Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowcy już nie strajkują

Rafał Bieńkowski [email protected]
To zdjęcie zrobiliśmy przed Pfleidererem wczoraj rano. Na wjazd do zakładu czekało kilkanaście załadowanych drewnem ciężarówek.
To zdjęcie zrobiliśmy przed Pfleidererem wczoraj rano. Na wjazd do zakładu czekało kilkanaście załadowanych drewnem ciężarówek.
Konflikt między kierowcami a przemysłowym gigantem wydaje się być zażegnany.

Głośny protest

Głośny protest

Głośno o proteście przewoźników drewna zrobiło się w marcu, kiedy to ulicami Grajewa, Świecia, Kwidzynia, Ostrołęki oraz Szczecinka przejechało kilkadziesiąt trąbiących tirów załadowanych drewnem. Kierowcy grozili wtedy, że jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, 1 kwietnia przestaną pracować. Tak też się stało. 15 kwietnia w Grajewie zorganizowane zostało spotkanie największych przewoźników z północnej Polski. OZPTD apelowało wówczas do nich, aby "nie łamać się w walce z zakładami".

Przewoźnicy nie doczekali się podwyżek, o które walczyli przez ostatni miesiąc. Zgodzili się zmniejszyć swoje żądania o połowę.

Zaproponowano nam ok. 50 proc. podwyżki i na razie znowu wozimy drewno do zakładu - mówi Sebastian Sadłek z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego. - Teraz przynajmniej zamykamy się w kosztach.

Przewoźnicy nie wozili drewna okrągłego do zakładu Pfleiderera przez blisko miesiąc. W tym czasie "Płyty" musiały sprowadzać surowiec wagonami kolejowymi. Było to jednak dużo droższe. Obie strony brały się na przetrzymanie, ponieważ zakład nie chciał zgodzić się na, żądaną przez przewoźników, stuprocentową podwyżkę cen za transport.

Brak środków do życia skłonił kierowców do ustąpienia, chociaż wcześniej mówili, że nie ustąpią nawet o krok.

Musieli ustąpić, bo nie mieli za co żyć
- Sprawa wciąż jest jednak skomplikowana. Przewoźnicy zgodzili się na takie warunki, ponieważ niektórzy byli już u kresu wytrzymałości - powiedział nam wczoraj Piotr Grześ, dyrektor generalny OZPTD.
Jak usłyszeliśmy od kierownictwa grajewskiego zakładu, nie każdy jednak wozi surowiec według tej samej taryfy.

- Jest wolny rynek, dlatego podwyżki wahają się od 25 do 50 proc. - komentuje Radosław Wierzbicki, członek zarządu Pfleiderera. - Mamy teraz mnóstwo ludzi, samochody stoją pod zakładem. Niektórzy przewoźnicy sami nas przepraszają mówiąc, że byli zastraszani.

Wierzbicki mówi zapowiada, że w najbliższym czasie zakład nie będzie opierał przewozu drewna wyłącznie na transporcie kołowym.

- Drewno okrągłe dalej będziemy sprowadzać wagonami. Życie nas nauczyło, że wszystko może się zdarzyć - mówi.

Łamali prawo, aby zarobić
Przypomnijmy, że przewoźnicy domagali się stawek adekwatnych do ponoszonych kosztów oraz obniżenia objętości ładunku. Jak tłumaczyli wcześniej kierowcy, "żenująco niskie stawki" zmusiły ich do nadmiernego przeładowywania samochodów, bo tylko wtedy mogli zliczyć na zysk. Ponadlimitowe ładunki były jednak łamaniem prawa i wielu kierowców płaciło surowe kary.

- Nie chcemy dokładać do interesu - mówili jeszcze w połowie kwietnia przewoźnicy, ale przynajmniej na razie konflikt między nimi a Pfleiderer został zażegnany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna