Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krynki. Kupiła budynek, do którego prawo rości sobie sąsiad

Ewa Bochenko
Ewa Bochenko
Pani Teresa walczy z sąsiadem przed sądem o budynek, który kupiła
Pani Teresa walczy z sąsiadem przed sądem o budynek, który kupiła eb
Teresa Lisowska od dwóch lat walczy o prawa do budynku, który kupiła. Wyszło bowiem na jaw, że granice jej działki zostały przesunięte na korzyść sąsiada. Spór z nim oparł się o sąd. Kobieta nic nie wskórała. Teraz opinię wydał Główny Urząd Geodezyjny

Wszyscy mnie okłamywali. Począwszy od gminy, przez starostwo, aż po województwo - zaczyna poirytowana Teresa Lisowska z Góran, komentując ustalenia Głównego Geodety Kraju w sprawie jej działki, którą zakupiła pod Krynkami.

O jej problemach pisaliśmy wielokrotnie. Kupiła siedlisko z budynkiem, do którego prawa rości sobie sąsiad. Dowiedziała się o tym przypadkiem, teraz walczy o swoje pieniądze. W trakcie tej walki wyszło też na jaw, że działka, którą kupiła, jest większa niż wskazuje na to ogrodzenie.

Kliknij tu, jeśli chcesz poznać poważne anonse matrymonialne z okolicy

Kobieta chcąc odzyskać to, za co zapłaciła, rozpoczęła sądową batalię. Okazało się, że nie ona powinna dochodzić swoich praw, tylko poprzednia właścicielka. Ta z kolei, dowiedziawszy się o kłopotach swojej kontrahentki, zapadła się pod ziemię. Ale pani Teresa nie poddała się i mimo nieprzychylnych wyroków sądów, zrobiła prywatne śledztwo. Jego finał w formie skargi trafił fo Głównego Urzędu Geodezyjnego w Warszawie.

Z ustaleń pokontrolnych wynika, że faktycznie są braki i niedomówienia przy zmianach granic działki pani Teresy. Oraz, że nie dokonano oceny działania starosty sokólskiego prowadzącego ewidencję gruntów i budynków w zakresie skarg Lisowskiej. Wzywając tym samym wojewódzką komórkę geodezyjną do wyjaśnień i uznając skargę mieszkanki Góran za zasadną.

Kliknij tu, by zobaczyć oferty nieruchomości na licytacjach

Tyle, że Podlaski Urząd Wojewódzki nie widzi żadnych uchybień. Mało tego, w odpowiedzi na pismo Głównego Geodety, podnosi to, że pani Teresa nie weszła w posiadanie map, na których opiera swoje zarzuty, poprzez ten urząd.

- Z ich pisma wynika, że znaki graniczne same się przesunęły, niektóre nawet o 2 metry. I wszystkie w głąb mojej działki. O dziwo, żaden się nie przesunął w przeciwną stronę. Przez te samoczynne przesunięcia sąsiad odebrał mi ok.

80 m kw działki , w tym budynek gospodarczy i pół studni z placem 8 m.kw - tłumaczy zdenerwowana kobieta.

Dodaje, że pomiary wedle ustaleń głównego geodety, były zgodne z pomiarami ze scalenia gruntów z 1968 roku, ale punkty graniczne zostały posadowione według woli geodety ze starostwa. Przez to budynek stał się przedmiotem sporu.

- Mimo że jego przynależność według aktu notarialnego należy do mnie, to przez jego działania swoich praw muszę dochodzić przed sądem - mówi.

Pismo z warszawskiego urzędu dało jej nadzieję na odzyskanie tego, za co zapłaciła. I zapowiada, że będzie odwoływać się od wyjaśnień PUW.

- Ten budynek nie byłby sporny, gdyby starostwo nie przyjęło do pracy geodety, który bawił się w Janosika i rządził moim majątkiem umieszczając słupki graniczne na korzyść sąsiada - kończy poirytowana.

Czeka ją jeszcze jedna batalia sądowa. Sąsiad rości sobie prawa do studni, która stoi na jej posesji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sokolka.naszemiasto.pl Nasze Miasto