Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy policjanci, celnicy i funkcjonariusze straży więziennej i granicznej zdejmują mundury...

Urszula Bisz [email protected]
Funkcjonariusz straży granicznej Andrzej Kopiczko, gdy tylko nadchodzi sezon, wkłada ubrania jak ze średniowiecza i wyjeżdża na festyny organizowane m.in. w Drohiczynie, Surażu, Grunwaldzie, ale też w krajach skandynawskich. Zabiera i przebiera całą swoją rodzinę!
Funkcjonariusz straży granicznej Andrzej Kopiczko, gdy tylko nadchodzi sezon, wkłada ubrania jak ze średniowiecza i wyjeżdża na festyny organizowane m.in. w Drohiczynie, Surażu, Grunwaldzie, ale też w krajach skandynawskich. Zabiera i przebiera całą swoją rodzinę!
Udają rycerzy i lepią garnki. Praca w mundurze oznacza odpowiedzialność, stosowanie się do sztywnych reguł i stres. Dlatego wielu funkcjonariuszy, kiedy wraca do domu, zdejmuje mundury i... No właśnie. Przeczytajcie, w jak nietypowy sposób ci mężczyźni spędzają swój wolny czas.

Na boisku zostawia 4 kilogramy

Łukasz Lewczuk, funkcjonariusz straży granicznej, lubi wspinać się o każdej porze roku.
Łukasz Lewczuk, funkcjonariusz straży granicznej, lubi wspinać się o każdej porze roku.

Łukasz Lewczuk, funkcjonariusz straży granicznej, lubi wspinać się o każdej porze roku.

Gdy funkcjonariusze zdejmują mundury, już nie muszą słuchać poleceń przełożonych. Znów mogą poczuć się jak mali chłopcy i np. bawić się... żołnierzykami, strzelać z łuku, lepić garnki, wspinać się czy grać futbol.

- Dopóki się bardzo mocno nie połamię, nie zrezygnuję z futbolu amerykańskiego - zarzeka się Rafał Bierć, na co dzień funkcjonariusz Urzędu Celnego w Białymstoku. Przyznaje jednak, że futbol amerykański to sport bardzo urazowy i prawdopodobieństwo połamania kości wraz z wiekiem rośnie. A on swoje lata już ma. Jednak dla tej gry jest gotowy na wiele poświęceń. Woli to niż bezczynność. Lenistwo przed telewizorem go nie kręci.

- Nie jest to straszne wyrzeczenie, żeby pójść dwa razy w tygodniu na trening plus do tego dwa razy w tygodniu na siłownię lub basen, czy pobiegać - zauważa celnik. - Ciało trzeba obudować tkanką mięśniową, bo dzięki temu jest mniejsze prawdopodobieństwo urazu.

Ten rozkład zajęć to minimum ćwiczeń, które obowiązuje go poza rozgrywkami. Gdy rusza sezon, intensywność treningów wzrasta. Mecze zaś są naprawdę męczące. Trwają od 2,5 do 3 godzin, czasami w strasznym upale.

Zdarza się, że po ich zakończeniu Rafał schodzi z boiska lżejszy o 4 kilogramy.
Bierć poza tym, że jest zawodnikiem, pełni także funkcję prezesa klubu Lowlanders - białostockiej drużyny futbolu amerykańskiego. No i robi jeszcze aplikację radcowską. To wszystko udaje mu się świetnie łączyć z pracą, tyle że już nie ma czasu na życie rodzinne. W związku z tym ciągle jest kawalerem.

- Kilka lat temu, jak objąłem funkcję prezesa, moja dziewczyna strasznie narzekała, że nie miałem dla niej czasu - wspomina celnik. - Bo nawet jak byliśmy razem, przeglądałem materiały związane z amerykańskim futbolem...

Wielkim pasjonatem sportu jest także Łukasz Lewczuk pracujący w Podlaskim Oddziale Straży Granicznej w Białymstoku. Bardzo lubi biegać, ale jego największą pasją jest wspinaczka. Kiedyś dużo trenował na ściance wspinaczkowej, potem doszły wyjazdy na skałki, a od kilku lat zdobywa szczyty Tatr. No i marzy mu się jakiś ośmiotysięcznik...

- Trzeba mieć jakiś cel, próbować do niego dążyć, a wspinanie się to ułatwia - śmieje się Lewczuk. - Trzeba też znać granice pasji, bo jest przecież jeszcze praca i rodzina.

Niestety, jego żona i córka mają inne zainteresowania. Ale jest szczęśliwy, że już udało mu się zarazić wspinaczką 5-letniego synka Piotrka. Chłopczyk już od 2 roku życia chodzi z nim na ściankę! Najpierw głównie ją poznawał, teraz już się wspina przy asekuracji ojca. Pogranicznik uważa, że to świetny sport dla dzieci, bo wspinaczka angażuje wszystkie typy mięśni. Całe ciało musi być sprawne i w dobrej kondycji, by móc pokonywać szczyty.

Teraz Lewczuk planuje dłuższą wyprawę w Alpy. Być może już w przyszłym roku. Uwielbia pokonywać przeszkody i podwyższać sobie poprzeczkę.

- Im dłuższa i cięższa droga, tym większa satysfakcja z postawienia stopy w miejscu niedostępnym dla większości ludzi - tłumaczy. - Oczywiście do tego dochodzą piękne widoki i świeże powietrze.

Żona musiała pokochać motocykle

Wojciech Januszewski pracuje w służbie więziennej. By zapomnieć o pracy bawi się... rycerzykami.
Wojciech Januszewski pracuje w służbie więziennej. By zapomnieć o pracy bawi się... rycerzykami.

Wojciech Januszewski pracuje w służbie więziennej. By zapomnieć o pracy bawi się... rycerzykami.

Piękne widoki, choć z nieco innej perspektywy, to jedna z zalet pasji Adama Samsela, zastępcy kierownika działu ochrony Zakładu Karnego w Czerwonym Borze. Adam mieszka w Białymstoku, a do pracy położonej ok. 80 km dalej dojeżdża motocyklem.

- Od dzieciństwa lubiłem zapach benzyny - śmieje się funkcjonariusz służby więziennej. - Podczas jazdy motocyklem chodzi o dążenie do poczucia nieskrępowanej wolności. Kręci mnie to, że można zapomnieć o całym świecie i że jest kontakt z przyrodą. Motocyklem można dojechać w takie miejsca, gdzie autem nie zawsze się da.

Jak mówi Samsel, nie kręci go już szybka jazda. Nigdy też nie zależało mu na tym, żeby motocykl był drogi, dlatego wybiera głównie chińskie modele. Są o wiele tańsze, a wytrzymałe i sprawdzają się w różnych warunkach. Aktualnie ma cztery motocykle, tzw. choppery. Żona zaś niedawno kupiła sobie ścigacza, co go niezwykle uradowało, bo 13 lat temu, gdy brali ślub, była zdecydowanie przeciwna pasji męża. Marudziła też, że motory to duży wydatek.

- Postanowiłem to rozwiązać jednym cięciem chirurgicznym - wspomina ze śmiechem Samsel. - Jak nowy motocykl mi przywieziono, podjechałem pod balkon, zadzwoniłem, żeby żona wyszła i musiała zapoznać się ze zjawiskiem. Nie odzywała się kilka dni, potem było coraz lepiej, aż w końcu połknęła bakcyla.

Teraz tę motorową pasję dzielą we dwoje. Przeszła też na ich syna.

Zaczęło się od lepienia garnków

Adam Samsel również pracuje w służbie więziennej. On by zapomnieć o pracy jeździ motocyklem.
Adam Samsel również pracuje w służbie więziennej. On by zapomnieć o pracy jeździ motocyklem.

