Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys zwalnia ludzi z pracy

Julia Szypulska
Kryzys już nie puka, już wali pięścią w drzwi naszego województwa. Codziennie słyszymy o kolejnych zwolnieniach. Tylko w tym miesiącu w naszym regionie pracę straciło już kilkaset osób. Kłopoty dotknęły przede wszystkim branżę meblową, motoryzacyjną i producentów ciężkiego sprzętu. Efekt? Gigantyczne kolejki w urzędach pracy.

Trudności mają przede wszystkim producenci. Ubiegłoroczny krach na rynku budowlanym sprawił, że dramatycznie spadły obroty firm wytwarzających meble, czy też stolarkę okienną. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Na przykład dyrekcja Fabryki Mebli Forte w Hajnówce była zmuszona zwolnić ponad 130. pracowników. Początkowo pracę miało stracić 226 osób, ale związkowcom udało się część z nich uratować.

- W tej chwili zostali już sami fachowcy - zauważa Anatol Skiepko, przewodniczący zakładowej organizacji związkowej.

Ma też nadzieję, że na tych zwolnieniach się skończy. Bo kolejne będą już w Hajnówce poważnym problemem społecznym. Fabryka Mebli Forte jest bowiem jednym z większych pracodawców w mieście.

Teraz to nas tylko zaorać

Łapy, 17-tysięczne miasteczko. Trochę sklepów, kilka urzędów - w sumie, pracodawców niewielu. Trudno się więc dziwić, że na mieszkańców padł ostatnio blady strach. Najpierw w mieście zamknięto cukrownię. W związku z tym, na bruk trafiło około 140 osób. Większość z nich, choć od zwolnienia minęło kilka miesięcy, do dziś nie znalazła pracy.

Teraz pod znakiem zapytania stoi dalsze funkcjonowanie Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Przedsiębiorstwo nie ma obecnie zamówień. Jego główny klient, PKP Cargo, sam ma - oczywiście z powodu kryzysu - poważne problemy finansowe i tnie koszty. Póki co, nie ogłosił żadnego przetargu na remont wagonów.

- To dla nas tragedia - nie kryje Jacek Łupiński, dyrektor handlowy ZNTK w Łapach.

- Pracuję tutaj ponad 30 lat i nie pamiętam, żeby coś takiego się zdarzyło. Na razie w firmie jest przestój. Imponujące hale, wyposażone w nowoczesne maszyny, zioną pustkami. Gdzieniegdzie można dostrzec niedobitki pracowników kończących resztki zamówienia z ubiegłego roku. Wszędzie wyczuwalne jest natomiast przygnębienie.

Ludzie patrzą na siebie z niepokojem i zastanawiają się, co dalej... Dla wielu z nich, zakłady to niemal całe życie.
- Tu pracował mój ojciec, tu sam znalazłem zatrudnienie - mówi Marek Łapiński, robotnik z 36-letnim stażem pracy.
- Gdzie my się teraz podziejemy, stare chłopy po 50-tce? - zastanawia się Józef Zabłocki, inny długoletni pracownik.

Wszyscy są zgodni: - Teraz to już tylko pozostało Łapy zaorać - irytują się.
Bo ZNTK to w tej chwili największy pracodawca w mieście. Jeśli nie będzie miał zamówień, ponad 700 osób może stracić zatrudnienie. A nawet, gdy jakieś się pojawią, tylu pracowników nie da się utrzymać. Władze zakładu nie kryły przed personelem: Może przetrwamy, ale nie w tym składzie.

- Strach pomyśleć, co będzie, jeśli w ZNTK dojdzie do zwolnień - obawia się Krystyna Tomczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Łapach. - Wtedy w mieście będzie naprawdę ciężko.

Albo zwalniają, albo tną pensje

Białystok - przemysł ciężki i motoryzacyjny. Działające w tych dziedzinach firmy mają poważne kłopoty. W wielu z nich albo już doszło do zwolnień, albo trwają przymiarki. Najgorsze jest to, że problemy mają najwięksi w mieście pracodawcy. Na przykład Bison-Bial, znany z produkcji uchwytów tokarskich czy imadeł.

- Ogólnoświatowy kryzys zaczął się na nas odbijać - nie ma wątpliwości Andrzej Kornaś, członek zarządu firmy. - Nie produkujemy składników na zupę, których każdy potrzebuje, tylko ciężki sprzęt. A ten trudniej sprzedać.

Firma jest w trudnej sytuacji. Ma do spłacenia sporo długów, a ilość zamówień spada. Poszukuje więc oszczędności. Związkowcy z Bison-Bial-u walczą o 15 pracowników, których władze zakładu chcą zwolnić. Koszty tną także w innych oddziałach terenowych tej firmy. Na przykład w Kolnie do zwolnienia wytypowano 30 osób. Związkowcom udało się jednak wynegocjować ograniczenie liczby wypowiedzeń. W zamian za to, inni pracownicy mieliby mniej zarabiać. Jeśli w lutym okaże się, że wspomniane rozwiązanie nie przyniosło spodziewanych oszczędności, pomysł redukcji etatów powróci.

Oszczędności poszukuje także białostocka firma AC, która wytwarza między innymi części samochodowe. Z powodu braku zamówień, ograniczono tam produkcję. Zaś ponad 300 pracownikom zmniejszono wymiar pracy do połowy etatu.

Rosną kolejki do pośredniaków

Kryzys zaczynają odczuwać także firmy z innych części województwa. Do zmniejszenia zatrudnienia przymierza się kilku przedsiębiorców z Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

- Z tego, co wiem, nie przedłużają czasowych umów o pracę - mówi Grzegorz Mackiewicz, prezes SSSE.

Nie chce jednak ujawnić, jak duże jest to zjawisko i jakich branż dotyczy.
Kłopoty przedsiębiorców znajdują odzwierciedlenie w urzędach pracy. Wiele z nich przeżywa oblężenie, jakiego nie było od dawna. Na przykład w białostockim PUP-ie trzeba się zapisywać w kolejkę. Zdarzały się dni, kiedy zarejestrować się chciało nawet po 100 osób. Podobnie jest w Łomży.

- Zgłasza się do nas średnio po 40 osób dziennie - mówi Danuta Jarota, z-ca dyrektora PUP w Łomży.

Ruch w tamtejszym urzędzie może się jeszcze zwiększyć, bo kilku pracodawców zamierza przeprowadzić zwolnienia grupowe. Takie plany zgłosiły spółka "Ruch" i Telekomunikacja Polska.

- Firmy nie podały nam jeszcze dokładnej ilości zwolnionych w naszym regionie - mówi dyrektor Jarota. - Wiemy jedynie, że w sumie, w skali kraju zatrudnienie straci 2 tysiące osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna