Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca PKS uniewinniony. Nie kradł paliwa, ale pracę stracił

Tomasz Kubaszewski [email protected]
– Mam nadzieję, że niedługo wrócę do pracy – mówi Bogusław Brynda
– Mam nadzieję, że niedługo wrócę do pracy – mówi Bogusław Brynda B. Rzatkowska
Nie ukradł paliwa, a sytuacja, w którą go zamieszano, była nieudolną prowokacją - uznał sąd.

Bogusław Brynda, zwolniony dyscyplinarnie kierowca z suwalskiego PKS, został wczoraj uniewinniony. Sąd nie znalazł żadnych podstaw, by uznać, że Brynda wraz ze swoim synem ukradli 25 litrów oleju napędowego o wartości 129 zł.

- Tej sprawy tak nie zostawię - zapowiada kierowca. - Ci wszyscy, którzy tej prowokacji się dopuścili i którzy mnie zniesławili, odpowiedzą za swoje czyny.

Doigrał się
Brynda pracował w oleckim oddziale PKS. Był jednocześnie działaczem Wolnego Związku Zawodowego Kierowców. Otwarcie występował przeciwko ówczesnemu zarządowi suwalskiego PKS. Krytykował go za sposób kierowania firmą i podejmowane decyzje. Na reakcję długo nie czekał. Otrzymał zwolnienie dyscyplinarne.

Powody były jednak tak enigmatyczne, że sąd nie miał wątpliwości, iż Bryndę zwolniono bezprawnie. 8 marca ubiegłego roku wrócił do pracy. Wówczas w oleckim PKS doszło do kuriozalnego strajku przeciwko powrotowi kierowcy. Autentyczność protestu do dzisiaj budzi wątpliwości.
W miarę spokojnie B. Bryndzie udało się przepracować jedynie do czerwca. W trakcie jednego z kursów pojawili się dwaj mężczyźni. Jak się okazało, byli to pracownicy firmy, którą szefostwo PKS wynajęło, by sprawdzali, czy kierowcy nie kradną paliwa.

- Zachowywali się ordynarnie, dostałem gazem po oczach, później wezwali policję, a z zakamarków autobusu, tuż przy piecu do ogrzewania, wyciągnęli kanister z paliwem - Brynda opowiadał na naszych łamach zaraz po zdarzeniu. - Ktoś musiał go podrzucić. Przetrzymywanie paliwa w tym miejscu, to zagrożenie dla pasażerów.

Kilka dni później otrzymał "dyscyplinarkę". - Przyszła pora, że złodzieje nie będą bezkarni - cytowaliśmy prezesa suwalskiego PKS Stanisława Biłdę.

Mało skuteczna firma
- Zostałem wyrzucony z pracy jako jedyny żywiciel rodziny - opowiada Brynda. - A mam czworo dzieci. W dodatku nie przysługuje mi prawo do zasiłku.

Złożył wprawdzie pozew do sądu pracy oraz zawiadomienie do prokuratury dotyczące podłożenia pojemnika z benzyną, ale postępowania zostały zawieszone do czasu rozstrzygnięcia kwestii rzekomej kradzieży. Sąd tymczasem nie miał wątpliwości, że policyjny wniosek o ukaranie zasadny nie jest. Sędzia wspomniał też o "nieudolnej prowokacji", ale na sprawców nie wskazał. - Wyrok nie jest prawomocny, mam jednak nadzieję, że policja nie będzie się od tego, po miażdżącym wręcz uzasadnieniu sądu, odwoływać - mówi Bogusław Brynda.

Sytuacja w suwalskim PKS w ostatnich miesiącach zmieniła się. Stanisław Biłda nie jest już prezesem.
Leszek Cieślik, jego następca, nie widzi przeszkód, by Brynda wrócił do pracy.
- Oczywiście wówczas, gdy wyrok się uprawomocni - dodaje.

Prezes wypowiedział umowę firmie, która miała kontrolować kierowców i m.in. ujawniła "aferę" z Bryndą.
- Bo w sensie dowodowym okazała się mało skuteczna - tłumaczy. - Z kontrolowaniem zużycia paliwa chcemy poradzić sobie własnymi siłami.

W najbliższym czasie odbędzie się kolejne posiedzenie sądu pracy w sprawie dyscyplinarnego zwolnienia B. Bryndy. Prawdopodobnie zapadnie wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna