Ralph Kamiński przyjechał do podlaskiej opery w ramach trasy promującej album "KORA". Wydawnictwo poświęcone jest twórczości kultowego Manaam i niedawno zmarłej liderce zespołu. Płyta zawiera piosenki Kory w autorskich aranżacjach artysty. Ralph Kaminski bierze na warsztat nie tylko stare przeboje jak "Wyjątkowo zimny maj" czy "Krakowski spleen", ale też pozycje mniej znane m.in. "Zabawa w chowanego" i "Jestem Kobietą". Od listopada do stycznia artysta odwiedza polskie miasta z nowym repertuarem.
Koncert w OiFP odbył się w środę (1 grudnia) wieczorem. Jak relacjonują uczestnicy wydarzenia, artysta wyszedł na scenę spóźniony, gdyż miał problem z uzyskaniem zgody na wywieszenie tęczowej flagi.
- Na początku nikt nie wiedział o co chodziło. Czekaliśmy 20 min., potem wyszedł ktoś ze sceny i powiedział, że są problemy techniczne i zaraz zaczną grać. Tak rzeczywiście było. Koncert był super, przebiegł w dobrej atmosferze. Dopiero na koniec Ralph przeprosił publiczność za zamieszanie i powiedział, że inspicjentka nie zgodziła się na wywieszenie flagi podczas jednej z piosenek - opowiada Kasia, uczestniczka wydarzenia.
Tęczowa flaga, ze śladami zniszczenia, dziurami przypominające te od pistoletu, miała służyć jako element scenograficzny do piosenki Manaam i Kory Jackowskiej. Flaga pojawiła się na scenie, tylko dlatego, że artysta zagroził, że odwoła występ.
- Publiczność przyjęła postawę Ralpha bardzo entuzjastycznie. Jak skończył się koncert, to dostrzegłam u wielu osób zniesmaczenie, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Uważam, że scena powinna być wolną przestrzenią, gdzie panuje swoboda w wyrażaniu myśli i poglądów - dodaje.
Sytuację opisała też inna z uczestniczek występu.
- Nie ukrywam, że wzruszyłam się kilka razy. Zwłaszcza na koniec, kiedy Ralph przepraszał za opóźnienie. Kto by się spodziewał... Mieli problem, ponieważ pewna ważna pani w operze zabraniała wywieszenia tęczowej flagi. Wywalczyli jednak swoje!
A więc, parafrazując ostatnie słowa Ralpha, kiedy już schodził ze sceny: kochajmy się, szanujmy się i bądźmy zdrowi - napisała jedna z fanek na swoim Instagramie.
Opera i Filharmonia Podlaska zapewnia, że nie mogła i nie ingerowała w przebieg koncertu.
- Koncert Ralpha Kaminskiego był wydarzeniem organizowanym przez zewnętrzną firmę. Opera i Filharmonia Podlaska jedynie wynajęła scenę oraz była odpowiedzialna za zapewnienie bezpieczeństwa podczas wydarzenia.
Organizacją wydarzenia zajęli się Good Taste Production, Artgrupa i sam Ralph Kaminski. Jak czytamy w komunikacie przesłanym przez rzeczniczkę instytucji, wątpliwości inspicjenta co do wywieszenia flagi wynikały z niezgodności scenografii z przesłanym wcześniej przez organizatora raiderem.
- Trzeba podkreślić, że zarówno inspicjent, jak i inni pracownicy obsługi sceny zostali zatrudnieni do obsługi koncertu bezpośrednio przez organizatora wydarzenia - dodaje rzecznik opery Małgorzata Jopich.
Do sytuacji odniósł się też Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta Białegostoku.
- Trudno mi uwierzyć w to, że takie rzeczy dzieją się przypadkowo. Deklaruję, że że na koncertach organizowanych w obiektach i na scenach miasta Białystok każdy z artystów zawsze będzie mógł zawiesić tęczową flagę (co zresztą miało miejsce chociażby na koncercie Krzysztofa Zalewskiego w czerwcu na Rynku Kościuszki). Bo wolność jest najważniejsza - napisał na swoim facebookowym profilu.
Zobacz Q&A z Mandaryną !
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?