Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komendant usłyszał 18 zarzutów, jego zastępca 11

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Podwładnych mieli traktować jak służących. Wykorzystywali nie tylko ludzi, ale też służbowy sprzęt. Były komendant ma aż 18 zarzutów, a jego zastępca - 11.

Suwalska prokuratura skierowała w miniony piątek do sądu akt oskarżenia przeciwko byłym szefom augustowskiej straży pożarnej. Zarzuca im wykorzystywanie stanowisk do celów prywatnych, przekroczenie uprawnień oraz poniżanie podwładnych.

Arkadiusz P., zastępca komendanta, miał m.in. domagać się od strażaków, by dzielili się z nim nagrodami pieniężnymi. W grę wchodziły kwoty od 100 do 300 zł.

Geje i pokemony

Afera wybuchła jesienią 2010 roku. Augustowscy strażacy ze związku zawodowego "Florian" wysłali do komendanta wojewódzkiego obszerne pismo, w którym domagali się odwołania swoich szefów. Przedstawili długą listę zarzutów.

Podawali przykłady, jak to służbowe łodzie, zamiast czekać w gotowości do akcji, woziły znajomych komendanta. Albo - jak strażacy musieli wieszać banery prywatnym firmom, wozić meble swojemu szefowi i jego teściowej, czy też obiady oraz zakupy dla zastępcy szefa.

- Zajmowaliśmy się także przycinaniem drzew w prywatnym ogrodzie i wożeniem nietrzeźwych komendantów oraz ich znajomych służbowymi samochodami - żalili się autorzy listu do komendanta wojewódzkiego.

Napisali też o tym, jak to szefowie mieli się do nich odnosić. Określenia typu "geje", "pedały", "pokemony", "debile", "matoły" padały niemal codziennie.

Strażacy twierdzili, że to wszystko trwało przez wiele lat. W końcu powiedzieli "dość".
Komendant wojewódzki zareagował jednak dopiero wówczas, gdy to samo pismo zostało rozesłane do mediów regionalnych oraz ogólnopolskich.

- Chcieliśmy załatwić ten problem we własnym gronie - tłumaczył Tomasz Pryczkat, szef "Floriana" w augustowskiej straży pożarnej. - Uznaliśmy jednak, że ktoś próbuje to zamieść pod dywan.
Sprawę na ostrzu noża strażacy postawili jeszcze raz, gdy mimo już ogólnopolskiego rozgłosu, nic konkretnego się nie działo. Zagrozili więc, że Marcina P., komendanta, po prostu nie wpuszczą do budynku. Zakończyło się to tym, iż P. złożył raport o zwolnienie ze służby i odszedł na emeryturę.

Do 10 lat więzienia

Zastępca Arkadiusz P. sprawował swoją funkcję jeszcze przez wiele miesięcy. Ostatecznie jednak, we wrześniu ubiegłego roku, również odszedł ze służby.

W stosunku do obu strażaków toczyło się i toczy postępowanie dyscyplinarne. W I instancji zostali uznani za winnych, ale od tego orzeczenia się odwołali. Sąd działający przy warszawskiej komendzie głównej skierował obie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Orzeczenia wciąż nie zapadły.

Tylko raz Arkadiusz P. odniósł się publicznie do stawianych zarówno mu, jak i jego szefowi zarzutów.
- To są pomówienia - stwierdził.

Czy przyznali się do winy, tego w piątek prokuratura, z nieznanych powodów, nie chciała ujawnić. Można z tego jednak wywnioskować, że byli strażacy czują się niewinni.

Każdemu z nich grozi do 10 lat więzienia.

Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Augustowie, ale czy to on będzie rozpatrywał sprawę, nie wiadomo. Sędziom przysługuje bowiem prawo do wyłączenia się z tego procesu ze względu na np. znajomość z byłymi komendantami. Tak stało się w przypadku śledztwa. Prowadziła je nie prokuratura augustowska, lecz suwalska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna