Dodatkowo, instalacja jeszcze nawet nie działa. - Zimno jest jak w psiarni - dodaje kobieta. - W mieszkaniu mamy zaledwie czternaście stopni ciepła.
Małgorzata Kida, bo o niej mowa, zajmuje jeden z lokali w komunalnej kamienicy przy ulicy Kościuszki 84. Mieszka tam wraz z mężem i trojgiem kilkuletnich dzieci.
- Mieszkanie jest zrujnowane - mówi. - Ściany odrapane, podłoga krzywa, okna nieszczelne. Gdy prosiliśmy zarządcę, aby coś z tym zrobił, kazał, by remontować lokal za swoje pieniądze. Ale na centralne ogrzewanie pieniądze się znalazły.
Do tej pory w mieszkaniu były piece. W tym roku władze miasta zdecydowały, że budynek zostanie podłączony do miejskiej sieci. Zamontowano już instalację - rury i grzejniki, ale w mieszkaniach wciąż jest zimno. Prace przedłużyły się, ponieważ pękła jedna ze ścian i trzeba było ją wzmacniać.
- Nikt nas nie pytał, czy chcemy mieć grzejniki, czy nie - dodaje rozmówczyni. - Wątpię, by ogrzały one te wysokie lokale z dziurawymi oknami. Najpierw trzeba było wyremontować pomieszczenia, a później je doposażać.
A najgorsze jest to, że za zamontowaną instalację lokatorzy muszą zapłacić.
- Wyliczyli mi prawie 50 złotych miesięcznie - irytuje się Kida. - A cały czynsz za mieszkanie, bez kosztów ogrzewania, będzie wynosił od listopada blisko 600 złotych miesięcznie. Skąd mam wziąć taką kwotę?
Kobieta nie pracuje, jej mąż przebywa na zasiłku. Jedno z dzieci jest niepełnosprawne.
- Gdy były piece, to mąż przywoził drewno ze wsi - dodaje. - To ograniczało koszty ogrzewania. Teraz nie mam pojęcia, jak sobie poradzimy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?