Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Kogo to obchodzi?

Konrad Kruszewski [email protected]

Polskie nastolatki coraz lepiej radzą sobie z czytaniem - przeczytałem na "sensacyjnej" czołówce pierwszej strony "Gazety Wyborczej". Bardzo to jest optymistyczna wiadomość, bo dotyczy gimnazjalistów. Jak dobrze pójdzie, to być może wkrótce już licealiści zaczną czytać dobrze, a studenci za jakiś czas nawet zaczną rozumieć, co czytają.

Skoro "Wyborcza" zrobiła z tego czołówkę, to rzecz musi być niesłychanie ważna. Bo może już tylko kilkanaście lat dzieli nas od tego momentu, w którym gimnazjaliści zaczną po prostu czytać, a nie tylko radzić sobie z czytaniem. Czyli perspektywy jakieś są, nie można powiedzieć, że beznadzieja jest kompletna.

Pochodzę z pokolenia, które musiało nauczyć się czytać w szkole podstawowej. I generalnie to się udało większości moich rówieśników gdzieś tak do piątej klasy.

Owszem, były niechlubne wyjątki, ale wyjątki pojawiają się zawsze. Zatem jak dziś czytam w gazecie, że gimnazjaliści (odpowiednik dawnej siódmej i ósmej klasy szkoły podstawowej) coraz lepiej radzą sobie z czytaniem, i że to jest sukces, to myślę sobie, że musiał nas dotknąć jakiś wtórny analfabetyzm, tylko ja tego nie zauważyłem.

Co to bowiem oznacza, że część nastolatków już nieco lepiej radzi sobie z czytaniem? Tylko to, że nasz system oświatowy jest do przysłowiowej tylnej części ciała. Co prawda wiceminister oświaty Krystyna Szumilas mówi w gazecie, że "te dane pokazują, że gimnazja były dobrym pomysłem", ale zaledwie akapit dalej, w tym samym artykule, podana została informacja, że w liceach w tym samym czasie znacząco spadła liczba uczniów potrafiących dobrze czytać. A przecież ci licealiści wywodzą się z tych gimnazjalistów, którzy "coraz lepiej radzą sobie z czytaniem". Pogratulować zatem ministerstwu reformy systemu oświaty. Tak trzymać, jak dobrze pójdzie, za parę lat w szkole nie będzie już można w ogóle nauczyć się czytać.

Piszę o tym dlatego, że szklane media (telewizory odbierane przez zdecydowaną większość obywateli) w ogóle takimi tematami się nie zajmują. A takie tematy, jak system oświatowy, są najważniejsze dla przyszłości każdego narodu. Tymczasem ostatni raz oświata na czołówki mediów trafiła wtedy, kiedy Giertych wymieniał w lekturach szkolnych Gombrowicza na Sienkiewicza, bo uznał (nie on pierwszy), że zmiany w lekturach to jest istota szkolnej reformy.

Zamiast tematów istotnych i ważnych dla większości obywateli, mamy w mediach festiwal Kluzik-Rostkowskiej. A czy wyszła z PiS-u sama, czy ją prezes pogonił? A jak to było z Jakubowską? Czy to ona spiskowała z Kluzik, czy też Ziobro mącił przeciwko nim? A kto z nią już opuścił PiS i kto jeszcze opuści? Czy Kluzik z Ponycliuszem założy nową partię i kiedy? Czy ta partia ma szansę wejść do parlamentu? I komu zabierze wyborców - PiS czy PO? Czy to wreszcie Michał Kamiński, czy Jarosław Kaczyński jest prawdziwym depozytariuszem pamięci o św. pamięci Lechu?

A kogo, za przeproszeniem, to obchodzi? I jaki to ma wpływ na życie obywateli, pozycję państwa, poza tym, że wiadomo, iż Polska Jest Najważniejsza?

Zamiast poważnej debaty nad emeryturami (że poruszę inny ważny temat), bo system emerytalny jest tak beznadziejny, że nie dość, że nie wypłaca godziwych emerytur (a będzie wypłacał jeszcze mniej godziwe) to może jeszcze pogrążyć całą gospodarkę, mieliśmy trzy miesiące pyskówki na temat tego, gdzie ma stać krzyż, który jakiś harcerzyk ustawił na Krakowskim Przedmieściu. I nadal końca tej pyskówki nie widać.

Zamiast reformy systemu zdrowia, który to system może przyprawić jedynie o utratę zdrowia, mieliśmy dyskusję nad zdrowiem prezesa? Czy był na prochach, czy też nie? A może jest na nich nadal? I jaki wpływ ma jego zdrowie na zdrowie psychiczne komentatorów i dziennikarzy, którzy stanem ducha Kaczyńskiego się zajmują?

Telewizyjne programy informacyjne już dawno przestały uświadamiać ludzi, na czym polega istota polityki i co jest w niej najważniejsze. Zamiast tego pokazują politykę jako arenę, na której kilku, ciągle tych samych gości (wszyscy mieszczą się w jednym studiu TVN24) usiłuje bezustannie kopnąć się nawzajem w kostkę i jednocześnie przekonać obywateli, że jest to czynność wymagająca specjalnego wtajemniczenia.

Kiedy tak przyglądam się tym programom informacyjnym, to odnoszę nieodparte wrażenie, że skierowane są one do obywateli, którzy, tak jak ci gimnazjaliści, już lepiej radzą sobie z czytaniem, ale jeszcze nie czytają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna