Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kotniz płynie na wysokiej fali. I szuka szalonych głów do pracy przy biżuterii. Jachtowej

Maryla Pawlak-Żalikowska
Jeżeli od francuskiej Groupe Beneteau dostajemy nagrodę, jako dla najlepszych dostawców w branży, to czuję się, jakbym dostał Oskara – śmieje się z satysfakcją Sebastian Nietupski, prezes firmy Kotniz mieszczącej się w podbiałostockich Zaściankach.
Jeżeli od francuskiej Groupe Beneteau dostajemy nagrodę, jako dla najlepszych dostawców w branży, to czuję się, jakbym dostał Oskara – śmieje się z satysfakcją Sebastian Nietupski, prezes firmy Kotniz mieszczącej się w podbiałostockich Zaściankach. peż
Jeżeli od francuskiej Groupe Beneteau dostajemy nagrodę, jako dla najlepszych dostawców w branży, to czuję się, jakbym dostał Oskara – śmieje się z satysfakcją Sebastian Nietupski, prezes firmy Kotniz mieszczącej się w podbiałostockich Zaściankach.– Ta francuska grupa ma obecnie 25 procent światowego rynku produkcji jachtów. Jest druga pod tym względem po amerykańskim Brunswick-u. Ich opinia otwiera mi drzwi do najlepszych stoczni na świecie.

Tego Oskara Kotniz dostał od Francuzów w ubiegłym roku. Firma, założona przez Zdzisława Nietupskiego, ojca Sebastiana, w tym roku obchodzi 40-lecie istnienia. Zaczynała od produkcji instalacji gazowych, a teraz zajmuje się wytwarzaniem krótkich serii… biżuterii. Biżuterii jachtowej – czyli wszystkich elementów metalowych, jakie są na łodziach (poza masztami), a więc wsporników, knag, kół sterowych, blaszek, uchwytów, podpór, jarzm sterowych, zbiorników, rolek kotwicznych itp. Itd., które łączy wspólna cecha – produkowane są krótkimi seriami, część procesów odbywa się maszynowo (spawanie, gięcie i ciecie), ale ostatnim etapem dopieszczania każdego z tych elementów jest precyzyjne, ręczne polerowanie. Taki majstersztyk tego rzemiosła.

Potrzebne otwarte głowy z szalonymi pomysłami
A ponieważ z jednej strony światowa branża jachtowa jest w fazie gorącej koniunktury, a z drugiej Kotniz wypracował sobie w niej świetną opinię procentującą lawiną zamówień, firma szuka pracowników.

– Pracując na rzecz zagranicznych klientów, o najwyższych wymaganiach, potrzebujemy kadr technologicznych, wykształconych, nakierowanych na politechniczne działanie – wymienia Sebastian Nietupski. Podkreśla, że w firmie jest pole działania dla technologów i informatyków, bo przedsiębiorstwo potrzebuje ludzi, którzy będą potrafili tak zaprojektować czy przesterować linie technologiczne, żeby mogły one szybko i elastycznie dostosowywać się do szybkich zmian krótkich produkcji.

- U nas są ludzie pracujący tu nawet 30 lat. Przychodzą nawet na emeryturze, bo to było i nadal jest ich życie – opowiada syn założyciela firmy. – Z jednej strony to bardzo cieszy, bo jesteśmy rodzinną firmą przywiązaną do ludzi, z którymi budowaliśmy nasz sukces. Ale coraz większa grupa osób osiąga ten wiek emerytalny i trzeba te lukę zapełniać. To jedno. Drugie – firma ma tak wiele zamówień, że obecna załoga, a to już 320 osób, nie nadąża za ich realizacją. To znaczy nadąża, ale często towarzyszy temu zbyt duży stres, generujemy niepotrzebne koszty związane np. nadgodzinami czy z ekspresową wysyłką towaru itp. No i jest trzeci argument za sięganiem po nowe kadry: chcę mieć młodszy zespół, nawet nie tyle złożony z ludzi doświadczonych w tej branży, co kreatywnych, którzy będą mieli szalone pomysły i będą otwarci na moje szalone wizje rozwoju.

Sebastian Nietupski zwraca uwagę, że dziś praktycznie w każdej dziedzinie życia widać trend do indywidualizacji: na ubraniach, telefonach, rowerach, samochodach chcemy mieć swoje naszywki, grawery, charakteryzujące nas elementy. Tak samo jest w jachtach.

- Tu nie można postawić robota i machnąć setki takich samych relingów. Trzeba szybko przezbrajać maszyny pod nowe zamówienia – kwituje prezes.

Poza załogą w Polsce Kotniz zatrudnia także 15 osób w oddziale w Portugalii. Tam, blisko swoich zagranicznych klientów, także prowadzi produkcję.

Od pieców centralnego ogrzewania do relingów
Przyglądając się logo firmy Kotniz, można zauważyć, że jej nazwa wpisana jest w literę G - jak Gaz. Wyjaśniając dlaczego, Sebastian Nietupski zwraca uwagę, że jego tata, założyciel firmy w końcu lat 70., miał zawsze dar wybierania dobrych kierunków rozwoju. Najpierw jako tzw. prywaciarz zakładał instalacje gazowe na nowych osiedlach w Białymstoku, potem – wraz ze wzrostem liczby domów jednorodzinnych – wszedł we współpracę z olsztyńskim producentem gazowych kotłów C.O. , które produkował na jego licencji.

Ale nadszedł też moment, gdy w latach 80. zgłosiła się do niego stocznia państwowa Fotopam z Augustowa, jedna z nielicznych produkujących w Polsce małe łodzie motorowe z kompozytu. Zaproponowała współpracę w zakresie produkcji prostych koszy do jachtów, ze stali odpornej na morską wodę.

– I tak weszliśmy pomalutku w tę branżę – opowiada Sebastian Nietupski, który dziś jest również prezesem Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych - Polskie Jachty i na wylot zna historię branży, która w poprzednim ustroju była hołubiona przez władze, bo produkowała i „dla ludu”, i na eksport „dla walut”. A w nowej rzeczywistości gospodarczej, gdy powstawały i umacniały się prywatne stocznie, zdobyła bardzo silną pozycję i uznanie za granicą, w Polsce będąc stosunkowo słabo rozpoznawalną.

– I nie ma się pewnie co temu dziwić. My 95 procent produkcji sprzedajmy na eksport, nie do Polski – podpowiada prezes.

Sukces polskich stoczni pociągnął za sobą sukces Kotniza jako renomowanego dostawcy oprzyrządowania ze stali i aluminium dla branży.

– Wybór takiej niszy był oczywiście ryzykowny, ale od początku postawiliśmy na wysoką jakość. Pracujemy na drogiej, kwasoodpornej stali 316L. To specjalny stop przygotowany na warunki morskie. Zwykła kwasoodporna stal koroduje już po trzech dobach w słonej wodzie – wyjaśnia prezes Nietupski. – Sieć dostawców mamy w całej Europie. Nie w Azji. To musi być ‚high top’ dla najlepszych.

Bo po 10 latach rozwoju w oparciu o polskie stocznie, syn dostał zielone światło od ojca, żeby wejść na Zachód. Zaczęli właśnie od francuskiej Groupe Beneteau. Pracowali krótkimi seriami, byli elastyczni. W kryzysie zaczętym w 2008 roku branża siadła, ale szybko się odbudowała – zachodnie firmy jeszcze intensywniej szukały połączenia jakości z oszczędnością i znajdowały Kotniz.

- Zassało. Fala poszła w górę – podsumowuje Sebastian Nietupski. – Jako Polacy nie mamy się czego wstydzić. I powinniśmy być dumni, że taka jakość powstaje w naszym regionie. Niemcy mają Porsche i Bmw. Francuzi choćby super szampany i torebki Louisa Vuittona. Włosi … aż trudno wymienić. A w Polsce mamy luksusową branżę jachtową, której produktów chce cały świat. To perła w koronie polskiego przemysłu.

Zobacz koniecznie: Ty tu nie wejdziesz. Drukarnia w Ignatkach (wideo)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo

Materiał oryginalny: Kotniz płynie na wysokiej fali. I szuka szalonych głów do pracy przy biżuterii. Jachtowej - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna