę mi wierzyć, że wszystko, co się ukazało ostatnio na temat mojego życia prywatnego, nie jest prawdą. Począwszy od związków po operacje plastyczne. Właściwie już nie wiadomo, jak mnie dotknąć. To się nie uda! Mam wystarczająco gruby mur dystansu, priorytetów i świadomości, co jest ważne, a co nie. Mam także otaczających mnie, życzliwych bezinteresownie ludzi. Życie intymne przestaje nim być, kiedy się je upublicznia. Ja mam do niego prawo, niezależnie od tego, jaki zawód wykonuję. I będę tego prawa bronić. A w internecie nie grzebię, plotkowanie nawet na temat nieprzyjaciół uważam za naganne.

Czy kabałą zainteresowałaś się już jako kobieta dojrzała? Siłą rzeczy spłycając ten temat: czym dla Ciebie jest studiowanie tej doktryny? Nigdy nie spotkałaś się w naszym kraju z negatywnymi komentarzami na temat Twoich zainteresowań?
- Owszem, spotkałam się z negatywnym komentowaniem wszystkiego, co robię. Choć nie robię nic kontrowersyjnego ani nagannego. Ale się tym nie przejmuję. Prawdziwa wolność polega bowiem na kompletnym ignorowaniu tego, co ludzie o tobie myślą i mówią. Nie żyjesz przecież, by zaspakajać czyjeś oczekiwania. Masz swoją drogę, idź nią więc i nie rozglądaj się na boki, a czas pokaże, czy miałeś rację. I nie pokaże im wszystkim na złość, ale tobie, poprzez przeżycie szczęśliwego i satysfakcjonującego życia. Tego też mnie nauczyła Kabbalah. Już wiem, że problemy i zakręty losu, choć wydają się nam wielkimi tragediami, z dystansu będą jedynie genialną lekcją, dzięki której tylko urośniemy. Wiem, że nic nie zdarza się nagle, że nigdy nie jesteśmy ofiarami. Skoro zbieramy plon, musieliśmy zasiać ziarno. Gdy grzeszę wobec siebie czy kogoś, muszę liczyć się z konsekwencją mojego czynu i ta mnie nie ominie. Gdyby większość z nas miała właśnie taką świadomość, działałaby z większą rozwagą, mówiłaby z godnością o innych, szanowała każdą relację. Zainteresowała mnie Kabbalah, bo nigdy nie odnajdywałam się w religiach. Co więcej, uważam, że te często dzielą niepotrzebnie ludzi, a głosząc dobro, często wcale nie osiągają tego skutku. Nieraz wręcz występują przeciw sobie, uświęcając ofiarę z życia. Nie pasuje mi to. Wolę nauki, wolę coś, co sprawdza się w życiu, choć jest to niewidoczne jak grawitacja, póki nie upuścisz czegoś z ręki. Każdy natomiast ma prawo do wybrania właściwej mu drogi, jeśli ta prowadzi go do spełnienia i stania się lepszym człowiekiem. Może to być filozofia, nauka, religia. Cel jest jeden: lepsze jutro dla nas wszystkich. Ratowanie tego tak okaleczonego świata, za który wszyscy powinniśmy się czuć odpowiedzialni.

W 2001 r. wybrałaś się do Kosowa, gdzie śpiewałaś dla żołnierzy polskiego kontyngentu. Czy teraz wystąpiłabyś w Iraku lub Afganistanie? Popierasz obecność tam naszych wojsk?
- Nie popieram wojny! To największe zło na świecie. Ofiarami są najczęściej bezbronni i zupełnie niezaangażowani w nią ludzie, najsłabsi, a więc starsi, chorzy, kobiety i - o zgrozo - dzieci. Jako ziemskie plemię mamy chyba wystarczająco tragiczne doświadczenia, by w wojnę więcej już się nie bawić. Najgorsze jednak, że wojna to dziś przede wszystkim rozgrywki polityczne i walka o wpływy, a szczególnie o surowce naturalne. A wszystko to w imię świętej wojny. Zamiast jednak krzyczeć przeciw wojnie, wolę krzyczeć za miłością i do tego namawiam, jak i do działania na rzecz innych. Tak, by się przydać na coś światu.

Teraz wybierasz się w podróż dużo krótszą i przyjemniejszą, bo w trasę, promującą "Skałę". Będą to koncerty akustyczne, ze specjalną scenografią, odbywające się w raczej kameralnych przestrzeniach. Czy rezygnacja z hal i dużych klubów wynikła z akustycznego charakteru "Skały"? Jakiego repertuaru możemy się spodziewać na tych koncertach - wyłącznie piosenek z nowej płyty czy też Twoich doskonale znanych przebojów?
- Tak jest. "Skała" to piosenki eleganckie, takiej też wymagają oprawy. W Białymstoku udało się, niestety, nie bez problemów i nieporozumień, wynegocjować na sobotni koncert słynną salę Opery i Filharmonii, by białostoczanie mieli komfort, a my - możliwość przeżycia przygody, jaką są nasze koncerty akustyczne. Cieszę się, że mimo wszystko dojdzie to do skutku. Białystok jest mi bardzo bliski. Spędziłam tu przez parę dziecięcych i młodzieńczych lat wiele cudownych chwil, których nigdy nie zapomnę. Moja rodzina nadal tu mieszka, nigdy nie będzie mi ta strona obojętna. Jestem dumna, że jestem Honorowym Obywatelem Ziemi Podlaskiej i mam zamiar zawsze ją godnie reprezentować! Wiem, że brzmi to patetycznie, a ja tego nie znoszę, ale Białystok miał ogromny wpływ na moją wrażliwość, muzykalność i tolerancję. I nie tylko. Na cześć wspaniałego kościoła św. Rocha mój syn dostał imię. Zapraszam na koncert! Zagramy piosenki ze "Skały", znane przeboje, ale i parę niespodzianek. Będę też mieć wybitnych gości. Będziemy razem wzruszać się, ale obiecuję, że śmiać także.

Z przyjemnością odśpiewałbym z okazji Twoich zbliżających się urodzin "Sto lat…", ale ponieważ fałszuję paskudnie, zapytam: czego Ci życzyć z okazji twoich urodzin - jako kobiecie i artystce?
- Śmiesznie. Przypomniałeś mi o urodzinach. Roch ma wysoką gorączkę i zapomniałam o bożym świecie. Może życz mi spokojnej nocy, bo facet z gorączką, nawet mały, strasznie histeryzuje. 42 to dobra liczba, choć kończy etap siedmioletni. Mam nadzieję, że zaczyna siedem tłustych lat. Czego wszystkim życzę ja.

Za co ja w imieniu wszystkich dziękuję.

Jej nowa płyta "Skała" w ciągu paru dni zdobyła status "Złotej". Odnosi sukcesy również jako wydawca albumów innych artystów. Brakuje jej jednak jednego... Jest "jak skała samotna". Z Kayah rozmawia Sebastian Michałowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna