Rodzice zajmowali się głównie hodowlą bydła mlecznego - mówi gospodarz. - Ale mieli też kilka koni, które od dziecka darzyłem ogromną sympatią. Po ukończeniu szkoły rolniczej, kiedy ojciec przepisał mi gospodarstwo postanowiłem, że będę hodował w nim właśnie konie.
Rozbudowa i modernizacja
W 2000 roku pan Marcin zaczął przystosowywać gospodarstwo znajdujące się na kolonii Zabłudów do nowej hodowli. Wybudował stajnię.
Ma teraz pięćdziesiąt koni. Są to przede wszystkim polskie konie zimnokrwiste, francuskie perszerony i szwedzkie ardeny. W stajni jest wentylacja, każdy koń ma oddzielny boks.
- Przy budowie stajni skorzystałem z kredytu "Młody rolnik" - przyznaje Marcin Szarejko. - Był on bardzo korzystnie oprocentowany.
Żeby dostać pieniądze, rolnik musiał spełnić pewne wymagania.
- Przede wszystkim musiałem mieć odpowiednią ilość ziemi, żeby zapewnić koniom odpowiednie warunki hodowli - mówi.
Pan Marcin miał gospodarstwo o powierzchni 59 hektarów użytków i prawie 150 hektarów nieużytków, więc spełnił ten warunek.
Chwile zwątpienia
Hodowca przyznaje, że w pierwszych latach prowadzenia gospodarstwa kilkakrotnie myślał o rezygnacji.
- Bywało bardzo ciężko - mówi. - Klacze się nie źrebiły, przez co hodowla się nie rozwijała. Brakowało mi też doświadczenia i pieniędzy na inwestycje i maszyny.
Dlatego z gospodarstwa nie zniknęły krowy, hodowane od lat przez rodziców Marcina. Obora została zmodernizowana, wyposażona w dojarki przewodowe i wóz paszowy.
- W tej chwili mamy pięćdziesiąt dojnych krów, trochę młodzieży i kilka byków - mówi gospodarz. - Czasami zastanawiam się, czy nie łatwiej by mi było, gdybym hodował tylko bydło mleczne, na które jest większy popyt. Mleko sprzedajemy do spółdzielni mleczarskiej w Hajnówce. Cena jest stabilna, pod koniec roku nawet minimalnie wzrosła. A cena kilograma koniny spadła w przeciągu ostatnich lat o prawie 3 zł.
Pan Marcin karmi zwierzęta owsem z własnej uprawy i sianem. Musi jednak kupować nawozy, które pochłaniają większość dopłat, które gospodarz otrzymuje do ziemi.
- Ale gospodarzenie to mój sposób na życie - mówi. - I dlatego, nawet jak jest ciężko, nie rezygnuję.
Liczy się pomysł
Konie z hodowli pana Marcina trafiają na eksport, głównie do Włoch.
W tym roku pierwszy raz gospodarz postanowił wykorzystać konie do zaprzęgów. Dorabia, organizując kuligi.
- Pomysł okazał się trafiony - przyznaje. - Zdarza się, że jednego dnia mam dwa, trzy kursy. Ostatnio zorganizowałem kulig połączony z ogniskiem w moim lesie, w którym wzięło udział pięćdziesiąt osób.
Wysiłek został doceniony
Co roku Marcin Szarejko bierze udział w wystawie zwierząt hodowlanych w Szepietowie. Prezentuje też swoje konie na wystawach w Turośni Kościelnej i Pomigaczach. Ze wszystkich imprez wraca z nagrodami.
- W 2006 roku zdobyłem złoty medal na poznańskiej Polagrze za klacz rasy sokólskiej o imieniu Amina - wylicza. - Dwa lata temu w Szepietowie mój ogier Wigim uzyskał czempionat za pierwsze miejsce, natomiast w ubiegłym roku w Pomigaczach zdobyłem dwa drugie miejsca - za klacz Gryfię i ogiera Wilinga.
Zwierzęta pana Marcina doceniają także inni hodowcy. Podczas ubiegłorocznej aukcji w Mońkach jego ogier został sprzedany za 16 tys. zł. Była to najwyższa cena za konia w historii tej imprezy.
Rolnik chce nadal rozwijać hodowlę, marzy o kupnie konia fryzyjskiego. Chciałby też kupić nowe maszyny, bo te które ma, przez dziesięć lat zdążyły się zużyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?