Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz stawia sprawę jasno: Albo etat, albo wybory

Magdalena Kleban [email protected]
Niewidomy Tomasz Zatorski uważa, że nie dostał pracy w „Radiu i”, gdyż startuje w wyborach z listy SLD. – Z kandydowania nie zrezygnuję – twierdzi. Reprezentuje go mecenas Wiesław Kobyliński (w głębi)
Niewidomy Tomasz Zatorski uważa, że nie dostał pracy w „Radiu i”, gdyż startuje w wyborach z listy SLD. – Z kandydowania nie zrezygnuję – twierdzi. Reprezentuje go mecenas Wiesław Kobyliński (w głębi)
Niewidomy Tomasz Zatorski nie może pogodzić się z tą decyzją.

Z powodu przekonań politycznych zostałem bez środków do życia - powiedział podczas wczorajszej konferencji prasowej Tomasz Zatorski. Startuje on w wyborach do Rady Miejskiej Białegostoku z listy SLD i - jak twierdzi - dlatego nie został zatrudniony w rozgłośni Archidiecezji Białostockiej "Radio i", choć miał ustną umowę z jej dyrektorem.

Ale ks. Andrzej Dębski, z-ca dyrektora rozgłośni, stawia sprawę jasno.
- Niezależnie od tego, z jakiej listy by nie startował, czy byłoby to PO czy PiS, nasza reakcja byłaby taka sama - zapewnia. - Nie wyobrażamy sobie, żeby jakiś dziennikarz był jednocześnie radnym. To oczywisty konflikt interesów.

Umowa była, ale ustna

Formalnie Zatorski, który jest osobą niewidomą, nie był pracownikiem "Radia i". Miał obiecaną umowę o pracę od 1 października. Natomiast od połowy września pracował tam jako prezenter na podstawie umowy o dzieło, rozwiązanej 29 września.

- O charakterze umowy nie decyduje jej nazwa, tylko prawa i obowiązki z niej wynikające - mówił Wiesław Kobyliński, radny miejski SLD i prawnik, który doradza młodszemu koledze. - Tu wszystko wskazuje na to, że była zawarta umowa o pracę, a Tomek został zwolniony tylko z tego powodu, że chce startować z list SLD.

Zatorski twierdzi, że teraz jest bez środków do życia, bo dla "Radia i" zrezygnował z poprzedniego etatu. Jego rozżalenie jest tym większe, że to szefostwo rozgłośni namawiało go do zrezygnowania z poprzedniej pracy i przejścia do nich.

- Ksiądz dyrektor Janusz Wiśniewski przekonywał mnie do pracy w "Radiu i" od lipca-sierpnia. Nigdy przed nim nie ukrywałem ani swoich przekonań politycznych, ani tego, że chcę startować z listy SLD. Wtedy to nie przeszkadzało - twierdzi.

Merytorycznie bez zarzutu

Szefowie radia przyznają, że merytorycznie nie było do Tomasza Zatorskiego żadnych zastrzeżeń. Gdyby nie ta polityka...

- On nawet obiecał przy świadkach, że zrezygnuje z kandydowania - podkreśla ks. Andrzej Dębski. - Nie dotrzymał słowa. Myślę, że padł ofiarą kampanii medialnej SLD.

Białostockie struktury SLD mocno zaangażowały się w tę sprawę. Opiekę prawną nad byłym prezenterem "Radia i" roztoczył mecenas Wiesław Kobyliński, który zapowiedział, że jeśli do czwartku Tomasz Zatorski nie zostanie przywrócony do pracy, to sprawa trafi do sądu pracy.

- Zastanawiałem się, czy dla świętego spokoju nie zrezygnować z kandydowania - przyznaje Zatorski. - Myślę jednak, że jako niewidomy byłbym właściwym reprezentantem w radzie osób słabszych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna