Warunki do gry były takie same dla obu ekip i nie można wszystkiego zwalać na ślizgawkę na murawie. Z tym, że chyba każdy widział, że większość piłkarzy naszego zespołu nie była sobą. Przecież, gdyby ktoś widział Jesusa Imaza i Jakova Puljicia tylko w meczu z Wisłą, to w życiu by nie uwierzył, że ten duet strzelił w tym sezonie już 18 goli. To samo dotyczy większości Żółto-Czerwonych, którzy do stanu murawy pod Wawelem zaadoptowali się dużo gorzej niż ich rywale.
Czytaj też:
Wisła - Jagiellonia. Noty białostoczan za mecz w Krakowie
A na sam mecz wcale bym nie narzekał. Jak na warunki do gry, to było to bardzo dobre widowisko, w którym działo się znacznie więcej niż w kilku innych ekstraklasowych starciach z tej kolejki razem wziętych. Szkoda tylko, że pierwsze skrzypce grali Wiślacy, a nie Jagiellończycy.
Po porażce pojawiły się zarzuty, że białostoczanom zabrakło ambicji. Nie zgodzę się z tym. Według mnie, nasz zespół chciał wygrać w stu procentach, tyle, że rywale chcieli tego w stu pięćdziesięciu. Mieli dodatkowego kopa, a raczej dwa kopy. Wygrana Podbeskidzia z Górnikiem Zabrze sprawiła, że nad Białą Gwiazdą pojawiło się widmo spadku na dno tabeli, a to dodaje motywacji.
Do tego na początku drugiej połowy, na tak trudnej murawie Maciej Sadlok oddał strzał życia i to swoją słabszą, prawą nogą. To też miało znaczenie dla przebiegu wydarzeń i stanu ducha piłkarzy obu ekip.
Czytaj też:
Po meczu Wisła - Jagiellonia. Białostoccy piłkarze: Nie szukamy usprawiedliwienia w stanie murawy
Nie rozdzieram szat, ale to nie znaczy, że jestem zadowolony z tego, co się działo w Krakowie. Po raz kolejny kompletnie nic nie dają zmiany w składzie Jagiellonii. Fajnie, że debiutuje 16-letni Miłosz Matysik, bo do będzie dla niego wielki bodziec do dalszej pracy, ale generalnie po to dokonuje się roszad w składzie, by polepszyć grę drużyny. Ani w Gdańsku, ani w Krakowie tego nie zauważyłem.
Pozostaje pytanie, czy nadzieje Jagiellonii na zajęcie wysokich miejsc można włożyć między bajki. Rzut oka na tabelę pokazuje, że nie. Tyle, że i tak niewielki margines błędu jeszcze się zmniejszył i każda kolejna wpadka będzie coraz mocniej rujnować marzenia o podium, czy europejskich pucharach.
Zobaczymy, co stanie się w niedzielę w meczu z Legią Warszawa. Na razie wypada współczuć piłkarzom, bo prognozy przewidują, że ma być dwa razy zimniej niż podczas starcia z Wisłą w Krakowie. I tak to cud, że jeszcze nie ma groźnych kontuzji i chorób. Okazuje się, że granie na przełomie stycznia i lutego to w naszych warunkach niekoniecznie dobry pomysł. Ale to już temat na odrębną dyskusję.
Wojciech Konończuk
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?