Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komentarz. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale...

Wojciech Konończuk
Wojciech Konończuk
Otwarcie Żółto-Czerwonych w Gdańsku było imponujące. Najważniejsze jednak, by pójść za ciosem.
Otwarcie Żółto-Czerwonych w Gdańsku było imponujące. Najważniejsze jednak, by pójść za ciosem. Przemysław Świderski
Zwycięstwo Jagiellonii w Gdańsku nad Lechią rozbudziło apetyty białostockich kibiców, więc moje też. Nie ukrywam, że w kolejnych występach liczę na pójście naszego zespołu za ciosem.

Oczywiście, jedna jaskółka wiosny nie czyni i jedno zwycięstwo nie oznacza, że Jaga będzie trzęsła wiosną ekstraklasą. Ale przełamanie gdańskiej klątwy (brak zwycięstwa na Lechii od prawie ośmiu lat) i zakończenie złej passy pięciu wyjazdowych porażek w tym sezonie musi podbudować zarówno białostockich piłkarzy, jak i nas kibiców. Ważne jest też to, że wygrana była jak najbardziej zasłużona. Jagiellonia wybiła rywalom niemal wszystkie argumenty i nadawała ton boiskowym wydarzeniom.

Ojcami sukcesu były żółto-czerwone strzelby - Jesus Imaz i Jakov Puljić, ale mi zaimponował inny zawodnik - Xavier Dziekoński. Prawie przez cały mecz nie miał wiele pracy, za to w kluczowym momencie popisał się fantastyczną paradą przy rzucie wolnym, co miało kapitalne znaczenie. Bramkarze często podkreślają, że łatwiej jest zwijać się jak w ukropie i interweniować raz za razem, niż być wystawionym na próbę raz, czy dwa razy w meczu.

Do tego 17-latek grał na przedpolu jak stary wyga, nie panikował pod pressingiem gdańskich napastników i dokładnie rozgrywał piłkę. Widać też, że koledzy z defensywy mu ufają, nie boją się podawać futbolówki nawet w trudnych sytuacjach. Trudno uciec - zachowując proporcje - od porównania do Manuela Neuera z Bayernu Monachium. Zdumiałem się, gdy po meczu Jagiellończyk powiedział, że miał zmrożone stopy i nie czuł piłki. To jaka będzie jakość jego podań, kiedy temperatury będą wyższe? Drżyjcie narody.

Czytaj też:
Lechia - Jagiellonia 0:2. Gdańska klątwa przełamana dzięki superduetowi snajperów

Pochwał indywidualnych wystawiłbym dużo więcej, ale zaznaczę tylko, że Jaga wreszcie wygrała drugi mecz z rzędu (wliczając zamykającą ubiegłoroczną część sezonu potyczkę z Górnikiem Zabrze) i po raz drugi z rzędu nie straciła gola. To też dobrze rokuje.

Żeby jednak nie było tak słodko, to wspomnę też o tym, co mi się nie podobało. Nie do końca rozumiem, czym kieruje się trener Bogdan Zając przy zmianach. Nie po raz pierwszy ściąga z boiska - w mojej ocenie grubo za wcześnie - Macieja Makuszewskiego, który nie wykazywał oznak zmęczenia, a był ważną postacią Jagi.

Generalnie, jakość zmian w Gdańsku pozostawiała wiele do życzenia i w stu procentach popierałbym tylko wprowadzenie do gry Macieja Bortniczuka, bo byłem, jestem i będę za promowaniem białostockiej młodzieży. A już występ Fernana Lopeza to był sabotaż i równie dobrze wejść mógł kolejny zawodnik Lechii. Hiszpan chyba nie zwrócił uwagę na to, jak zmrożona jest murawa i że jego kółka i dryblingi dają tyle, co czerpane sitkiem wody. Generalnie, Lopez to dla mnie jak na razie jedno wielkie rozczarowanie od czasu, jak pojawił się w Białymstoku.

Nie zmienia to faktu, że jestem bardzo zadowolony z inauguracji i z wielkimi nadziejami czekam na niedzielny mecz w Krakowie z Wisłą.

Wojciech Konończuk

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Komentarz. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale... - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna