Kobieta domaga się od bankowców wskazania przepisów, na podstawie których ma stracić 30 procent oszczędności. - Nie daruję - zapowiada. - Sposób łupienia klientów szokuje nawet w dzisiejszych czasach.
Jolanta K. mieszka w Suwałkach, jest emerytką i od ponad 30 lat klientką jednego banku. Regularnie spłaca zaciągnięty w nim kredyt hipoteczny, nie zalega z płatnościami. Ma też książeczkę oszczędnościową sprzed lat z niezbyt zawrotną kwotą. Zgromadziła na niej 97 złotych i 41 groszy. - W przeszłości było o wiele, wiele więcej - mówi. - Ale kupiliśmy dom i pieniądze trzeba było pobrać. Na książeczce pozostała tylko „resztówka”. Szczerze mówiąc to zapomniałam o tym majątku.
ZOBACZ: Te banki są najlepsze! Sprawdź, gdzie zarobisz najwięcej
Ale przypomniał bank. Kilka dni temu poinformował naszą Czytelniczkę, że książeczki, do których w ostatnich dziesięciu latach nie były składane dyspozycje zostają unieważnione. Ale jest możliwość uzyskania nowej. Tyle tylko, że trzeba zapłacić 30 złotych.
- Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to śmieszna kwota - dodaje suwalczanka. - To prawda. Ale nie chodzi o pieniądze, tylko o fakt. Jak można tak łoić skórę swoim klientom?
Kobieta żąda informacji, na jakiej podstawie ma płacić za książeczkę. Bank jeszcze jej nie podał. Ale we wcześniejszym piśmie powołuje się na prawo bankowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?