Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys już mieliśmy

Redakcja
Rozmowa z Emilią Świętochowską-Bobowik, historykiem z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej na temat największego kryzysu w powojennej historii Polski.

Co było przyczyną krachu gospodarczego w Polsce w latach 80-tych?
- Polityka prowadzona przez Edwarda Gierka w latach siedemdziesiątych nałożyła się na immanentną niewydolność gospodarki socjalistycznej.

Pomimo uzyskania ogromnych kredytów na inwestycje w Polsce, okazało się, że nasz system ekonomiczny nie był w stanie właściwie zagospodarować tych środków. Aparat centralnego zarządzania gospodarką zupełnie się nie sprawdzał.

W latach 70-tych zrealizowano wiele inwestycji, chociażby gierkówkę, czyli trasę do Katowic, Dworzec Centralny czy Trasę Łazienkowską w Warszawie... Zresztą, w popularnym serialu "Czterdziestolatek" znakomicie pokazano te wszystkie budowy.
Jednak ten sposób zarządzania okazał się nieskuteczny. Trzeba było brać kolejne kredyty, by zapewnić społeczeństwu stałe dostawy dóbr konsumpcyjnych. Cóż, kiedyś jednak trzeba było zacząć spłacać te pożyczki...

Gierkowskie eldorado nie mogło trwać długo...
- I nie trwało. W PRL permanentnie brakowało artykułów pierwszej potrzeby. Po względnie lepszym, krótkim okresie początku lat siedemdziesiątych znowu pojawiły się niedostatki, na które w 1976 r. ludzie zareagowali strajkami. W bardzo szybkim czasie zabrakło środków na zaspokajanie potrzeb społeczeństwa.

A więc to, co mówił generał Wojciech Jaruzelski podczas trwającego obecnie procesu w sprawie wprowadzenia stanu wojennego, kiedy to winę za kryzys lat 80-tych zrzucał na "Solidarność" i organizowane przez nią strajki, bardzo mija się z prawdą.
- To pomieszanie pojęć, przyczyn i skutków. Strajki to była reakcja na trudności ekonomiczne, a nie odwrotnie. Brakowało podstawowych rzeczy, więc ludzie protestowali.

Jak władze, w szczególności ekipa Jaruzelskiego, próbowały zaradzić brakom na rynku?
- Produkty niedostępne próbowano zastąpić dostępnymi. Na przykład zamiast czekolady konsumentom proponowano wyroby czekoladopodobne.

Zamienniki stosowano też przy wyrobie wędlin. W Polsce zaczęto np. na masową skalę hodować nutrie, by zaradzić jakoś deficytowi mięsa. Te starania władz często stawały się tematem dowcipów.

Chyba Jan Pietrzak wyjaśniał, dlaczego w Polsce mamy niedobory nabiału. Wszystko po to, żeby ludzie nie myśleli o tym, że mamy niedobory mięsa.

Sposobem na kryzys miały być też kartki...
- Tak, zaczęło się od wprowadzenia kartek na mięso i jego przetwory w kwietniu 1981 roku. Reglamentacja miała obowiązywać przez trzy miesiące, a trwała o wiele dłużej. Kartki wprowadzono też na masło, na mąkę, na ryż. Na kartki była kasza, alkohol, papierosy, czekolada, benzyna, proszek do prania, obuwie...

W związku z tym w handlu pojawiły się patologie...
- Tak, na szczęście młodsi znają te anormalne sytuacje tylko z filmów. Były więc listy kolejkowe, przy pomocy których sprawdzano obecność osób stojących w ogromnych kolejkach ustawiających się przed sklepami. Trzeba było jakoś pilnować porządku. Wybierano więc społeczny komitet kolejkowy, który co jakiś czas wyczytywał nazwiska z listy. Nieobecność mogła skutkować utratą miejsca "w ogonku". Pojawili się też zawodowi stacze. Były to osoby dysponujące wolnym czasem, które mogły stać w kolejce za kogoś. Szczególnie cenieni byli ci, którym przysługiwało prawo do robienia zakupów poza kolejnością, a więc inwalidzi, kobiety w ciąży, matki z małymi dziećmi. Czasami też swoje miejsce w kolejce można było odsprzedać. Absurdem było też to, że ludzie ustawiali się w kolejkach, nie wiedząc właściwie, po co stoją. PRL-owskie określenie "rzucili towar" znakomicie obrazuje nam ówczesne realia. Nigdy nie było wiadomo, gdzie będzie dostawa i jaki towar zostanie do sklepów dowieziony.

Te wszystkie patologie rodziły czarny rynek. Jak władza próbowała z nim walczyć?
- Dziś określilibyśmy to mianem polityki fiskalnej, a więc nakładaniem wysokich kar pieniężnych. W Białymstoku prowadzono regularne obławy na handlujących na rynku przy ul. Bema. ZOMO otaczało teren i wyławiało spekulantów. Najczęściej stosowano wobec nich kary pieniężne i konfiskatę towarów.

Wtedy też pojawiły się takie zawody jak badylarze...
- Była to reakcja społeczeństwa na pewne złagodzenie przepisów dotyczących prywatnych przedsiębiorstw. Niektórzy z powodzeniem uprawiali owoce i warzywa, sprzedając je później i osiągając niezłe zyski. Dla władz był to też sposób na zapewnienie dostaw tych produktów na rynek. Nie pozwalały jednak na zbyt duży rozwój tego rodzaju inicjatyw. Jeśli ktoś osiągał za wysokie, zdaniem władz, dochody, musiał się liczyć z tzw. domiarami, czyli koniecznością uiszczenia wyższych podatków.

Byli to ludzie zamożni.
- To prawda, w części społeczeństwa budziło to zapewne pewną niechęć i zazdrość, stąd nieco pogardliwe określenia "badylarz".

Warto tu wspomnieć o społecznym postrzeganiu zawodu ekspedientki.
- Ktoś, kto miał znajomą ekspedientkę, był szczęściarzem. A sprzedawczyni w mięsnym w rodzinie... to już był pełen luksus. Natomiast obca ekspedientka była zazwyczaj postrzegana negatywnie. Sfrustrowani widokiem pustych półek klienci nieraz obwiniali sprzedawczynie za taki stan, wyładowując na nich swoją złość. Ekspedientki były też czasem posądzane o nieuczciwe postępowanie, sprzedawanie "spod lady" znajomym, czego wyrazem są wpisy w osławionych książkach skarg i wniosków.

Jakie sklepy były najlepiej zaopatrzone?
- Placówki, w których można było kupić produkty za dewizy bądź bony emitowane przez PeKaO, czyli Peweksy i Baltony. Jeśli chodzi o inne sklepy - tu reguł nie można określić, bowiem na rynku brakowało wszystkiego, może z wyjątkiem octu.

Jak tamten kryzys jest postrzegany w społeczeństwie dzisiaj?
- Nie pokuszę się o wygłoszenie takiej opinii. To wymagałoby przeprowadzenia gruntownych badań. Natomiast wydaje mi się, że jest jakaś grupa osób, które dobrze wspominają moment względnego dobrobytu na początku dekady Gierka. Zwłaszcza w zestawieniu z pierwszymi latami po upadku komuny, kiedy część nierentownych zakładów pracy splajtowała, a bezrobocie stało się powszechnym zjawiskiem, okres ten może być przez niektórych wspominany z pewnym rozrzewnieniem. Jednak to był naprawdę krótki moment.

Później, gdy trzeba było spłacać kredyty, w zasadzie do 1989 roku, trwał permanentny kryzys.

W PRL-u ludzie dawali upust swojej złości i frustracji na łamach prasy. Np. w 1980 roku w "Kobiecie i życiu" opublikowano list czytelniczki, która skarżyła się, że pismo podaje przepis na delicje z jabłek z wanilią, ale jak go zrobić, skoro nawet cukru waniliowego nie można dostać w sklepach? Nas teraz to może śmieszyć, ale życie w takich realiach było raczej mało zabawne.

Mówi się, że świat stoi teraz na progu kryzysu. Jednak gdy porównamy Polskę lat 80-tych i Polskę obecną, to ukażą się nam dwa diametralnie różniące się światy.
- Tego w ogóle nie można porównać. Wystarczy zestawić ówczesne i obecne zaopatrzenie sklepów. Inaczej wygląda też polityka informacyjna.

O ile za Gierka obowiązywała propaganda sukcesu i zakaz informowania opinii publicznej o problemach gospodarczych, to po upadku jego ekipy wręcz zalewano społeczeństwo zmanipulowanymi nieraz informacjami o kryzysie, zrzucając całą winę na strajkujących działaczy Solidarności, choć, oczywiście, nie tylko oni protestowali. Dziś problemy ekonomiczne i gospodarcze nie są już tematem tabu, nie manipuluje się informacjami przekazywanymi społeczeństwu.

Kiedy kryzys w Polsce się zakończył?
- 4 czerwca 1989 roku mieliśmy pierwsze, nie do końca jeszcze wolne wybory, w tym roku zniesiono też kartki na mięso. Wydaje się więc, że decydujące było otwarcie Polski na rynki zachodnie.

Pojawiły się nowe możliwości, tylko nie wszyscy potrafili odnaleźć się w tym świecie.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna