Kto ma dbać o porządek na bulwarze nad Nogatem w Malborku? W reprezentacyjnym miejscu nie brakuje bałaganiarzy

Promenada nad od niemal dwóch lat cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. To długa trasa, z której korzystają spacerowicze i rowerzyści. A bulwar im. Macieja Kilarskiego, czyli odcinek między kładką u ujścia Kanału Juranda i plażą miejską to miejsce oblegane i przez mieszkańców, i przez turystów.

Od niemal dwóch lat niesłabnącym zainteresowaniem cieszy się promenada nad Nogatem. To długa trasa, z której korzystają spacerowicze i rowerzyści. A bulwar im. Macieja Kilarskiego, czyli odcinek między kładką u ujścia Kanału Juranda i plażą miejską to miejsce oblegane i przez mieszkańców, i przez turystów.

Internauci regularnie wytykają, że tu natknęli się na porzucone opróżnione butelki, w innym miejscu na rozbite szkło. Szkoda, by bałagan przesłonił efektowną metamorfozę nabrzeża Nogatu. Kiedy oddano do użytku ul. Kościuszki i plac Kazimierza Jagiellończyka z fontanną, sprzątane były niemal non stop. A to dlatego, że przebywało tam więcej osób niż wcześniej. To mogło się wiązać z większą ilością śmieci. Ale powody były też wizerunkowe: skoro to reprezentacyjne miejsce, dobrze, by było tam jak w uporządkowanym salonie.

Czy korzystając z wcześniejszych doświadczeń nie można częściej wysyłać ekipy sprzątającej na bulwar?
- Jest tam sprzątane trzy razy w tygodniu – zapewnia Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

A jednak któryś z mieszkańców chwalił się niedawno w mediach społecznościowych, że wyzbierał worek szkła w okolicach kąpieliska.

Sprzątanie na bulwarze jest i będzie. Na pewno nie będzie to wykonywane codziennie, bo mamy całe miasto do sprzątania. Chyba że podniesiemy podatki, to wtedy będziemy częściej sprzątać, i po mieszkańcach, i po turystach – mówi nam Marek Charzewski.

Jego zdaniem, śmiecenie to raczej zwyczajna plaga i bezmyślność użytkowników.
- Śmietniki nie są duże, ale jest ich dużo. Myślę, że nawet jeśli w jednym pojemniku jest w danym momencie więcej śmieci, to za 20 metrów jest drugi, który jest pusty – podpowiada włodarz.

Burmistrz liczy też, że problemy z wyrzucaniem pustych butelek i puszek wkrótce się zmieni. Od stycznia stycznia sprzedawcy będą pobierały kaucję za te opakowania.

Mam nadzieję, że to trochę ograniczy ilość odpadów. Kupujący puszkę czy butelkę będzie wiedział, że jak gdzieś ją rzuci, to rzuci 50 groszy czy złotówkę. Wpłynie na poziom wyrzucania i zbierania. Wiele osób będzie widziała, że to nie leży butelka, tylko leży złotówka. Mam nadzieję, że to wpłynie na porządek w mieście. Wielu osobom nie będzie się opłacało, by taką „małpkę” rzucić, wrócą z nią do sklepu – uważa Marek Charzewski.

Czy ta metoda lekcji porządku przez kieszeń się sprawdzi? Trudno powiedzieć. Już teraz można stracić dużo więcej za zaśmiecanie lasów, parków, placów zabaw i skwerów, które służą wypoczynkowi i relaksowi.
Strażnicy miejscy mają prawo karać osoby, które śmiecą w miejscach publicznych grzywną nie niższą niż 500 zł.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!