Kazał się rozebrać, zatkał usta, chwycił dłonią za szyję i...

Katarzyna Kownacka [email protected]
Dzisiaj Tamara, żeby wyzbyć się traumy z dzieciństwa, rysuje takie grafiki.
Dzisiaj Tamara, żeby wyzbyć się traumy z dzieciństwa, rysuje takie grafiki.
Mam na imię Tamara, mam 29 lat. Boję się mężczyzn z obgryzionymi do połowy paznokciami. Takie miał mój kuzyn. Podduszał mnie dłońmi, kiedy gwałcił. Pierwszy raz zrobił to, gdy miałam 11 lat. Śnię o tym niemal co noc. Dlatego boję się ciemności.

Pierwszy raz przyszedł do mojego łóżka, gdy skończyłam 10 lat. Obejrzał wtedy film z dorosłymi o ludziach, którzy umierają na raka. Tak zmarła jego mama, moja ukochana ciocia. Wtedy wieczorem powiedział, że boi się spać sam. Pozwolili mu położyć się do mnie. Miałam 10 lat, a on 15. Kiedy wszyscy usnęli, zaczął mnie dotykać. Zesztywniałam. Nie wiedziałam, co mi robi, co się dzieje. Wtedy tylko mnie dotykał.

Potem zaczął we mnie wkładać różne rzeczy. Trzonek latarki, kredki, palce. Przychodził prawie co noc. Nauczył się chodzić na palcach po deskach podłogi tak, żeby nie skrzypiały. Kiedy próbowałam się wyrywać, straszył domem dziecka albo ojcem. Taty bałam się wtedy bardziej niż jego. Kiedy byłam dzieckiem, nim rodzice się rozwiedli, tata strasznie mnie bił i krzyczał. Wydawało mi się, że najgorsze, co może mi się zdarzyć, to do niego wrócić. Więc milczałam. A mój kuzyn pozwalał sobie na coraz więcej. Kiedyś była u nas babcia. Przy niej wsadził rękę pod kołdrę, którą się okryłam i dotykał. Uciszył mnie gestem. '

Potwornie się go bałam.
był piękny dzień...
oparta o łóżko rodziców...
od tyłu… zatkał mi usta...
miałam 11 lat...

Był środek tygodnia, ciepły, słoneczny dzień. Nie poszłam wtedy do szkoły, bo mama z młodszym bratem pojechała do lekarza. Pilnowałam dwóch pozostałych braciszków. W którymś momencie mój kuzyn zamknął ich dwa pokoje dalej. Pamiętam, że był w krótkich spodenkach i bawełnianej koszulce. Wysoki i potężny, wypełniał całe drzwi, kiedy wchodził.

Pamiętam też, że moi bracia strasznie płakali. Krzyczeli, żebym ich nie zostawiała. Słyszałam to, kiedy popchnął mnie na łóżko rodziców. Kazał się rozebrać, zatkał usta, chwycił dłonią za szyję i poddusił tak, że zrobiło mi się słabo. Rozszerzył moje nogi i zgwałcił. Miałam dreszcze - z bólu, strachu i upokorzenia. Krwawiłam, ale on kazał mi klęczeć. Nagiej, przerażonej, poranionej. Sam usiadł w fotelu i oglądał telewizję. Błagałam, żeby pozwolił mi pójść. To trwało chyba z godzinę. Potem kazał wyszorować krew z podłogi i łóżka, żeby mama się nie dowiedziała. Groził, że jeśli pisnę słówko, to zgłosi nas do opieki socjalnej i ta odda mnie i moich braci do domów dziecka. Nie powiedziałam nic. Kiedy wróciła mama, dostałam lanie drewnianą deską kuchenną, bo bracia powiedzieli, że ich zostawiłam.

nie mogłam siedzieć...
nie mogłam chodzić.
nie mogłam spać...
prawie nie jadłam...
bałam się...

Po tym pierwszym razie miałam dwa tygodnie spokoju. Myślałam, że już więcej tego nie zrobi. Ale zrobił. Nie raz. Najpierw przychodził raz w tygodniu, potem nawet co dwa, trzy dni. W nocy albo kiedy mamy i ojczyma nie było. Zawsze było tak samo - jedną ręką zatykał mi usta i dusił tak, że traciłam oddech i robiło mi się ciemno, a drugą ściągał mnie za nogi na brzeg łóżka. Kiedy próbowałam się wyrywać, bił. Kiedy płakałam, był jeszcze brutalniejszy. Na całe lata nauczyłam się nie płakać. Ciągle straszył. Kiedyś, gdy nikogo nie było w domu, przystawił mi nóż kuchenny do gardła i powiedział, że moje życie zależy od niego. Powtarzał, że sama tego chcę, że jestem małą dziwką, której można używać. Szybko mu uwierzyłam.

W pokoju, w którym spałam, nocował mój młodszy brat. Miał wtedy 6 czy 7 lat. Poprosiłam rodziców, żeby go zabrali, bo chcę mieć spokój. Tak naprawdę bałam się, że może słyszeć albo widzieć, co robi mi kuzyn. Chciałam go chronić. Nie wiem, czy mi się udało - widziałam nieraz, jak mój kuzyn i jemu szeptał coś do ucha. Widziałam, jak brat ucieka do pokoju, zamyka się i godzinami stamtąd nie wychodzi. Myślę, że mój kuzyn wykorzystał i jego. Dziś brat mówi, że nie pamięta tamtych czasów. Niczego. Nie chce do nich wracać.

Nauczyłam się słyszeć każdy szelest. Zasypiać, kiedy wszyscy usną i spać czujnie. Nigdy nie wiedziałam, kiedy przyjdzie znowu. Gdy wychodził z mojego łóżka szłam się kąpać. Musiałam go z siebie zmyć. Potem wiele lat nie umiałam się umyć bez poczucia obrzydzenia do siebie. Często podczas kąpieli wymiotowałam. Czułam się brudna. Na noc zakładałam dwie pidżamy i koszulę - myślałam, że będzie mu trudniej. Że to go zniechęci. Nie zniechęciło.

Ile razy to zrobił - nigdy nie liczyłam. Często zostawiał po sobie siniaki, ślady rąk. Nikt poza mną ich nie widział.

Mój kuzyn zgwałcił mnie kiedyś w noc przed Wigilią Bożego Narodzenia. Następnego dnia siadaliśmy razem do stołu. Nie chciałam łamać się z nim opłatkiem. Mama krzyczała, że jestem niewdzięczna, że zepsułam święta, nie mam sumienia.

Powiedziałam mamie...
wezwała go na rozmowę...
wyparł się...
mama uwierzyła jemu...

Mój kuzyn był wtedy w wojsku, miałam 14 lat. Gdy się dowiedziałam, że ma przyjechać na przepustkę, wpadłam w panikę. Płakałam kilka dni. Wreszcie postanowiłam porozmawiać z mamą. Poprosiłam ją do swojego pokoju. Siedziała na tapczanie z kolorową narzutą, kiedy jej mówiłam, co ze mną robił. Mówiłam, że się boję, że nie chcę, by przyjeżdżał. Nie uwierzyła. Napisała do niego list, wezwała go na rozmowę i zapytała, czy to prawda. On odpowiedział, że nie. Uwierzyła jemu. Wtedy straciłam wiarę, że coś się może zmienić.

Myślałam że jak będę strasznie chuda...
nie będzie mnie chciał...
zachorowałam na anoreksję... (…)
dla niego nie miało znaczenia (…)

Kiedy się bałam, zawsze mało jadłam. Ale jakiś czas po rozmowie z mamą pomyślałam, że jeśli przestanę jeść w ogóle i będę bardzo chuda, to on nie będzie mnie chciał. Że poczuje obrzydzenie i zostawi mnie w spokoju. Chudłam szybko. Miałam 15 lat i przy 170 cm wzrostu ważyłam 38 kg. Ale mój kuzyn nie zostawił mnie w spokoju. Przychodził w nocy i gwałcił dalej. A mama krzyczała, że nie jem i ludzie wytykają ją na ulicy. Mawiała też często: tyle dla was zrobiłam, tak się poświęcałam, a wy jesteście tacy niewdzięczni. Kiedy się przekonałam, że głodzenie nie pomaga, zaczęłam jeść na siłę. I wymiotować. Z anoreksji popadłam w bulimię. Trafiłam do lekarza, a ten wysłał mnie do szpitala.

Powiedziałam w szpitalu, że kuzyn mi robi
krzywdę...
pani doktor przerwała...
nie pozwoliła nawet skończyć...
powiedziała, żebym nie opowiadała
historii wyssanych z palca...

Byłam tam dwa tygodnie. Było cudownie, bo nie było mojego kuzyna. Przesypiałam noce, czułam się swobodnie. Chciałam tam zostać jak najdłużej. Poszłam do pani doktor. Chciałam jej wszystko opowiedzieć. Wydawała się ciepła, mądra i rozumiejąca. Wyglądała na taką, która wysłucha i pomoże. Nie pomogła. Kiedy jej powiedziałam, że nie chcę wracać do domu, bo kuzyn mnie dotyka, wkłada we mnie różne rzeczy i gwałci, zadzwoniła do mamy. Powiedziała, że fantazjuję, opowiadam historie wyssane z palca i żebyśmy to sobie załatwili w domu.

Następnego dnia mama zabrała mnie ze szpitala. W domu zbiła drewnianą deską kuchenną. Tą samą, którą biła po pierwszym gwałcie. Znalazłam w książce telefonicznej adres pani doktor. Napisałam do niej list: że jest mi przykro i że była moją ostatnią deską ratunku.

Wyprowadziłam się z domu.
On został...
Mama pozwoliła mu być...
wiedziałam już, że nikt mi nie pomoże...

Próbowałam się zabić dwa razy. Raz w parku za moją starą szkołą. To było już po tym, jak w wieku 18 lat wyprowadziłam się z domu. Nawet wtedy mój kuzyn nie dał mi spokoju. Nachodził mnie co jakiś czas, przestępował drogę - gdziekolwiek się wyprowadziłam. Stawał przede mną i pytał, czy chcę jeszcze. Albo czy pamiętam, jak było dobrze.

Któregoś dnia wieczorem spotkałam go po pracy. Rozpiął rozporek, ściągnął spodnie i zapytał, czy mu obciągnę. Zemdlałam. Postanowiłam z tym skończyć. Poszłam do parku, próbowałam się powiesić, ale urwała się lina. Byłam na siebie wściekła, że nawet zabić się nie potrafię. Trafiłam na oddział.
Drugi raz był w szpitalu. Pani psycholog postanowiła mnie leczyć metodą Hellingera. Kazała mi powtarzać: "mamo, robiłam to z chęcią dla Ciebie". A potem: "Zakładając sprawę w sądzie, stawiam się na równi z oprawcą". Bo założyłam wtedy sprawę, poszłam do prokuratury i opowiedziałam wszystko. Ale to zdanie - było o jedno za dużo. Wyczekałam w łazience aż wszyscy usną i próbowałam powiesić się na framudze drzwi. Jedna z pacjentek przyszła do toalety. Odratowali mnie.

Nikt nie wie, kiedy to się skończy...
Czuję się brudna...
oblepiona nim...
czuję się jak dziwka...
jak ostatnia szmata...
mała kurewka…
czuję go wszędzie...

Na terapię trafiłam w 2005 roku dzięki pani psycholog, która wyłapała mnie na internetowej grupie wsparcia Fundacji Kidprotect.pl. Umówiła mnie z terapeutką. Przez pierwsze tygodnie przychodziłam do niej i tylko płakałam. Nie umiałam mówić. Potem zaczęłam pisać o swoich wspomnieniach na kartkach. Odpowiadać na pytania: kto mi robił krzywdę, jaką, od kiedy, jak długo, jak często.

W 2008 roku zdecydowałam się złożyć sprawę do sądu. Terapeutki pomogły mi pójść do prokuratury, skontaktowały z prawnikiem. Najpierw były trzy godziny przesłuchań u prokuratora, potem osiem rozpraw. Było i kilka takich, które się nie odbyły, bo mój kuzyn się nie stawiał. Przed każdą wymiotowałam, prawie na każdej mdlałam. Ze strachu i stresu. Na co drugą wzywali do mnie pogotowie. Musiałam zeznawać przy moim kuzynie, bo pani sędzia nie zgodziła się, żeby go nie było.

Powiedziała, że on też ma prawo do reakcji, choć czytałam w karcie praw ofiary, że takie przesłuchanie mogłoby się odbyć bez sprawcy. Spotykałam się z nim na sądowym korytarzu, choć według prawa nie musiałam. Pani sędzina pozwoliła mi tylko zeznawać w obecności pani psycholog. Ale już nie znajomej, tylko sądowej. Dobrze, że była. Sama pewnie bym się wycofała. Nie dałabym rady.

Pani psycholog przez całe przesłuchanie w sądzie trzymała mnie za rękę. Potem miała sine palce, bo mocno ją ściskałam. Stanęła obok mnie - tak, żebym nie widziała mojego kuzyna. Powiedziała, że tak będzie mi łatwiej mówić. Było, ale tylko trochę.

Zeznawali biegli, terapeuci, do których trafiłam. Pani doktor, którą kilka lat wcześniej spotkałam w szpitalu i mi nie pomogła, na rozprawie powiedziała, że nie pamięta takiej pacjentki. Pewnie gdyby pamiętała, straciłaby prawo wykonywania zawodu. Pamiętała za to moja mama. Najpierw, gdy dostała wezwanie na przesłuchania, zadzwoniła do mnie i krzyczała, że zamiast zapomnieć, ciągam ją po sądach i robię wstyd. Ale potem mówiła. Że widziała, jak piorę zakrwawione majtki i pościel, że nie wie, czemu nie pytała i nie reagowała, że faktycznie lekarka powiedziała jej o mojej skardze.

Przeżyłam…
Moja prawie trzyletnia walka dobiegła końca…
I choć po drodze wątpiłam
w to, że wytrzymam…
to jednak
wytrzymałam…

23 września 2010 r. w Sądzie Rejonowym w Strzelcach Opolskich sąd skazał mojego kuzyna na 2 lata i 10 miesięcy więzienia. Dostał wyrok za gwałty i inne czynności seksualne. Za wkładanie we mnie trzonka od latarki i kredek. Po ogłoszeniu wyroku czułam ogromne zmęczenie i ulgę. Wiedziałam, że będzie apelacja.

Dwa dni przed rozprawą odwoławczą dowiedziałam się, że mój kuzyn zmarł w szpitalu w wyniku obrażeń, które odniósł w ulicznej bójce. Poczułam ulgę, ale i winę. Pomyślałam, że to przeze mnie. Powiedziałem to terapeutce. Odpowiedziała: "Jeśli czujesz się winna, to go przeproś za wszystko". Poczułam złość. Nigdy go nie przeproszę - poczucie winy prysnęło jak bańka mydlana.

wczoraj wracałam z pracy...
obok stał jakiś zupełnie
nieznajomy mi chłopak
miał takie same dłonie
jak on...
tak samo obgryzione paznokcie...
bałam się jak wtedy...
gdy nikt nie wiedział
kiedy to się zaczęło...

Wciąż boję się ciemności, bo wtedy śni mi się pierwszy gwałt. Marzę, by kiedyś przespać noc bez leków nasennych. Boję się mężczyzn z paznokciami obgryzionymi do połowy, takimi, jak miał mój kuzyn. Kiedy widzę podobne, wpadam w panikę, szerzej otwieram oczy i mówię sobie, że to nie on. Ale zaczynam już lubić sukienki. I marzę o dziecku. Mój mąż był pierwszą osobą, która mi uwierzyła. Pomógł w terapii, wspierał podczas procesu, woził do lekarzy, jeździł na konsultacje do mojej psycholog. Zawsze był cierpliwy i wyrozumiały. Nie zmuszał do dotyku, nie naciskał.

Dużo czasu spędzam w internecie, wyszukując ludzi podobnych do mnie. Nie chcę, by jak ja, przez lata byli sami. Obserwuję ludzi wokół i często wyłapuję takich, którym dzieje się krzywda. Których ktoś gwałci i wykorzystuje jak mnie. Jest ich wielu. Mówię o tym, bo chciałabym, żeby to, co przeżyłam, nie poszło na marne. Żeby ludzie tacy jak ja wiedzieli, że można nie być ofiarą przez całe życie. Że można o siebie zadbać, że można o sobie decydować. Chciałabym napisać o tym książkę do wszystkich, którzy nie chcą być sami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 67

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

?..

Jak można być takim zaprzeproszeniem s[wulgaryzm]lem karma do niego wróciła, czytając twoja historie cała się trzeslam ale twoja mama też nie była najlepsza w tej sprawie ???

C
Chloe
18 października 2017, 12:44, Maciek:

Straszna historia. Naprawdę przykro mi i współczuję, chociaż nie mogę zrozumieć jak można to znosić latami. Zamiast wrzeszczec, krzyczeć o pomoc, walczyć o swoje życie po prostu. Przynajmniej tego s[wulgaryzm]la pobili na śmierć. Karma wróciła?

Ludzie zastraszani, bez żadnego wsparcia boją się krzyczeć. Robi się z nich wariatów przez brak wiary w to, co próbują przekazać, trafiają do psychiatrów A psychiatrzy nie chcą wierzyć bo z każdego pacjenta umieszczonego w psychiatryku mają zysk, a statystyki muszą się zgadzać. Kasa, Kasa i jeszcze raz kasa.

G
Gość
To straszne, bardzo mi przykro. Na pewno komus kto nigdy sie nie znalazl w podobnej sytuacji moze byc trudno uwierzyc na slowo a pokrzywdzonej osobie ktora jest zastraszona ciezko jest sie otworzyc i szukac pomocy. Pocieszajace jest to ze ofiary nie sa same sobie winne, mialy pecha ze znalazly sie w okreslonych okolicznosciach w okreslonym czasie i nikt im nie pomogl, nie uwierzyl. Bardzo wspolczuje.
M
Marcin Ł

To szokujące co Pani wspomina. To koszmar. Bardzo Pani współczuję. To ze ten gość zmarł to nie Pani wina, to karma wróciła i dostał to na co zasłużył. Sam bym gościa zajechał za takie coś, nie toleruje gwałcicieli gardze nimi.

Proszę zamknąć tamten etap i iść przez życie z podniesioną głową zacząć wszystko od nowa. Życie jest piękne, jest tyle rzeczy które Pani jeszcze odkryje, doświadczy oczywiście te cudowne i piękne.

Proszę na tym się skupić i nigdy do tego nie wracać. Trzymam kciuki za Panią by reszte życia doświadczyła Pani tylko tych dobrych rzeczy i otoczyła się tylko wspaniałymi ludźmi.

 

M
Marta
Strasznejest to, co Pani przeszła. Nikt nie może sobie tego wyobrazić, bezbronna przez tyle lat krzywdzona przez oprawę, matkę i jeszcze organy, które powinne pomagać - lekarze, psychologowie. Życzę dużo siły, spokoju. Mam nadzieję, że los to Pani wynagrodzi, że będzie Pani jeszcze szczęśliwą Kobietą.
P
Patrycja
Ja jestem pati. Podobnie mialam z wujkiem i tez w wieku 11 lat. Do 14 roku wykorzystywal mnie seksualnie zmuszajac bym oddawala sie jemu i jego koledze.
k
kondi62

Przeczytałem ten wpis z wielką uwagą. Toż to masakra jakaś....Nie mam słów żeby określić co czuję...Mogę jedynie napisać że bardzo Pani współczuje.Prosze się trzymać i twardo stąpać po ziemi. Tym bardziej że jest przy Pani męższczyzna godny zaufania.To dowodzi że nie wszyscy faceci są tacy sami.A co do tego zwyrodnialca to myślę że dobrze się stało że zmarł Nie dobrze natomiast ze nie zdążył odbyć kary. Jeślo o mnie chodzi to pozbawiłbym go(z małej litery bo nie zasługuje)penisa wraz z genitaliami. Bez mrugnięcia okiem.Bardzo serdecznie pozdrawiam i życzę dużo miłości w życiu.

K
Klaudia
Kobiety które były gwałcone ,moestowane i zastraszane będąc jeszcze dzieckiem nie są niczemu winne strach i wstyd to zbyt silne uczucie by krzyczeć wołać o pomoc.
Wstydzić powinny się napastnicy i dla Nich powinna być najsurowsza kara
Kara do żywotnego pozbawienia wolności w największych męczarniach jakie tylko istnieją !!!
M
Maciek
Straszna historia. Naprawdę przykro mi i współczuję, chociaż nie mogę zrozumieć jak można to znosić latami. Zamiast wrzeszczec, krzyczeć o pomoc, walczyć o swoje życie po prostu. Przynajmniej tego skurwiela pobili na śmierć. Karma wróciła?
N
Nieznana
Jak dla mnie kobieta, która przeżyła taką historię jako dziecko jest naprawdę bohaterką, a że jeszcze udało się wymierzyć mu sprawiedliwość to już w ogóle sukces. Według mojego skromnego zdania ktoś kto neguje heroizm tej Pani jest kretynem, który żeby zgodzić się ze mną musi sam coś takiego przejść w wieku kilku czy kilkunastu lat.
x
x

hej mialam podobna sytuacje jak ty, wiem co przezylas, moze moja historia nie byla az tak brutalna ale przypomnialas mi o tym co bylo. Nie mialam odwagi nikomu o tym powiedziec w sumie czasami wydaje mi sie ze to rowniez moja wina bo moglam krzyczec komus cos powiedziec ale sie wstydzilam, teraz to juz dawno bylo i staram sie o tym zapomniec, nie spotykam sie z tymi osobami staram sie o tym nie myslec tak jakby to sie nigdy nie wydarzylo .  Nie wiem dlaczego nas takie zlo spotkalo. Moja psychika jest wypaczona wiem ze nie jestem taka osoba jaka powinnam byc , najgorsze jest to ze ja nadal boje sie ze moja historia kiedys moze wyjsc na jaw i  tego bardzo sie wstydze. Bardzo Cie podziwiam Twoja odwage 

W
Wiktoria
Jek pani sie nie martwi
W
Wiki
Wspułczuje pani
W
Wiki
Pani nie zaszła w ciąże
M
Maciej
Popieram Pania,trzymam kciuki by wrocila Pani do rownowagi psychicznej.
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna
Dodaj ogłoszenie