Adam Samsel również pracuje w służbie więziennej. On by zapomnieć o pracy jeździ motocyklem.

Rodzinne hobby ma też Andrzej Kopiczko z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w Białymstoku. Jednak jego pasją zaraziła żona, która 10 lat temu zainteresowała się garncarstwem. Potem oboje zostali rekonstruktorami historycznymi - rzemieślnikami. W swoje hobby wciągnęli też trójkę dzieci. Całą rodziną wyjeżdżają na festiwale i żyją jak ludzie z epoki średniowiecza. Sami szyją sobie ubrania, wzorowane na tamtych czasach, robią nawet buty i biżuterię. Podczas festynów mieszkają w namiotach, śpią na baranich skórach lub słomie.

- Ta cała otoczka jest potrzebna, by rzeczywiście poczuć się jakby czas się cofnął - tłumaczy pogranicznik. - Zajmowanie się rekonstrukcją historyczną polega na tym, że żyjemy tak, jak w danej epoce. My skupiamy się głównie na wczesnym średniowieczu, czyli czasach między IX a XI wiekiem i, ze względu na bliskość Grunwaldu, również średniowieczu XV-wiecznym.

Jak mówi Andrzej, jego hobby nie koliduje z obowiązkami służbowymi, bo zajmuje się nim głównie w weekendy i podczas urlopów. - Jest mi wręcz niezbędne dla higieny psychicznej - tłumaczy Kopiczko. - Lubię ten czas, kiedy nikt do mnie nie dzwoni, kiedy nie mam w pobliżu komputera...

Również średniowieczem, ale na nieco mniejszą skalę, zajmuje się Wojciech Januszewski z Aresztu Śledczego w Białymstoku. On zbiera... figurki rycerzy. Jak przyznaje, to pasja, z której nie wyrósł. Ma ją od dzieciństwa. Zaczęło się od zamiłowania do historii, które wszczepili mu nauczyciele. Wówczas miał całą swoją kolekcję, ale w dorosłym życiu jej się pozbył.

Kilka lat temu przypomniał sobie o swoim hobby. I znów zaczął zbierać. Teraz ma już około 40 rycerzyków ołowianych z certyfikatem i prawie 50 figurek firmy Schleich. Nawet koń, na którym siedzi rycerz, ma certyfikat berlińskiego zoo z opisem, czy to kobyła czy wałach i jakiej rasy.

- Najpierw te moje figurki stały na specjalnej półce, ale zbierały kurz, więc spakowałem je do pudła. Wyciągamy je jednak z synem i bawimy się. Mamy też zamek! - podkreśla z ekscytacją Januszewski. - Syn też już ma swoje figurki rycerzy, choć ostatnio przerzucił się bardziej na dinozaury - śmieje się funkcjonariusz.

Jego żona na to dziecięce hobby męża patrzy z pobłażliwością.
- Ale wie, że ja dzięki tym małym rycerzykom mam szansę zrelaksować się i odpocząć po pracy - tłumaczy. - Poza tym moje hobby nie jest bardzo kosztowne.

Natomiast Marka Skutnika z Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku pozytywną energią napełnia... śpiew. I zdecydowanie nie koliduje to z jego pracą. Śpiewa on bowiem w chórze policji. Basem, a jakże!

Śpiewem interesuje się już od szkoły średniej. Śpiewał w scholach, potem w chórze katedralnym, a teraz - wraz z innymi kolegami po fachu - występuje podczas świąt narodowych, uroczystości policyjnych i na inauguracji roku akademickiego w Szkole Wyższej Policji w Szczytnie. W repertuarze ma bardzo różne utwory: od pieśni sakralnych i kolęd po piosenki rozrywkowe.

- Gdy na koncertach widać, że mój śpiew podoba się ludziom, daje mi to niesamowitą energię do życia i do pracy- mówi Skutnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna