Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy widzę uszczelki, myślę: To będą zęby!

Redakcja
– Wielu ludzi mnie zachęca, żebym stworzył w Polsce coś na kształt "Muppet Show” – zdradza Kony.
– Wielu ludzi mnie zachęca, żebym stworzył w Polsce coś na kształt "Muppet Show” – zdradza Kony.
Konrad "Kony" Czarkowski dał się poznać w programie TVN "Mam talent". Potrafi stworzyć lalki, które żyją. Jak wygląda jego przygoda z muppetami, opowiedział Urszuli Krutul.

Ile czasu robi się lalkę?
- Jak dla mnie, zawsze jest za mało czasu. Bo kiedy mam na to dwa tygodnie, to siadam pod koniec ostatniego tygodnia i ostatniej doby przed terminem nie przesypiam. Nigdy nie było tak, żebym rozplanował sobie działanie - że najpierw zrobię wykrój lalki, a potem wszystko skleję. To jest cały proces. Zaczyna się od momentu, w którym się usłyszy o lalce. Lalka tworzy się w głowie. Kiedy dowiaduję się, że potrzebna będzie lalka renifera - zaczynam chodzić i myśleć o tym reniferze. Kiedy jestem w sklepie hydraulicznym i widzę jakieś uszczelki, od razu pojawia się myśl: z tego będą świetne zęby. Ale wracając do pytania: można w trzy dni wykonać lalkę, można nawet w jeden dzień. Dobry termin to tydzień. Chociaż przed "Mam talent" miałem dużo czasu na przygotowanie, zostawiłem to na ostatnie dwa tygodnie. I na programie byłem niewyspany (śmiech).

Sam uczyłeś się robić lalki?
- Sam. To jest mój talent, który objawił się w dzieciństwie. Jak byłem mały, robiłem postaci z modeliny, jakieś muminki, paszczaki. Raz zrobiłem spektakl "Michalina i piraci". Sam napisałem scenariusz, zrobiłem po wszystkim aukcję lalek. Za zebrane pieniądze kupiliśmy królika (śmiech). Potem ta moja pasja została uśpiona. Była szkoła, studia. W międzyczasie teatr. Łapałem się wielu rzeczy, ale stwierdziłem, że w żadnej dziedzinie nie będę wystarczająco dobry. Byłem rysownikiem, dziennikarzem, modelem. W końcu pomyślałem, że znajdę sobie dziedzinę, w której będę jedynym specjalistą, pionierem, i w której będę czuł się dobrze. I tą dziedziną okazały się lalki. To, co robię, to jest lalkarstwo medialne. Jest też lalkarstwo teatralne, które w ogóle praktycznie nie istnieje w mediach. Nie potrafi się wybić. To jest zupełnie inny świat, który współczesne media omijają. Chciałbym to zmienić. Robię lalki typu muppet, ale nie małpuję Hansena. Wiem, jak wszystkie jego lalki wyglądały i nie robiłbym nigdy kopii. Jest tyle możliwości w tworzeniu zwierząt, postaci, potworów, że nie trzeba tego kopiować. Co ciekawe, ludzi tworzących muppety na całym świecie jest bardzo dużo. A w Polsce, jeśli ktoś nagle zaczyna to robić - jest jedyny i oryginalny. Muszę się pochwalić, że pod względem techniki powoli przeganiam już niektórych kolegów z zagranicy. Większość lalek teatralnych nie ma charyzmy, są sztywne, przestarzałe. Natomiast muppety żyją! Wiadomo, że to nie tylko zasługa lalki, ale też animatora. Dlatego poszukuję lalkarzy, którzy będą ze mną pracować.

Stworzysz własne "Muppet Show"?
- Moje pokolenie miało to szczęście, że załapało się na "Muppet Show" czy "Ulicę Sezamkową" oraz jej polski odpowiednik. Nawet prywatnie znam Owcę Beatę i Smoka Bazylego (postaci z polskiej "Ulicy Sezamkowej" - dop. red.). Przyjaźnimy się. Właśnie oni zachęcają mnie, żebym stworzył w Polsce coś na kształt "Muppet Show". Ale w formie nowej, autorskiej. W zawodzie lalkarza cały czas się uczysz. Ja też jeszcze nie zakończyłem swojej edukacji...

Dlaczego zgłosiłeś się do programu "Mam talent"?
- Bo to jedyny program, w którym można pokazać nietypowy talent. Wcześniej były programy pokazujące - "jak oni śpiewają", czy "jak oni tańczą". A nie było, jak oni animują. I bardzo dobrze (śmiech), bo jeżeli bym startował przed jakąś komisją, która faktycznie sprawdza tę animację, to widzieliby mnóstwo braków. Natomiast widz, widząc pierwszy raz w życiu lalki na scenie, nie zauważa tego. Z muppetami jest taki problem, że gra się z nimi pod kamerę. Musisz cały czas śledzić lalkę na monitorze. Jak się patrzy do góry, w ciemno, to nie ma synchronizacji. A wracając do pytania: przyznam, że lubię oglądać ten program. Oglądałem poprzednią edycję, widziałem odpowiedniki brytyjskie czy amerykańskie. Ten program w każdym kraju działa podobnie: wyszukuje ludzi, którzy wywołują emocje, najczęściej wzruszenie. Jednak droga w tym programie jest bardzo często wyboista i bolesna. Ktoś, kto wzruszył na castingu, później może nie sprostać oczekiwaniom jurorów i widzów. Może zabraknąć efektu świeżości. W moim przypadku 3 razy udało mi się zaskoczyć na tyle, żeby mieć pozytywne opinie. Moim celem udziału w tym programie było pokazanie się, a nie chęć wygranej. Każdy z nas dostał w tym programie łatkę medialną. Ja zostałem pozytywnym wariatem. Nawet nie lalkarzem, tylko kimś, kto fika z lalkami (śmiech).

Co ten program Ci dał?
- Popularność! Zainteresowanie mediów... To też było moim celem! Chciałem przestać być anonimowym w swoich działaniach. Chciałem, żeby szersze grono mogło poznać moją działalność. I na tym chciałbym bazować. Ale nie chcę bazować na popularności programu. Teraz sam chcę wypracować swoją markę. Dążę do tego, żeby mieć pracownię, w której będę tworzył lalki dla mediów, do teledysków, do eventów, do celów handlowych - by z czegoś żyć, mieć budżet na działalność artystyczną. Uważam, że obecnie, patrząc na to co się dzieje w Polsce, jest to bardzo dobry pomysł na siebie, na kryzys (śmiech). Ale póki co, dokładam do tego interesu. To naprawdę bardzo drogie zajęcie. I czasochłonne. Ale nie wyobrażam sobie, żebym mógł robić w życiu coś innego.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna