Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Staruch rządzi

Konrad Kruszewski [email protected]
Kiedy w mediach pojawia się minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, pewne jest, że będzie wesoło, to po pierwsze, po drugie wiadomo, z czego, i po trzecie, kto się będzie śmiał.

I tak pewne jest, że wesoło będzie z powodu pomysłów, jakie ma minister na walkę ze stadionowym chuligaństwem, z których to pomysłów będą generalnie rechotać kibole. Najnowszy pomysł ministra, ogłoszony oficjalnie w mediach, jest taki, że o tym, czy mecz piłki nożnej może zostać rozegrany, decydować będzie rząd.

Jak rozumiem przed każdym meczem będzie zbierała się Rada Ministrów pod przewodnictwem premiera i będzie udzielała, bądź nie, zezwolenia na to, czy Legia Warszawa może zagrać w Bydgoszczy o Puchar Polski z Lechem Poznań. Decyzja zostanie podjęta zwykłą większością głosów.

Wystąpienie ministra Kwiatkowskiego miało związek z wydarzeniami z wtorku, kiedy to kibole z obu klubów oddawali się swojej ulubionej rozrywce, czyli naparzaniu się z policją, demolując przy okazji stadion w Bydgoszczy. Poprzednie wystąpienie ministra miało z kolei związek z takim samym wydarzeniem, tyle że w Kownie. Wtedy minister Kwiatkowski miał jeszcze zabawniejszy pomysł, bo obiecał utworzenie sądów stadionowych, które w trybie doraźnym, przy pomocy internetu, osądzałyby na miejscu złapanych na trybunach kiboli.

I rozstrzeliwały za bramką - to już dodaję od siebie - bo oczywiście istnienie takich sądów nie jest zgodne z żadną demokratyczną konstytucją. Chyba, że na czas meczu zawiesi się konstytucję i wprowadzi stan wojenny. O, wtedy sądy polowe miałyby rzeczywiście rację bytu. Póki co jednak po wydarzeniach w Kownie stan wojenny nie został wprowadzony, przynajmniej do tej pory.

Nie słyszałem również, aby jakikolwiek kibol za burdy w Kownie został ukarany. Chyba, że zakazem stadionowym. W Polsce przyjęła się bowiem zasada, że normalnych obywateli za chuligaństwo i napaść na funkcjonariuszy karze się więzieniem, zaś kiboli zakazem stadionowym, którego i tak nikt nie przestrzega. Gdybym ja, szary obywatel, zdemolował na ulicy przystanek autobusowy, dał po gębie jakiemuś pasażerowi, a potem rzucił się z pięściami na interweniującego policjanta, poszedłbym siedzieć i to może nawet na parę lat. Kibol za to samo, plus działanie w zorganizowanej grupie przestępczej (bo kibole są takimi grupami) dostanie co najwyżej zakaz stadionowy. Od czego nabawi się zajadów ze śmiechu, udając się na kolejny mecz.

Niejaki Staruch, szef kiboli warszawskiej Legii, dostał ostatnio taki zakaz, bo kilka tygodni temu przylał po gębie piłkarzowi. I to własnemu! I on z tym zakazem przewodził kibolom Legii na stadionie w Bydgoszczy. Sfotografowano go nawet z pucharem, tak jakby to on go zdobył. Piłkarze Legii mu dali. Widocznie ze strachu, że sam sobie weźmie i znowu da któremuś po mordzie.

Proszę sobie wyobrazić, że o wpuszczenie Starucha na stadion wnioskowała sama policja! Stołeczna! O czym to świadczy? O tym, że w stołecznej policji Staruch cieszy się większym poważaniem niż minister sprawiedliwości Kwiatkowski.

Kibol w Polsce jest świętą krową. Hołubią go władze i właściciele klubów piłkarskich, bo kibole rządzą na trybunach ich stadionów. Oprócz burd wyczynia się tam inne rzeczy, nie do pomyślenia w normalnej rzeczywistości. Organizuje się na przykład zbiórki pieniędzy, na które w polskim prawie trzeba mieć zezwolenie i odprowadzić podatek. Tam nie trzeba. Wszyscy to widzą, nikt nie reaguje. A już tylko za taką zbiórkę właściciel powinien stanąć przed Urzędem Skarbowym.

Kiboli hołubi także Polski Związek Piłki Nożnej. Kibole wywieszają na trybunach hasła, które są przez PZPN zabronione (można wznosić hasła związane tylko z wydarzeniem sportowym), ale związek na to w ogóle nie reaguje. Ostatnio koledzy Starucha wywiesili na stadionie warszawskiej Legii transparenty żądające od Adama Michnika wytłumaczenia się za ojca i brata. I co? I nic. Widocznie PZPN uznał, że są to hasła dopingujące piłkarzy do walki i żadnych konsekwencji od klubu nie wyciągnął.

I teraz jeszcze, na przykładzie Starucha, okazało się, że kiboli hołubi także policja. Oficjalnie wszystkie trzy wymienione przeze mnie instytucje walczą ze stadionowym chuligaństwem. Walczą zaciekle i wytrwale. Aż wióry lecą. Z demolowanych stadionów.

Minister Kwiatkowski zamiast demonstrować w mediach swoje kolejne kosmiczne pomysły powinien zażądać od wszystkich konsekwentnego przestrzegania prawa. Tak, żeby prawo stosowane wobec zwykłych obywateli obowiązywało również kiboli. Tylko tyle. Policja ma ich aresztować, a sądy skazywać. Konsekwentnie. Kluby należy karać dotkliwymi karami finansowymi. Takimi, żeby im się w końcu opłaciło przegnać kibolstwo ze swoich stadionów, bo kara będzie większa od utraty wpływów z biletów. Nie trzeba tworzyć dodatkowego prawa, skoro nie przestrzega się obecnego. Kibol w Polsce nie jest traktowany jak przestępca. A powinien.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna