Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych. Grabarz szalony

Konrad Kruszewski [email protected]

Jarosław pan raczej oszalał. Razem z nim kilkunastu liderów jego sekty i dwadzieścia parę procent narodu, które uważa, że ta sekta odkrywa prawdy nieujawnione. Prawdy te wytwarza z szybkością farmy kurzych jaj Jarosław Kaczyński. Ostatnia, wyjątkowo obrzydliwa, jak obsrane kurze jajo, brzmi tak, cytuję klasyka: "Przed katastrofą smoleńską poprosiliśmy marszałka Komorowskiego, żeby nie skracał posiedzenia Sejmu, tylko żeby przeniósł głosowanie na wieczór dnia poprzedniego, by pewna grupa naszych posłów mogła pojechać na uroczystości do Katynia pociągiem. Komorowski odmówił. Nie dał żadnej odpowiedzi i głosowanie się odbyło. W związku z tym trzy osoby poleciały samolotem do Smoleńska i dzisiaj nie żyją. Gdyby marszałek Komorowski nie był taki małostkowy - bo marszałkowanie Komorowskiego było strasznie małostkowe, w czym Schetyna szczęśliwie jest od niego dużo lepszy - to te trzy osoby by dzisiaj żyły. Co najmniej trzy.

Potem sekciarz Kaczyński doliczył się jeszcze dodatkowych dwóch osób, które by żyły, gdyby nie Komorowski, tak, że w sumie wyszło mu pięciu ludzi, których załatwił prezydent. To i tak postęp, bo z wcześniejszych wypowiedzi wynikało, że Komorowski na spółkę z Tuskiem uśmiercili wszystkich.
Tego typu oskarżeń nie może wyprodukować umysł zdrowy. Równie dobrze mógłby bowiem Jarosław powiedzieć, że gdyby jego brat Lech w przedwyborczym pędzie nie zorganizował lotu do Katynia, dziś żyłoby 96 osób. Idąc tym tropem, można by dojść aż do Tupolewa (nie pamiętam - ojca, czy syna), który na nasze nieszczęście skonstruował ten model samolotu. Piszę o szaleństwie, bo gdybym uznał, że Kaczyński jest przy zdrowych zmysłach, to musiałbym przyjąć, że rzuca on te oskarżenia w sposób planowy i wyrafinowany. I żywi się nimi jak wampir.

Donaldowi Tuskowi ta polityka grzebania w grobach bardzo odpowiadała. Nawet nie musiał mówić, ludzie i tak wiedzieli, że jeżeli nie zagłosują na PO, to do władzy dojdzie szalony grabarz. Tusk czuł się tak pewnie, bo sam żył w świecie tego grabarza, tyle, że w opozycji do niego i sądził, że inni też tak żyją. Że wszyscy przejmują się tym, co wydobędzie z siebie Kaczyński, tyle tylko, że odnoszą się do tego krytycznie. Dlatego wydawało mu się, że jak zacznie grzebać w funduszach emerytalnych, to obywatele w ogóle się tym nie przejmą, bo będą zajęci grzebaniem się razem z Kaczyńskim w mogiłach smoleńskich. Jak odbierze obywatelom nadzieję na nowoczesne drogi, to ci obywatele nawet tego nie zauważą, zajęci komentowaniem, co Kaczyński z kolegami z sekty mają do powiedzenia na temat pani Anodiny.

A propos pani Anodiny. Jak się okazało, połowa narodu zachowała się tak, jak szalony grabarz i obraziła się, kiedy Anodina ujawniła, że generał Błasik miał alkohol we krwi i siedział w kabinie obok pilota, zamiast na miejscu pasażera. Połowa narodu uznała, że jest to naplucie na mundur polskiego oficera i honor całego polskiego narodu. Bo polski oficer, jak chyba sądzi połowa naszego narodu, wódki do ust nie bierze, a żywi się wyłącznie komunią świętą, którą przyjmuje w imieniu swoich pomordowanych dziadów.

Wyobraźmy zatem sobie, że nieszczęsna katastrofa Tu-154 wydarzyła się nie w Rosji, tylko w Ameryce. I jakaś pani Brown ujawniła po niej na konferencji prasowej, że polski oficer miał alkohol we krwi i wbrew rozumowi, zamiast siedzieć w kabinie pasażerskiej, siedział obok pilotów. Czy i wówczas, ci którzy czują się teraz opluci, czuli by to samo. Nie sądzę. Wydaje mi się, że byłoby im po prostu wstyd. Bo tu nie chodzi o to, czy polski oficer pił, czy nie, tylko o to, że ujawniła to jakaś Ruska. I jak ona śmiał to zrobić!
Wróćmy jednak do Tuska, który poczuł się na tyle mocny, że zaczął grzebać w emeryturach i przy drogach, sądząc, że wszystko mu wolno. Pomylił się bardzo. Co prawda szalony grabarz zamiast zacząć go za to łajać, zajął się tym, o czym napisałem na początku, ale objawiła się prawdziwa opozycja, która uznała, że Polska nie zasługuje na to, żeby już prawie przez rok zajmować się chorobą jednego z partyjnych prezesów.

Tą opozycją nie okazała się jednak żadna z obecnych na polskiej scenie partii, tylko niezależni eksperci pod przywództwem Balcerowicza. Kiedy wszystkie partie dalej kroczyły w skłóconym kondukcie pogrzebowym, profesor Balcerowicz pokazał całą prawdę o rządzie Tuska i o tym, w jaki sposób traktuje on obietnice i pieniądze obywateli. Jakby to była nie ich, tylko jego własność.

Rząd Tuska obiecał też obywatelom, że będzie budował, a nie politykował. Droga ekspresowa z Białegostoku do Warszawy miała być początkowo oddana do użytku w 2011 roku. Nie ma jej i nie wiadomo kiedy będzie. Może w 2015, może 2020, może nigdy. Jak zatem widać, rząd buduje, że aż furczy. Miał być podatek liniowy, miała być generalna obniżka podatków. Miały być cuda. Zamiast tego jest dziura budżetowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna