Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika Wypadków Umysłowych: Twardziel

Konrad Kruszewski [email protected]
Objawiła się ponownie Cugier-Kotka, aktorka znana z dwóch ról. Pierwszej, dość niemrawej, w spocie wyborczym PO i drugiej, śmiem twierdzić, wybitnej - w całej kampanii PiS-u.

Teraz mamy rolę trzecią, zobaczymy jaką, ponieważ aktorka jeszcze nie zeszła ze sceny.

Chciałbym na wstępie przypomnieć tę drugą, wybitniejszą rolę Cugier-Kotki. Było w niej wszystko, czego widz może od aktora oczekiwać - krew, pot i łzy. Były załamanie i alkohol, który się z załamaniem wiąże. Było sensacyjne napięcie i pobicie, którego nie było. Była z tego pobicia krew, której też chyba nie było. I była również policja, której jakoby nie było, bo o pobiciu nie została powiadomiona. Pokrótce wyglądało to tak, że pani Cugier-Kotka miała zostać z powodu swojego talentu aktorskiego, ujawnionego w spocie wyborczym PiS-u, wyzwana od sprzedajnych dziwek tej partii i pobita do krwi ostatniej przez elektorat PO. Ale przez dłuższy czas zamiast na policji rozprawiała o tym wszystkim w mediach. A na koniec okazało się, że sama zaatakowała funkcjonariusza, który nie chciał jej wpuścić do sądu, gdyż uznał, że stan jej trzeźwości nie przystoi powadze tej instytucji.

Pobicie aktorki wywołało wśród pisowców pospolite oburzenie. A najbardziej oburzał się Jacek Kurki. Teraz, w trzecim swoim objawieniu się w mediach, Cugier-Kotka mówi, że całą poprzednią hecę wyreżyserował Jacek Kurski. - Podpisaliśmy dwie umowy. Jedna dotyczyła tylko i wyłącznie zagrania w spocie wyborczym PiS, a druga była kontynuacją tej pierwszej i zgodnie z nią, ja, jako pani Ania ze spotu, miałam zagrać odpowiednią rolę przed wyborcami. Wszystko było wyreżyserowane. Począwszy od tego, jak mam się ubrać, by wyglądać jak taki przeciętny wyborca PiS, czyli żebym miała na sobie stonowane dość toporne kolorystycznie ciuszki, nie za bardzo sexi - ujawniła aktorka w wywiadzie opublikowanym w Newsweeku.

Tu przerwę pani Kotce dygresją na temat tego, jak swoich wyborców postrzegają politycy PiS-u. Piszę o tym, bo podczas żałoby, w agitce Pospieszalskiego "Solidarni inaczej", zarzucano wrogom wszelkiej maści to, że to oni nazwali rzekomo gorących patriotów moherowymi beretami. Nie umniejszając w tym dziele roli wrogich Polakom liberałów, trzeba, jak widać, oddać sprawiedliwość i piarowcom PiS-u, i samemu ojcu Rydzykowi, który, jak pamiętam, rozdawał wśród wiernych miniatury moherowych beretów.

Wróćmy jednak do naszej aktorki: - Tę informację (o pobiciu - przyp. red.) puścił ktoś z PiS-u. Później zadzwonił do mnie Kurski i jasno mi powiedział, że mam to upublicznić, z wyraźną sugestią, że zostałam pobita przez elektorat Platformy, czy raczej przez "bojówki Platformy". Pamiętam dobrze ten telefon, zadzwonił i mówi: - "Za chwilę zadzwoni do ciebie pan z TVN, masz opowiedzieć wszystko na żywo, popłacz się tam, wzrusz się troszeczkę" - powiedziała Anna Cugier-Kotka.
No i kobieta się popłakała. Tak jak napisałem - była krew, pot i łzy. Co dziś na to mówi Jacek Kurski? - Jak śmie mnie pani (pan) o to pytać?! - tyle mniej więcej mówi, chociaż przed laty wypowiadał się o Cugier-Kotce nawet niepytany. Dodaje też zaraz, że on tej pani nie zna i to jest właśnie dziwne, bo żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają, jak ta nieznana pani kładła w studiu telewizyjnym "Superstacji" Kurskiemu nogi na kolana.

Oczywiście, można przyjąć, że eurodeputowanemu Kurskiemu różne nieznane mu osoby kładą nogi na kolana, ale jest to założenie dość ryzykowne, gdyż takie zachowania raczej w przyrodzie nie występują. Do założenia nóg na czyjeś kolana jednak wymagana jest pewna doza, choćby niewielka, zażyłości. Jeśli jednak pan Kurski jest wyjątkiem od tej reguły, to mam nadzieję, że przynajmniej nieznani mężczyźni nie rozkładają mu nóg na kolanach, bo takie zachowanie mogą znieść tylko twardziele.

Jeżeli to, co mówi pani Kotka, jest prawdą, to, moim zdaniem, deputowany Kurski niepotrzebnie się tego wstydzi. Jako reżyser ma bowiem talent, ujawniony na przykład w dawnej aranżacji wystąpienia telewizyjnego Lecha Kaczyńskiego.

Serial z Cugier-Kotką był naprawdę znakomity. I choć z góry wiadomo było, jak się skończy (tego typu "dzieła" zawsze kończą się ujawnieniem, choćby po latach, tak zwanej "filmowej kuchni"), to trzymał w napięciu.

W celu dopełnienia tego obrazu nie od rzeczy będzie wyjaśnienie, dlaczego pani aktorka zdecydowała się na upublicznienie tej filmowej kuchni. Otóż, mimo odegrania swoich wybitnych ról nie dostała ona za nie honorarium. I to zarówno od PiS-u, jak i od PO. W związku z tym można podejrzewać, że postanowiła odegrać trzecią rolę.

Zwłaszcza że osobą, która przeprowadziła z nią wywiad, był pan Piotr Tymochowicz, specjalista od wizerunku, wcale nie gorszy od Kurskiego. Trzeba mieć nadzieję, że tym razem sprawa ewentualnych honorariów nie stanie się źródłem nieporozumień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna