Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kronika wypadków umysłowych: Yeti z kataru

Konrad Kruszewski [email protected]
Kadr z filmu o Yeti z Tatr.
Kadr z filmu o Yeti z Tatr. Youtube
Yeti pojawił się w polskich Tatrach. Tę wiadomość rozsławił na cały świat londyński tabloid "The Sun". Zważywszy na nakład bulwarówki, miała ona z pewnością w świecie więcej czytelników niż doniesienia z Westerplatte z okazji 70. rocznicy wojny.

Yeti objawił się inżynierowi Kowalskiemu i inżynier go sfilmował. Dzięki niemu miliony użytkowników You Tuba mogły zobaczyć w internecie to zjawisko w polskich górach.

Ponieważ pojawiły się przypuszczenia, że sfilmowany w górach Yeti bardzo przypomina gazdę Curusia z Synusiów, co to kiedyś robił na Krupówkach za białego niedźwiedzia, z zainteresowaniem obejrzeliśmy filmowe dzieło inżyniera Kowalskiego. I zdecydowanie dementujemy. Jak na gazdę Curusia z Synusiów "Yeti" ma zdecydowanie chód zbyt pewny, nie zatacza się, a tym bardziej się nie przewraca. Nogi mu się nie plączą. Poza tym nikomu nie wygraża i nie przeklina pod nosem. Tak, że w żadnym wypadku "Yeti" gazdą Curusiem, ani tym bardziej Synusiem, być nie może.

W związku z tym pojawiło się pytanie, kto "Yetiego" do nas zaprosił? I dlaczego zrobił to przy okazji rocznicy wybuchu wojny światowej? I czy to przypadkiem ten "Yeti" nie miał nas z tej okazji przeprosić, bo innych chętnych do przeprosin nie było zbyt wielu.

Kancelaria Prezydenta zdecydowanie się od "Yetiego" odcięła. Nie zapraszała go, a prezydent nie oczekuje od niego żadnych przeprosin. Przepraszać bowiem powinien Putin - oczywiście za inwazję na Gruzję, bo przy tej okazji ostrzelano Lecha Kaczyńskiego. Poza tym, według prezydenta, "Yeti" jest kolejną, żałosną prowokacją posła Palikota, który, jak wiadomo pija "małpeczki", więc i z tą małpą musi mieć też wiele wspólnego.

Jeśli chodzi o Kancelarię Premiera, to zdecydowanie dementuje ona doniesienia, jakoby "Yeti" miał być tym ważnym członkiem delegacji amerykańskiej na nasze obchody, który do nas nie przyjechał, bo gdzieś zaginął. Kancelaria potwierdza zdecydowanie, że nikt ważny z USA nie miał zamiaru do nas przyjeżdżać i słowa dotrzymał, więc i zaginąć w polskich górach nie mógł. Już prędzej należy spodziewać się, że "Yeti" jest zaginionym inwestorem z Kataru, na którego do późnej nocy oczekiwały polskie stocznie i minister Grad.

Minister Grad udał się zresztą już w polskie góry, żeby osobiście sprawdzić, czy rzeczywiście "Yeti" może być tym zaginionym inwestorem z Kataru i czy, co ważniejsze, po tylu dniach pobytu w ekstremalnych warunkach, przy "szalejących cenach" w Zakopanem, zostały mu jeszcze jakieś pieniądze na stocznie. Od powodzenia tej misji zależy, czy premier Tusk odwoła ministra Grada ze stanowiska, czy też pozwoli mu dalej robić małpie figle.

Z otoczenia premiera Putina zaprzeczają, jakoby "Yeti" przyjechał do Polski z nimi, jako ostateczny dowód i koronny świadek tajnych paktów ministra Becka z Hitlerem. Taka sugestia jest zdecydowanie przez nich odrzucana, bowiem yeti, jako gatunek żyje za krótko, żeby pamiętać tak odległe historie. Rosyjscy biolodzy mają na długość życia yeti równie mocne dowody, jak rosyjscy historycy na współpracę Polski z Hitlerem.

Skoro jednak nie ma zbyt wielu chętnych do przeprosin, a premier Putin już przeprosił za pakt Ribbentrop - Mołotow, to niech chociaż "Yeti" przeprosi Rosjan za Monachium. Czechosłowacji przepraszać nie trzeba, bo ona, jak wiadomo, już nie istnieje.

Jak zatem widać, nikt do "Yetiego" nie chce się przyznać. Nawet pogłoski, jakoby miał to być nowy, bardziej przyjazny i nowoczesny wizerunek Jarosława Kaczyńskiego, nie znajdują potwierdzenia w faktach. W związku z tym, z zadowoleniem przyjęliśmy do wiadomości informację tegoż samego dziennika brytyjskiego "The Sun", że znany badacz zjawisk paranormalnych i niewyjaśnionych, prezes fundacji Nautilus Robert Bernatowicz już organizuje ekspedycję w polskie Tatry w celu wyjaśnienia zagadki tajemniczego "Yetiego".

Nie wiadomo jedynie jeszcze, czy jego ekspedycja będzie tą samą, którą powziął minister Grad, czy też będą to dwie zupełnie różne wyprawy. Ważne, żeby członkiem ekspedycji był jakiś ekonomista, na wypadek, gdyby okazało się, że Yeti jednak jest z Kataru.
Robert Bernatowicz znany jest z tego, że już zdołał zdemaskować lądujące u nas w ubiegłych latach UFO, jako przedstawicieli obcej cywilizacji. Zdemaskowane UFO w tym roku się nie pojawiło. Z cywilizacją katarską pan Robert też sobie poradzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna