Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiła w województwie podlaskim. Ogromny wzrost zachorowań

Urszula Ludwiczak [email protected]
Ogromny wzrost zachorowań na choroby weneryczne w naszym województwie odnotował w ostatnich dwóch latach podlaski sanepid.

To tylko dane dotyczące zgłoszonych przez lekarzy przypadków, a i tak jest ich kilkakrotnie więcej niż w 2009 r. Jaka jest w rzeczywistości skala zachorowań, trudno nawet sobie wyobrazić, bo po pomoc zgłaszają się tylko te osoby, które mają widoczne oznaki chorób.

Lekceważymy badania

Od kilkunastu lat systematycznie spada liczba wykonywanych badań profilaktycznych - obecnie robi się ich niecałe 10 proc. tego, co w latach 90. Dlatego dane statystyczne odnośnie zachorowań nie są prawdziwe.

- Kiedyś badania w kierunku chorób wenerycznych były powszechne, trzeba było je np. wykonać przed każdym przyjęciem do pracy - mówi Marianna Sokołowska, dyrektor Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego Chorób Przenoszonych Drogą Płciową w Białymstoku. - Teraz zgłaszają się tylko te osoby, które widzą, że coś jest nie tak, a miały ryzykowne kontakty. Bywa, że nawet lekarze, którzy diagnozują chorobę weneryczną, nie wysyłają pacjenta na badania, ale w ciemno aplikują jakiś antybiotyk.

Przed laty test w kierunku kiły musiała obowiązkowo wykonać każda kobieta ciężarna, i to dwukrotnie. Zasada ta obowiązuje do dziś, ale nie wszyscy lekarze jej przestrzegają. W efekcie, że co jakiś czas rodzą się dzieci z kiłą wrodzoną.

Powikłania mogą zabić

- Kiłę wykrywa się przede wszystkim wśród mężczyzn, u których objawy są widoczne - mówi prof. Bożena Chodynicka, kierownik Kliniki Dermatologii i Wenerologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i podlaski konsultant ds. dermatologii i wenerologii.

- Kobiety, u których choroby często nie widać, na badania praktycznie się nie zgłaszają. Co wcale nie znaczy, że nie ma problemu. Każdy partner seksualny osoby chorej powinien być zbadany i leczony, niezależnie od tego, czy ma jakiekolwiek objawy. Tymczasem osoba chora zazwyczaj nie bada się, nie leczy i naraża kolejne osoby.

Mało tego, są chorzy, którzy lekceważą pierwsze objawy choroby wenerycznej. Te po pewnym czasie mijają, ale np. nieleczona lub niedoleczona kiła prowadzi do wielu powikłań (m.in. uszkodzeń wzroku, układu nerwowego, układu krążenia, kości i stawów), a nawet zgonu. Zarażone dzieci nieleczonych matek mogą urodzić się z wieloma wadami.

Ukryta choroba

Kiła może nie dawać żadnych objawów nawet przez kilkadziesiąt lat. Dlatego zagrożenie może wykryć tylko badanie serologiczne.

- Niestety, praktycznie nie ma już osób badających się profilaktycznie - mówi prof. Chodynicka. - Wykrywamy zaledwie promil tego, co jest w rzeczywistości. Tak jest w całej Polsce.

Ryzyko rośnie

Według lekarzy, rosnącej liczbie zachorowań sprzyja otwarcie granic i coraz większa swoboda seksualna. Podejmujący ryzykowne zachowania seksualne mieszkańcy woj. podlaskiego są szczególnie narażeni na zachorowania ze względu na kontakt z osobami zza wschodniej granicy.

Liczba wykrywanych przypadków kiły wśród mieszkańców krajów byłego ZSRR to dziesiątki tysięcy.
Do obecnej sytuacji przyczyniła się też ustawa o chorobach zakaźnych z 2001 r., która bezpłatną opieką wenerologiczną objęła tylko osoby ubezpieczone. Dopiero po 8 latach przywrócono bezpłatne diagnozowanie, leczenie, a także kontrolę po leczeniu dla wszystkich chorych na kiłę i rzeżączkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna