Inaczej się nie da, bo hieny dziennikarskie i Pitera dopadną. Ta polityka prześladowań prowadzi do rozbijania rodzin - podstawowych komórek społecznych. Nawet wśród tradycyjnych polskich chłopów szerzą się związki konkubenckie. A w nich tylko rozpusta i nic więcej. Oto do czego prowadzi represyjna polityka rządu, w którym, o dziwo, są peeselowcy.
Życie działacza PSL-u nie jest usłane różami. Co on się musi nachodzić, w jakie koalicje nie wejść, żeby zapewnić chleb z szynką swojej licznej rodzinie. A czy jest w tym coś złego, że się tak dba o swoją bliższą i dalszą rodzinę? Waldi mówi, że nie ma w tym nic złego, tylko samo dobro. Dobro w postaci żywej gotówki.
Waldemar Pawlak przekonywał ostatnio sam siebie i swoich kolegów, bo nikogo innego już nie jest w stanie, że zatrudnianie swoich dzieci i rodziny przez urzędników Polskiego Stronnictwa Ludowego to nic złego.
- "Nie należy nikogo prześladować tylko dlatego, że jest dzieckiem lub bratem działacza partii" - powiedział wicepremier i minister gospodarki Waldi w radiowych "Sygnałach Dnia".
- Ale jeżeli to są ludzie, którzy zawodowo zajmują się takimi sprawami, to gdzie oni mają szukać pracy? Mają być zsyłani za granicę? Były takie czasy, kiedy wysyłano ludzi na Syberię za to, że kontynuowali patriotyczne działania swoich poprzedników - dodał na koniec Pawlak.
Oczywiście, okrutna Pitero, która prześladujesz patriotycznych działaczy z PSL-u, że na Syberię ich rodzin zsyłać nie pozwolimy! Pracy, co prawda, tam dostatek, ale nie jest ona wystarczająco wysoko płatana, żeby wykonywały ją rodziny peeselowskie. Taka niezbyt wysoko płatna praca byłaby dla nich większą represją niż zsyłki carskie dla powstańców.
Czyż zatem, tylko dlatego, że są rodzinami partyjniaków mają być one zsyłane za granicę?! - powtórzmy dramatyczne pytanie prezesa Waldiego. - Nawet gdyby była to zsyłka tylko na Zachód?! - dodajmy.
Zachód też nie wchodzi w grę, bo to jest również poważna represja. Płace tam, przy obecnym kursie dolara, euro i brytyjskiego funta, są dla rodzin działaczy PSL-u mało atrakcyjne. A poza tym wielką uciążliwością jest oddalenie od domu. A rodziny chłopskich polityków muszą przecież siedzieć w chałupie, żeby dobytku doglądać.
Zasiać, zebrać, krowy wydoić, kurom i świnkom podsypać. No, to z pozycji prezesa banku w Londynie zrobić się tego nie da. W każdym razie nie codziennie rano.
Jasne zatem jest, że aby rodziny chłopskich działaczy nie były prześladowane, trzeba je zatrudniać na miejscu - najlepiej w KRUS-ie i spółkach Skarbu Państwa.
A prześladowania idą pełną parą. Strach być z PSL-em w związkach rodzinnych, bo hieny dziennikarskie skoczą do gardła. Już teraz "Dziennik" napisał, że "prezes Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Roman Kwaśnicki zatrudnia w urzędzie rodzinne klany. Karierę w KRUS-ie zrobili przyjaciółka prezesa, jej brat i konkubina brata. Pracują tam też bliscy jednego z dyrektorów z centrali KRUS-u, a na szefową biura kadr została niedawno awansowana szwagierka ministra Marka Sawickiego. O pracę dla syna, swojej konkubiny i jej córki zadbał również Kazimierz Pątkowski, szara eminencja KRUS-u i prawa ręka prezesa".
No to, pytam, gdzie tu jest rodzina? Przyjaciółka prezesa ma być rodziną? Jej brat? A może konkubina brata? A może jeszcze syn konkubiny bądź jej córka?
Po tym tekście "Dziennika" minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL-u wysłał kontrolę do KRUS-u, która, oczywiście, poza szwagierką Sawickiego, niczego nie wykryła. I wykryć nie mogła, skoro tam zatrudniane są nie rodziny (bo co to za rodzina, szwagierka?!), tylko sami konkubenci.
Na tym przykładzie dopiero widać, jak te rodziny peeselowców są prześladowane. Żadnej pracy nie mogą znaleźć! Żeby kogoś zatrudnić, działacze PSL-u muszą wchodzić w związki konkubenckie. Inaczej się nie da, bo hieny dziennikarskie i Pitera dopadną. Ta polityka prześladowań prowadzi do rozbijania rodzin - podstawowych komórek społecznych. Nawet wśród tradycyjnych polskich chłopów szerzą się związki konkubenckie.
Dlatego rację ma prezes Pawlak, kiedy mówi, że czas skończyć z tą polityką represji, która prowadzi do upadku tradycyjnej, polskiej, chłopskiej rodziny. Szerzy tylko rozpustę w związkach nieformalnych.
A jakie z tych związków będą zestresowane dzieci, które przecież powinny przejąć talenty rodziców. Nieprzypadkowo przecież prezes Waldi na zakończenie swojego dramatycznego apelu powiedział: "- Powinno cieszyć, kiedy dzieci wykazują podobne zainteresowania i chcą iść w ślady rodziców".
Czyli są zainteresowane zatrudnianiem swoich dzieci, czyli wnuków obecnych działaczy PSL-u, jak tylko te wnuki dorosną. A potem te wnuki będą zatrudniać prawnuki i tak dalej, i tak dalej. Na naszych oczach rodzi się nowa, świecka tradycja. Nie! Co ja plotę. Odradza się przecież stara tradycja, tzw. kumoterstwo. Tylko wzbogacona o elementy świeckie, bo oparta na konkubinacie. A PSL jest partią, która najlepiej ją pielęgnuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?